Nowa dyplomacja Rosji

03-12-2005

Autor: Piotr Kuspyś

Od początku lat dziewięćdziesiątych, gdy postradzieckie państwa uzyskały niepodległość, władze na Kremlu zmieniły taktykę wpływu na decyzje podejmowane w poszczególnych krajach. W czasach istnienia Związku Radzieckiego stosowano bezpośrednie rozporządzenia, które bezdyskusyjnie były wykonywane. Kontynuowanie tej „tradycji” w nowej rzeczywistości suwerennych republik nie miało już racji bytu z dwóch powodów. Po pierwsze, nikt już nie podporządkowywał się rosyjskim zarządzeniom, oprócz Białorusi, po drugie, takie bezpośrednie wtrącenie się w wewnętrzne sprawy innych państwa spotkałoby się z krytyką społeczności międzynarodowej.


Doskonale zdając sobie z tego sprawę Rosją zaczęła wykorzystywać inne środki nacisku - ekonomiczne. Ponieważ radziecka gospodarka funkcjonowała w oparciu o zasadę komplementarności, po rozpadzie ZSRR żadna z republik związkowych nie była w stanie funkcjonować samodzielnie. W szczególny sposób dotyczy to sektora energetycznego. W przeszłości kilkakrotnie został on wykorzystany, aby ukarać nie pokornych sojuszników. Podobnie dzieje się obecnie na linii Moskwa – Kijów. Jeżeli ktoś spodziewał się, że „pomarańczowa rewolucja” przejdzie bez echa, grubo się mylił. Jak podkreślił szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow, głównymi instrumentami rosyjskiej dyplomacji jest gaz, ropa i prąd. Właśnie ten arsenał jest i będzie jeszcze bardziej wykorzystywany wobec niedostatecznie lojalnych sąsiadów, w tym wypadku wobec Ukrainy. Nielojalność ta miałaby polegać na odwróceniu się od Rosji i budowaniu kontaktów z NATO na jej niekorzyść. Przy takich oświadczeniach rosyjskich polityków inne komentarze wydają się być zbędne.

Po kilku nieudanych rundach negocjacyjnych Rosja przeszła do blokady dyplomatycznej. Odwołano bowiem wizytę rosyjskiego premiera na Ukrainę. Oficjalny powód, to brak porozumienia w zakresie dalszej współpracy energetycznej. Rosja nie ukrywa, ani swojego zdecydowani, ani niechęci do jakichkolwiek ustępstw, gdyż jest przekonana o krótkowzroczności ukraińskiej upartości. Jeżeli kompromis nie zostanie osiągnięty ucierpi na tym przede wszystkim sama Ukraina. Będzie to podwójny policzek. Po pierwsze – ze strony niezadowolonego ukraińskiego społeczeństwa, które miałoby więcej płacić za gaz lub którego pozbawiono by ciepła. Po drugie – ze strony Europy, która zostałaby pozbawiona gazu w przypadku zablokowania przez Ukrainę tranzytu rosyjskiego gazu. Biorąc pod uwagę europejskie aspiracje Ukrainy Rosja jest przekonana, że Kijów nie odważy się zakręcić kurek do Europy. Spotkałoby się to z natychmiastową krytyką ze strony Brukseli pod adresem Ukrainy. Natomiast bardziej niż pewne jest to, że w przypadku dalszego nacisku ze strony Rosji Ukraina nie ma co liczyć na jakiekolwiek poparcie ze strony Unii. Podobnie jak w przeszłości najwyżej zostanie zasygnalizowane, że: „Komisja Europejska bacznie przygląda się”, i tyle. Zresztą Polska sama mogła przekonać się o „skuteczności” unijnego wsparcia wówczas, gdy Rosja zastosowała „blokadę mięsną” wobec polskich przedsiębiorców.

Wiele specjalistów zastanawia się jakie będzie zakończenie tego kryzysu. Warto tutaj zauważyć, że wszystkie konflikty między Rosją i Ukrainą, które miały miejsce po roku 1991 kończyły się na korzyść Rosji. Ukraina szybko rezygnowała z europejskiego kierunku rozwoju, uznając, że bliżej jej jest do Moskwy, aniżeli do Brukseli. Czy w tym wypadku również będzie taki sam scenariusz? Bardzo prawdopodobne, że tak.

Autor jest ekspertem Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi w Warszawie 


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.