Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Europa Zachodnia / Francja w ogniu               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
02-09-2011

  Afera we Francji

13-12-2010

  Trwa dramat we francuskim przedszkolu

14-11-2010

 

29-06-2010

 

01-05-2010

 

27-11-2009

 

14-11-2009

  Francuski zaszczyt Clinta Eastwooda

+ zobacz więcej

Francja w ogniu 

16-11-2005

  Autor: Krzysztof Wilk

Ponad dwa tygodnie trwały we Francji zamieszki, które od długiego czasu wisiały w powietrzu niczym bomba z opóźnionym zapłonem. Jak zawsze, w takich przypadkach, sam fakt, który je wywołał, nie ma większego znaczenia i jest jedynie zapalnikiem, który uruchomił ogromną machinę nienawiści i agresji. Płoną francuskie blokowiska i choć ogień ten już powoli dogorywa, przyczyny wydarzeń ostatnich tygodni będą musiały zostać dogłębnie przeanalizowane. Jeżeli ta sytuacja miałaby się nie powtórzyć, niezbędny jest natychmiastowy zwrot w polityce społecznej Francji.

 

 

Owym zapalnikiem była śmierć dwóch nastolatków pochodzenia północnoafrykańskiego, którzy zostali porażeni przez prąd uciekając przed policją. Wieść o tym wydarzeniu rozniosła się na podparyskim przedmieściu Clichy-sous-Bois, zamieszkałym głównie przez ubogich imigrantów z czarnego kontynentu. Choć świadkowie nie potwierdzali winy policji w tym zajściu, a chłopcy którzy zginęli próbowali wcześniej popełnić przestępstwo, dla podparyskiej ulicy był to wystarczający pretekst aby okazać swą nienawiść do policji. Tej nocy, 27-go października w dzielnicy biedy Clichy-sous-Bois zaczęły płonąć samochody i doszło do bezpośrednich starć funkcjonariuszy jednostek prewencyjnych z rozwścieczonym tłumem. Kolejne dni nie przyniosły rozwiązania konfliktu. Każda noc obfitowała w setki podpaleń, starć i zatrzymanych przez policję osób, aż po pięciu dniach zamieszki rozprzestrzeniły się na kolejne dzielnice przedmieścia paryskiego. Minister spraw wewnętrznych Francji Nicolas Sarkozy postanowił skierować do stolicy dodatkowe jednostki policji, aby stłumić niebezpiecznie rosnące zamieszki, ale było już za późno, gdyż powstała machina nienawiści okazała się już niemożliwa do zatrzymania. Po tygodniu od fatalnego wieczoru, kiedy rozpoczęły się walki, konflikt przeniósł się do kolejnych miast Republiki (m. in. Marsylia, Dijon).

Dwa światy

Akty bezsensownego wandalizmu mają być sygnałem od części społeczeństwa zdominowanej przez imigrantów z Afryki, przypominającym o panującej biedzie, braku perspektyw oraz dyskryminacji rasowej. Nie bez znaczenia dla wybuchu walk była także brutalność policji francuskiej, jaką okazuje ona w stosunku do młodzieży z blokowisk. Uczestnicy walk żyją w prawdziwych gettach ubóstwa, gdzie panuje wysokie bezrobocie, przestępczość i brak odpowiedniej edukacji. Młodzi ludzie nie uczą się, nie pracują (legalnie), a inne sposoby pozyskania pieniędzy prowadzą do przestępczości na mniejszą lub większą skalę. Policja jest dla nich naturalnym wrogiem, który przybywa z zewnątrz, aby ograniczyć ich wolność. Dla działań jakie podjęli (demolowanie miasta) nie może być żadnego usprawiedliwienia, ale należy dokładnie przeanalizować przyczyny ich frustracji aby w przyszłości zniwelować negatywne zjawiska.

Premier de Villepin przedstawił pakiet różnego rodzaju rozwiązań, które miałyby pośrednio lub bezpośrednio wpłynąć na poprawę sytuacji ekonomicznej i społecznej imigrantów żyjących w dzielnicach biedy. Sami zainteresowani nie wierzą w pomoc państwa. Są przekonani, że jedyne, co się zmieni, to środki bezpieczeństwa, które jeszcze skrupulatniej i brutalniej będą chronić „prawdziwych” Francuzów przed imigrantami. Większość ludzi, którzy żyją w bogatych dzielnicach miast Republiki w ogóle nie odczuli trwających dwa tygodnie zamieszek. Wydawałoby się, że przy konflikcie na taką skalę, we Francji panuje całkowity chaos, a tymczasem mieszkańcy centrum Paryża przyznają się, że nawet nie widzieli dymu. Ta walka toczy się na przedmieściach w innym świecie. Przepaść pomiędzy nimi jest ogromna.

Jesień ludów?

Francja nie jest jedynym państwem borykającym się z problemem ubogiej i wyalienowanej mniejszości etnicznej dlatego naturalna jest obawa o rozprzestrzenienie się tego typu zamieszek na inne kraje. Za najbardziej zagrożone uznaje się Belgię i Niemcy, na razie jednak nic nie wskazuje na zagrożenie wybuchu przemocy także i tam. Pewne incydenty, takie jak podpalenia samochodów, miały miejsce zarówno w Brukseli jak i w Berlinie, ale są to odosobnione przypadki. Nie przesądza to jednak o bezpieczeństwie pozostałych krajów i poszczególne rządy powinny się głęboko zastanowić nad sytuacją najbiedniejszych warstw ludności, aby nie dopuścić w przyszłości do tak dużego rozwarstwienia społecznego i wybuchu nienawiści. Socjolodzy obawiają się, że jeżeli państwa europejskie nie wyciągną wniosków z wydarzeń we Francji, w niedalekiej przyszłości może dojść do znacznie gorszych napięć.

Rozwiązania siłowe

W drugim tygodniu zamieszek rząd francuski wprowadził stan wyjątkowy w miejscach objętych walkami. Oznacza to, iż prefekci (za zgodą ministra spraw wewnętrznych) mogą ogłosić godzinę policyjną, jeżeli takie rozwiązanie będzie konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców. Jednocześnie premier de Villepin zapewnił, że nie użyje wojska do stłumienia zamieszek. Z godziny policyjnej w ograniczonym zakresie (dotyczy tylko młodzieży poniżej 16-go roku życia) skorzystały jedynie władze w Amiens. Ci, którzy opowiadali się za wprowadzeniem do akcji żołnierzy, wierzyli iż radykalne rozwiązanie natychmiast zakończy walki, i będzie skuteczniejsze niż działania znienawidzonej przez młodych buntowników policji. Użycie wojska mogłoby być jednak doraźnym rozwiązaniem brzemiennym w trudne do przewidzenia w przyszłości skutki.

Precz !

Po dwóch tygodniach zamieszek i wprowadzeniu stanu wyjątkowego minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy zdecydował się na kolejny dramatyczny krok. Poprosił prefektów o wydalenie z terytorium Francji wszystkich cudzoziemców osadzonych za udział w walkach, włącznie z tymi, którzy mają pozwolenie na pobyt. Ta decyzja Sarkozego jest sygnałem, iż w stosunkach z buntowniczymi imigrantami będzie stosował radykalne rozwiązania, co daje mu poparcie dużej części „rdzennych” Francuzów. Ta twarda polityka jest również powodem nienawiści, jaką darzą go francuskie przedmieścia biedy i co czyni go ich wrogiem numer jeden. Zamieszki słabną z dnia na dzień, co świadczy, że metody Sarkozego okazały się skuteczne, ale sytuacja w której potencjalny kandydat na prezydenta Republiki będzie zabiegał o poparcie jednej grupy społecznej zwalczając i izolując inną nie rokuje pozytywnego rozwiązania napięć we Francji. Polityka twardej ręki wobec przestępców z dzielnic biedy to jedno, a długoterminowy i poważny plan wyciągnięcia tych młodych ludzi z beznadziejnej sytuacji życiowej oraz stworzenie im perspektyw to zdecydowanie najważniejszy element rozwiązania konfliktu.

Przed Francuzami stoi trudne zadanie zatrzymania izolacji i degeneracji biednych dzielnic. Jeżeli im się to nie uda, najbliższe miesiące mogą przynieść kolejne zagrożenie współczesnego świata, które paradoksalnie nawiedzi te kraje, które nie przyłączyły się do wojny z terroryzmem zapewniając swoim obywatelom chwilowe bezpieczeństwo.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl