Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Prawo / Artykuły / Operacje wojskowe na morzu - aspekty prawne (cz.1)               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
05-03-2011

 

24-08-2008

 

10-05-2008

 

19-04-2008

  PiS chce zmian kodeksu karnego

30-01-2008

 

02-01-2008

 

23-10-2007

  Nowelizacja prawa medialnego

+ zobacz więcej

Operacje wojskowe na morzu - aspekty prawne (cz.1) 

09-02-2006

  Autor: Ewa Dryjańska, Jarosław Błaszczak

Uzasadnioną wydaje się teza, iż tworząc konwencję Narodów Zjednoczonych o prawie morza, sporządzoną w Montego Bay na Jamajce w dniu 10 grudnia 1982 (dalej: konwencja), państwa-strony pragnęły wyłączyć spod jej działania okręty wojenne. Dla porządku przypomnijmy tu, iż art. 29 konwencji definiuje okręt wojenny jako „okręt należący do sił zbrojnych państwa, noszący zewnętrzne znaki wyróżniające okręty posiadające przynależność tego państwa, dowodzony przez oficera marynarki pozostającego w służbie tego państwa i którego nazwisko znajduje się na liście oficerów lub w równorzędnym dokumencie, z załogą podlegającą normalnej dyscyplinie wojskowej”.

 

 

Potwierdzenie tego stanowiska znajdujemy w art. 32, według którego „niniejsza konwencja nie narusza immunitetów okrętów wojennych ani innych statków rządowych używanych do statków niehandlowych”. Jedyne przewidziane wyjątki od tej zasady dotyczą prawa państwa nadbrzeżnego do żądania opuszczenia jego morza terytorialnego w razie naruszenia zasad nieszkodliwego przepływu (art. 30) oraz obowiązku wynagrodzenia przez państwo bandery szkód, jakie w wyniku naruszenia tych zasad poniosło państwo nadbrzeżne (art. 31). 

Wyłączenie okrętów wojennych spod regulacji konwencji znajduje także odbicie w części XV, poświęconej załatwianiu sporów. Procedury ich rozstrzygania opisane są w rozdziale 2 tejże części. Art. 298 ust. 1 wylicza sytuacje, w których dopuszczalne jest fakultatywne wyłączenie stosowania tych procedur. Jedna z nich, opisana w omawianym artykule pod literą b, odnosi się m.in. do „sporów dotyczących działalności wojskowej, łącznie z wojskową działalnością rządowych statków morskich i powietrznych używanych w służbie niehandlowej”. Inny wyjątek (lit. c) poczyniony został dla „sporów, w odniesieniu do których Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych wykonuje funkcje powierzone jej przez Kartę Narodów Zjednoczonych”. Interpretując ten przepis przez pryzmat art. 24 ust. 1 Karty NZ, dochodzimy do wniosku, iż chodzi o spory zagrażające międzynarodowemu pokojowi i bezpieczeństwu bądź też te (art. 34 Karty), co do których zachodzi takie podejrzenie. Biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę działania Rady Bezpieczeństwa, na pierwsze miejsce wysuwają się tu konflikty, które zdążyły już przybrać wymiar militarny. Warto wobec tego zadać pytanie, czy i w jakim zakresie konwencja stanowi użyteczne narzędzie pokojowego rozwiązywania istniejących lub/i potencjalnych konfliktów zbrojnych na morzu?

Konwencja z Montego Bay a pokojowe rozstrzyganie konfliktów zbrojnych toczących się na morzu

Pierwszymi powszechnie uznanymi aktami międzynarodowego morskiego prawa wojennego były konwencje haskie z 1907 roku. W szczególności należy tu wymienić konwencje: VI (stanowisko prawne statków handlowych nieprzyjacielskich po rozpoczęciu wojny), VII (przemiana statków handlowych w okręty wojenne), VIII (zakładanie min wybuchających automatycznie za dotknięciem), IX (bombardowania morskie) i XI (ograniczenie wykonywania prawa łupu). Z czasem zawarte w nich regulacje przekształciły się w powszechnie obowiązujące międzynarodowe prawo zwyczajowe, a więc o zasięgu wykraczającym poza grono ich sygnatariuszy. W doktrynie istnieje rozbieżność poglądów co do relacji między konwencjami haskimi a konwencją jamajską. Część badaczy, jak choćby A.V. Lowe, dowodzi, iż konwencje haskie straciły obecnie moc, bowiem w ich świetle prowadzenie wojny było dopuszczalne, to zaś pozostaje w sprzeczności z Kartą NZ, która delegalizuje groźbę i użycie siły. Inni, np. Astley i Schmidt, nie widzą potrzeby rozstrzygania o wyższości jednego z tych aktów, gdyż ich ogólne zasady są bardzo zbliżone, w szczególności w takich kwestiach jak np. prawa i obowiązki państwa neutralnego. Wreszcie trzecia szkoła, reprezentowana chociażby przez Raucha, wskazuje na odmienne stosowanie obu dokumentów. W tym ujęciu konwencja jamajska zawiera normy dotyczące czasów pokoju, zaś konwencje haskie stanowią prawo jedynie wojenne. 

Z trzech przedstawionych teorii, najbliższy prawdy wydaje się być ta druga, a do pewnego stopnia także ostatnia. Treść preambuły konwencji z Montego Bay wyraźnie wskazuje, iż nie było intencją jej twórców unieważnianie wcześniejszych aktów międzynarodowego prawa morza. Czytamy tam m.in., że „do zagadnień nieuregulowanych przez niniejszą konwencję nadal będą miały zastosowanie normy i zasady powszechnego prawa międzynarodowego”. Wiedząc o stosunkowo marginalnym potraktowaniu w konwencji kwestii wojskowych i wojennych, należy uznać, iż ważność zachowują tu normy ustanowione w Hadze w 1907. Kwestię stosowania konwencji jamajskiej w czasie wojny można ująć następująco: opisane w niej prawa i przywileje państw nie wygasają na okres działań wojennych i teoretycznie możliwe jest ich stosowanie nawet w stosunkach między stronami wojującymi. Jednak analizując rzecz przez pryzmat realiów wojennych i zdrowego rozsądku, trudno sobie wyobrazić, aby państwo próbowało korzystać np. z prawa nieszkodliwego przepływu na wodach kraju, z którym pozostaje w stanie wojny. 

Do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze kwestia delegalizacji groźby lub użycia siły, zapisana w art. 2 ust. 4 Karty NZ i potwierdzona w art. 301 konwencji („ …Państwa-Strony powstrzymują się od groźby użycia siły lub użycia siły przeciwko integralności terytorialnej lub niezawisłości politycznej innego państwa, lub w jakikolwiek inny sposób niezgodny z zasadami prawa międzynarodowego zawartymi w Karcie NZ”). Czy przepis ten, jak chciały niektóre państwa podczas III Konferencji Prawa Morza, oznacza całkowity zakaz prowadzenia na morzu działań o charakterze militarnym? W toku dyskusji nad tym zagadnieniem przywoływano także dwie rezolucje Zgromadzenia Ogólnego NZ: deklarację zasad prawa międzynarodowego z 1970 oraz definicję agresji z 1975. Ostatecznie większość państw przystała na stanowisko, że konwencja, w ślad za przywoływanymi dokumentami, zakazuje tylko działań wojskowych uderzających w suwerenność, integralność terytorialną lub niepodległość polityczną innego państwa, względnie stanowiących blokadę jego wybrzeży lub atak na jego siły morskie. Operacje wojskowe jako takie pozostają więc dozwolone, nie mogą mieć jednak charakteru agresywnego.

Co więcej, konwencja wnosi nowe treści do kwestii rozwiązywania sporów związanych z morzem bez uciekania się do użycia siły. Należy tu jednak odróżnić spory dotyczące działalności wojskowej, a więc takie, gdzie działalność ta stanowi istotę (powód) rozbieżności od takich, gdzie przedmiot sporu jest pozawojskowy, jednak strony mogłyby odwołać się do oręża jako środka rozstrzygnięcia (choć byłoby to nielegalne). W tym pierwszym przypadku, o czym była już mowa powyżej, spór nie musi być rozstrzygany zgodnie z rozdziałem 2 części XV, bowiem zgoda na taki wyjątek zawarta została w art.298 ust. 1 lit. b. W drugiej sytuacji stosowanie procedur rozjemczych z rozdziału 2 jest już obligatoryjne. Odejście od nich jest możliwe tylko wtedy, jeśli dany spór jest obecnie przedmiotem działań Rady Bezpieczeństwa ONZ – mówi o tym art. 298 ust. 1 lit. c. Stworzenie takiej furtki należy ocenić pozytywnie. Z jednej strony, zapobiega sytuacjom, w którym strony chciałyby rozstrzygać w oparciu o konwencję szersze spory polityczne, w których kwestie prawa morza są tylko pewnym wycinkiem spektrum rozbieżności. W takich sytuacjach inicjatywę może przejąć Rada i podjąć działania na rzecz rozwiązania całości sporu. Z drugiej strony, zastrzeżenie to pozwala uniknąć nakładania się na siebie kompetencji Rady i organów konwencyjnych. Trzeba jednak dodać, że gdy tylko zainteresowanie Rady danym sporem wygaśnie pomimo jego nierozwiązania, może on wrócić do organów przewidzianych prawem morza, co stwarza jeszcze jedną szansę na pokojowe rozstrzygnięcie. 

Przekładając ten wywód na praktykę, z dużą dozą pewności można uznać, iż większość otwartych konfliktów zbrojnych, gdzie dochodzi do rzeczywistego starcia wrogich flot, nie byłaby rozstrzygana w oparciu o konwencję, bowiem jurysdykcję nad nimi przejęłaby Rada Bezpieczeństwa. Nie jest do końca jasne, jakie metody pokojowego rozstrzygnięcia należałoby przyjąć, gdyby spór zaognił się na tyle, że w rozumieniu art. 33 Karty NZ stanowiłby on zagrożenie dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, ale jednocześnie strony wskazywałyby na zagadnienie z obszaru właściwości prawa morza, jak choćby kwestie rybołówstwa czy odmowy nieszkodliwego przepływu, jako powód ich waśni. W świetle art. 298 ust. 1 konwencji można byłoby dowodzić, iż zastosowanie mają tu procedury pokojowego załatwiania sporów przewidziane konwencją. W praktyce o przyjętych środkach zadecydowałaby zapewne postawa Rady Bezpieczeństwa lub/i ewentualne orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, który, znając jego tendencję orzeczniczą do rozszerzającego pojmowania kompetencji głównych organów ONZ, opowiedziałby się raczej za kompetencją Rady.

Operacje wojskowe na morzu pełnym i w wyłącznej strefie ekonomicznej

Istnieje szereg sytuacji, w których nie można mówić o sporze czy konflikcie, a mimo tego marynarce wojennej powierzane są do wykonania określone zadania. Co więcej, we współczesnym świecie, pełnym nowych wyzwań, liczba takich zadań systematycznie rośnie. Zgodnie z art. 2 ust. 1 konwencji „Suwerenność państwa nadbrzeżnego rozciąga się poza jego terytorium lądowe i wody wewnętrzne (…) na przyległy pas zwany morzem terytorialnym”,. Pozwala to twierdzić, iż, z zastrzeżeniem postanowień art. 301 i jego omówionej wyżej interpretacji, państwa nadbrzeżne mają swobodę prowadzenia operacji wojskowych na własnych wodach wewnętrznych i morzu terytorialnym. Więcej wątpliwości zagadnienie to przysparza w odniesieniu do wyłącznej strefy ekonomicznej (WSE) i morza pełnego.

Art. 87 konwencji wymienia wprawdzie najważniejsze aspekty zasady wolności morza pełnego, jak wolność żeglugi czy przelotu, jednak zawarte w tym artykule słowa „między innymi” sygnalizują, iż wykaz ten nie ma charakteru wyczerpującego, co pozwala dopuszczać istnienie jeszcze innych wolności niż tylko wymienione. Podobnie sformułowano odnośne przepisy w konwencji o morzu pełnym, zawartej 29 kwietnia 1958 w Genewie. W żadnym z tych dokumentów nie sprecyzowano, na ile z tych wolności mogą korzystać okręty wojenne. Rozumując według zasady „co nie jest zabronione, jest dozwolone”, większość badaczy opowiadała się dotąd za uznaniem, że wolność żeglugi obejmuje także wolność przemieszczania się okrętów wojennych, o ile zachowują przy tym inne przepisy konwencji. 

Za pewne ograniczenie można uznać art. 87 ust. 2, nakazujący państwom korzystającym z wolności morza pełnego uwzględnienie faktu, iż inne państwa także są zainteresowane korzystaniem z tejże wolności. Z kolei konwencja genewska w art. 2 nakazuje korzystać z wolności mórz przy „rozsądnym uwzględnieniu interesów, jakie mogą mieć inne Państwa przy korzystaniu z wolności morza pełnego”. Z obu tych przepisów można wywieść zakaz szkodzenia na morzu pełnym interesom innych państw związanych z korzystaniem z tego morza. Jest to jednak określenie bardzo nieprecyzyjne i można sobie wyobrazić, że dwa skonfliktowane państwa będę zgoła odmiennie rozumieć, na czym dokładnie polegają owe związane z korzystaniem z wolności mórz interesy oraz jak dalece należy te interesy uwzględniać, aby wypełnić warunek zawarty w słowie „rozsądne”. W razie realnego sporu, byłoby to zapewne źródłem żywych kontrowersji. 

Niemniejsze wątpliwości budzi art. 88 konwencji jamajskiej, który stwierdza, iż „morze pełne jest wykorzystywane wyłącznie do celów pokojowych”. Rodzi się pytanie: jakie cele są pokojowe, a jakie nie? Czy w ogóle możliwe jest czysto pokojowe wykorzystywanie niektórych rodzajów okrętów wojennych, np. łodzi podwodnych? Bo jeśli nie, to można by uznać, iż wypływanie nimi poza morze terytorialne stanowi naruszenie prawa międzynarodowego. Z drugiej strony, w czasie opisywanej już dyskusji nad interpretacją art. 301 konwencji, strony zgodziły się, iż za niepokojowe będą uważać jedynie takie działania, które uderzają w art. 2 ust. 4 Karty NZ, a więc są wycelowane w integralność terytorialną lub niezawisłość polityczną innego państwa. Idąc tym tropem, kraje posiadające silne floty wojenne roszczą sobie prawo do przeprowadzania na morzu pełnym manewrów lub testów nowych rodzajów uzbrojenia, bo przecież nie są to działania bezpośrednio skierowane przeciw innemu państwu.

Problemy analogiczne do już omówionych pojawiają się w przypadku operacji wojskowych przeprowadzanych przez jedno państwo w wyłącznej strefie ekonomicznej innego państwa (bo w przypadku własnej WSE możemy uznać, że sytuacja jest identyczna jak na morzu pełnym). Art. 58 ust. 3 nakazuje, aby państwa korzystające z praw i wykonujące obowiązki w WSE uwzględniały przy tym prawa i obowiązki państwa nadbrzeżnego, a także jego ustawodawstwo, o ile zostało wydane zgodnie z konwencją i innymi normami prawa międzynarodowego. Jednocześnie w art. 56 ust. 1, stanowiącym wykaz wspomnianych praw i obowiązków państwa nadbrzeżnego, nie ma żadnej wzmianki o tym, żeby państwo nadbrzeżne miało obowiązek lub choćby prawo kontrolować prowadzone w jego strefie działania wojskowe. Niektóre państwa, wspierane przez część przedstawicieli nauki, podnosiły jednak, iż praktycznie każde działanie obcej marynarki w WSE, inne niż nieszkodliwy przepływ i związana z tym komunikacja, pośrednio uderza w zastrzeżone dla państwa nadbrzeżnego prawa ekonomiczne. Chciały zatem np. wprowadzenia obowiązku uzyskiwania zgody państwa nadbrzeżnego na prowadzenie w WSE manewrów. Postulat ten nie zyskał jak dotąd szerszego poparcia, ale sprawa pozostaje otwarta. 

Jednym ze sposobów na uzyskanie możliwie rozstrzygającej interpretacji budzących wątpliwości przepisów, omówionych w tej części pracy, byłoby wejście przez co najmniej dwa państwa w spór na tym tle. Państwo uważające, iż inne państwo swoimi działaniami wojskowymi na morzu pełnym lub w WSE narusza jego prawa, a jednocześnie szanujące zawarty w art. 95 konwencji immunitet okrętów wojennych na morzu pełnym (rozciągający się także na WSE), mogłoby skorzystać z przewidzianych w części XV procedur pokojowego załatwiania sporów. Jest to jednak scenariusz pozostający głównie w sferze teorii, bowiem w praktyce zainteresowane kraje skorzystałyby zapewne z omawianego już art. 298 ust. 1 lit. b, który w sprawach działalności wojskowej czyni konwencyjne procedury załatwiania sporów jedynie fakultatywnymi, i rozwiązały spór poprzez negocjacje polityczne. Dlatego omawiane zapisy jeszcze przez długi czas będą pewnie budzić emocje.

Przepływ przez morze terytorialne, cieśniny i wody archipelagowe

Konwencja o prawie morza zawiera szczegółowe wyliczenie różnych rodzajów przepływów statków przez morze terytorialne, cieśniny i wody archipelagowe. Obecność i przemieszczanie się obcych okrętów w wyżej wymienionych obszarach ma kluczowe znaczenie dla kwestii bezpieczeństwa państwa nadbrzeżnego zainteresowanego także ochroną swoich interesów ekonomicznych i ekologicznych. Dlatego też państwa nadbrzeżne, szczególnie nie dysponujące zbyt wielkim potencjałem podczas pierwszej i drugiej konferencji o prawie morza optowały za maksymalnym wydłużeniem obszaru objętego ich jurysdykcją. Stało to w sprzeczności z interesami morskich potęg, gdyż w istotny sposób ograniczałoby to ich strategiczne pole manewru na morzach. Co do tej kwestii oba supermocarstwa z okresu zimnej wojny, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, były zgodne i to one swoimi zabiegami dyplomatycznymi doprowadziły do obrad Trzeciej Konferencji Prawa Morza, by uregulować kwestię przepływu w dogodny dla siebie sposób. Tak jak się tego można było spodziewać przedmiotem kontrowersji podczas negocjacji okazała się szerokość obszaru znajdującego się pod jurysdykcją państwa nadbrzeżnego. W toku żmudnych negocjacji i sporów między morskimi potęgami a mniejszymi państwami ustanowiono jednak  trzy formy przepływu: przepływ nieszkodliwy w myśl konwencji odnosi się do morza terytorialnego i niektórych cieśnin. Na pozostałych, międzynarodowych cieśninach obowiązuje nowy rodzaj przepływu – przepływ tranzytowy. Natomiast trzeci rodzaj przepływu, łączący w sobie elementy dwóch poprzednich, obejmuje wody archipelagowe.

 



Prosimy kliknąć tutaj, aby przeczytać drugą część artykułu.

 

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl