Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Krajowa Rada Rozpowszechniania Absurdu               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Krajowa Rada Rozpowszechniania Absurdu 

14-08-2003

  Autor: Grzegorz Mróz

Propozycje zreformowania polskiego systemu konstytucyjnego dotyczą bardzo różnorodnych zagadnień, niezwykle rzadko jednak spotkać się można z kwestionowaniem konstytucyjnego umocowania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przy okazji całego zamieszania wynikłego z rozwoju śledztwa w sprawie tzw. „afery Rywina” krytyka tej instytucji przybrała nieco na sile, zazwyczaj dotyczy ona jednak jej funkcjonowania w obecnym składzie osobowym i nadmiernej aktywności co niektórych członków na polu niebezpiecznie bliskim polityce, i to raczej tej niezbyt uczciwej. Tymczasem Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, będąc organem – co w sposób szczególny zasługuje na podkreślenie – konstytucyjnym jest jednocześnie tworem, który w konkursie na najbardziej absurdalny urząd (rzecz jasna – gdyby konkurs taki ktoś ogłosił) byłby jednym z najpoważniejszych kandydatów do zwycięstwa.

Przyjrzyjmy się instytucji tej z bliższa. Artykuł 213. Konstytucji RP stwierdza iż powołana została, by stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji. Wyposażono ją nawet w prawo do wydawania rozporządzeń, co kazałoby Radę traktować wręcz jako jeden z naczelnych organów państwowych, o niebagatelnym znaczeniu dla całego ustroju państwa. Cele jej wyznaczone niewątpliwie należą do nadzwyczaj szczytnych, choć ostatni z nich brzmi wyjątkowo enigmatycznie; na czym bowiem przestrzeganie owego interesu publicznego w radiofonii i telewizji miałoby polegać – nie bardzo wiadomo. Logika nakazywałaby rozumieć przez to monitorowanie działalności telewizji publicznej i sposobu w jaki wypełnia ona swoją, tak zwaną, „misję”. Gdy jednak nad działalnością KRRiT się zastanowić, można dojść do wniosku, że jest to coś zgoła odmiennego – przynajmniej w rozumieniu tej instytucji. Głównym celem jej aktywności zdaje się bowiem być pilnowanie interesów politycznych różnorodnych grup nacisku, dbanie o utrzymanie odpowiedniego poziomu wpływów w państwowych mediach ugrupowań politycznych, które swoich członków do Rady delegowały, a nawet usiłowanie utrzymania w politycznie wygodnych ryzach mediów prywatnych. Efekt jest taki, że stacje publiczne próbują rywalizować o widza na rynku komercyjnym, systematycznie nadając swoim audycjom charakter niezbyt wyrafinowanej rozrywki, dopasowując ich poziom do wymagań „widza masowego”, mając najwyraźniej o widzu takowym mniemanie nienajlepsze, wszelkie bowiem programy, których poziom wymagałby od odbiorcy choć odrobiny wysiłku intelektualnego, są systematycznie spychane na coraz głębszy margines. Od stacji komercyjnych zaś Rada wymaga przestrzegania zasad, które przybierają nieraz formy dość kuriozalne, gdy uwzględnić fakt, że podstawowym ich celem jest – a przynajmniej być powinno – konkurowanie o widza czy słuchacza na określonym segmencie rynku poprzez oferowanie w swoim programie tego, czego określona kategoria odbiorców oczekuje. Usiłuje się tym samym dokonać swoistego odwrócenia ról, stawiającego media państwowe na tym bardziej uprzywilejowanej pozycji, gdy uwzględnić fakt stałego do nich napływu gotówki z parapodatku zwanego abonamentem. Mamy dzięki KRRiT wyjątkowo interesujący pokaz połączenia tradycji z nowoczesnością, gdzie klasyczna, wręcz archetypowa, postawa urzędniczego aroganckiego samowładztwa zgrabnie spojona została z nader nowatorskim sposobem traktowania mediów.

To jednak nie wszystko. Z opisaną działalnością Krajowej Rady wiąże się jeszcze jedna, nie mniej istotna kwestia, choć dotycząca odmiennej nieco dziedziny. Przypomnijmy sobie słynne orzeczenie w sprawie emitowanego przez TVN programu „Big Brother” i karę nałożoną na stację w związku z tym waśnie. KRRiT tą decyzją (oraz kilkoma innymi) wyznaczyła sobie rolę strażnicy publicznej moralności i etyki, a to ostatnia rzecz, jaką zajmować się powinni państwowi urzędnicy! Podobnie rzecz ma się z decyzjami koncesyjnymi dla stacji radiowych – kontrowersyjne i, przede wszystkim, całkowicie nonsensowne decyzje w sprawie popularnych rozgłośni z Krakowa, Wałbrzycha, a ostatnio – rockowej stacji na Śląsku, to najbardziej ohydne przejawy omnipotencji organu państwowego, jakie tylko można sobie wyobrazić. Oto kilku urzędników usiłuje autorytatywnie decydować o tym, co jest dobre dla społeczeństwa, co ludziom powinno się podobać, czego powinni słuchać czy oglądać. To bardzo swoisty pokaz państwowego paternalizmu, który zawsze jest zjawiskiem nadzwyczaj nagannym, w tym jednak przypadku budzi sprzeciw szczególny. Trudno bowiem wyobrazić sobie sferę bardziej osobistą, niż np. gusta muzyczne czy upodobania do takiej czy innej formy rozrywki, a właśnie w takie dziedziny poprzez swoje decyzje KRRiT w wyjątkowo brutalny sposób wkracza.

Co więc należy z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji uczynić? Zlikwidować! I wszelkie absurdy z jej funkcjonowaniem związane, to tylko część argumentów za takim rozwiązaniem przemawiających. Instytucja ta jest całkowicie niepotrzebna; rozdział koncesji radiowych czy telewizyjnych swobodnie zorganizować można w ramach istniejącej administracji, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, iż wszelkie kryteria, jakimi należy się kierować wydając takie decyzje, powinny mieć charakter czysto formalny. Zaś przejawy łamania prawa przez nadawców swobodnie mogą – a nawet powinny – być oceniane przez sądy, które w tym celu przecież zostały stworzone. Zlikwidujmy więc KRRiT, bo tylko w ten sposób zapewnić można faktyczną wolność słowa, której instytucja ta według konstytucji powinna strzec, w rzeczywistości bardzo wydatnie wpływając na jej ograniczenie. Zlikwidujmy KRRiT, a także publiczne stacje telewizyjne i radiowe, bo to jedyna droga do odpolitycznienia mediów i stworzenia medialnego rynku działającego na zdrowych zasadach.

Autor: Piotr Romaniuk

 

 

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl