W połowie marca, władze kubańskie aresztowały kilkadziesiąt osób. Opozycjoniści zostali oskarżeni o spisek z przebywającym na Kubie, amerykańskim dyplomatą Jamesem Casonem, który miał zachęcać przeciwników reżimu do działalności konspiracyjnej. Większość aresztowanych zajmowało się przez ostatnie dwa lata zbieraniem podpisów pod tzw. projektem Vareli, przewidującym referendum w sprawie przywrócenia na wyspie praw i wolności obywatelskich. Propozycja ta (dysydenci doręczyli parlamentowi w Hawanie blisko 11 tys. podpisów) została całkowicie zignorowana przez kubański reżim, który w odpowiedzi uchwalił poprawkę do konstytucji, gwarantującą „wieczność ustrojowi socjalistycznemu” na wyspie. Represje nie ominęły też niezależnych kubańskich dziennikarzy oraz przywódców wolnych związków zawodowych. Ciągle na wolności znajduje się jednak najsławniejszy kubański dysydent Oswaldo Paya Sardinas, który za zasługi w dążeniu do demokratyzacji na Kubie otrzymał niedawno europejską Nagrodę im. Andrieja Sacharowa.
Pierwsze procesy opozycjonistów rozpoczęły się w trybie doraźnym 3 kwietnia. Odbywały się one równocześnie w kilku hawańskich sądach, a także w innych miastach kubańskich. Dla większości aresztowanych, prokuratura zażądała 12, 15, 18, 20 i 25 lat więzienia. Natomiast dla 12 z nich nawet dożywocia. Dysydenci oskarżeni o współpracę ze Stanami Zjednoczonymi, zostali osądzeni na podstawie specjalnej ustawy z 1999 roku. Za „niezbite dowody” posłużyły liczne dyskietki, komputery, a nawet prasowe wycinki, „poświadczające winę oskarżonych”. Same rozprawy odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Nie wpuszczono prasy ani publiczności. Obecni mogli być tylko najbliżsi członkowie rodzin skazanych. W efekcie wyroki (od 10 do 27 lat więzienia) otrzymało 75 opozycjonistów, łącznie 1454 lata! Najwyższą karę dostał niezależny fotoreporter Omar Rodriguez Saludes. Kubańskie represje zbiegły się też z wyrokami na trzech „uciekinierów”, którzy po nieudanej próbie uprowadzenia pasażerskiego promu, zostali 8 kwietnia w trybie doraźnym osądzeni i straceni. Czterech pozostałych uczestników nieudanej akcji skazano na dożywocie.
Na kubański reżim, który coraz mniej liczy się ze światową opinią, podniosła się fala krytyki. Wszelkie apele zostały jednak przysłonięte wydarzeniami w Iraku. Obrońcy praw człowieka, skierowali do Castro list otwarty, w którym domagali się natychmiastowego uwolnienia blisko 80 skazanych dysydentów. Także amerykańska Izba Reprezentantów przyjęła jednogłośnie rezolucję, potępiającą nieuzasadnione represje. W podobnym tonie wyraził się również polski MSZ, szefowie unijnej dyplomacji oraz takie organizacje, jak Amnesty International, Human Rights Watch, czy Reporterzy bez Granic. Międzynarodowa opinia publiczna liczyła, że iście stalinowskie w charakterze represje, zostaną potępione przez Komisję Praw Człowieka ONZ w Genewie. Nic podobnego się jednak nie stało.
Co prawda 17 kwietnia, podczas posiedzenia Komisji przyjęto rezolucję, dotyczącą sytuacji na Kubie. Niestety, o ostatniej „działalności” kubańskiego reżimu nawet w niej nie wspomniano. Zapis, wyrażający „zaniepokojenie” ostatnimi wydarzeniami na wyspie, zgłoszony w ostatniej chwili przez delegację Kostaryki, został zdecydowanie odrzucony.
Kuba została jedynie wezwana do rozpoczęcia współpracy z wysokim komisarzem ONZ ds. praw człowieka.
Przeciwnicy „pouczania” Castro dali wyraźnie do zrozumienia, że nie będą piętnować reżimu, przy równoczesnym braku krytyki dla amerykańskiego embarga.
Milczenie Komisji w tak ważnej kwestii nie jest dla obrońców praw człowieka dobrym prognostykiem (w podobny sposób Komisja przemilczała postępowanie Rosjan w Czeczenii). Zabawa Castro ze światową opinią trwa już ponad 44 lata. Dyktator, który jeszcze pięć lat temu przyjmował w swoje progi papieża, szydzi z całego świata. W zeszłym roku „wpuszczając” na wyspę samego Cartera, wykorzystał ten fakt do ukazania skutków amerykańskiego embarga. Czy teraz, w cieniu bliskowschodnich wydarzeń, świat będzie w stanie powiedzieć zdecydowane „NIE” kubańskiemu dyktatorowi? Ostatnie wydarzenia na Kubie dadzą zapewne wiele do myślenia amerykańskiej administracji, która niedemokratycznych reżimów szuka na razie tylko za oceanem...
Autor: Krzysztof Garczewski