Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Wywiady / Śmierć przez zagłaskanie               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
28-08-2009

  Nowe plany PiS

02-01-2009

 

18-09-2008

 

17-07-2008

 

19-12-2007

 

24-11-2007

 

26-10-2006

 

+ zobacz więcej

Śmierć przez zagłaskanie 

23-12-2007

  Autor: Tomasz Piechal

Peany, fanfary i uśmiechy wypełniają materiały o rządzie Donalda Tuska. Nowy premier odwdzięcza się żurnalistom zwracając się do nich per „kochani”. Czy to zdrowa relacja między politykiem a dziennikarzami?

 

 

Z jednej strony wydawać by się mogło, że nic złego się nie dzieje. Mistrz PR, na którego wyrósł nowy premier, układa sobie przychylne stosunki z kastą dziennikarską. Tego, że nie warto mieć jej przeciwko sobie, nie trzeba tłumaczyć. Wystarczy spojrzeć na casus PiS. Słowa, które wypowiedział Jarosław Kaczyński zaraz po ogłoszeniu wyniku wyborów („Przegraliśmy z szerokim frontem rozciągającym się od Faktów i Mitów (…), po Nie, Gazetę Wyborczą, różne telewizje”) wcale nie są oderwane od rzeczywistości. Nagonka medialna na PiS trwała przecież nieprzerwanie przez 2 lata jego rządów. Niezawiązane sznurowadła, błędy językowe, wzrost (!) czy wreszcie „dyktatorskie” wypowiedzi premiera i członków partii braci Kaczyńskich, były z miejsca podchwytywanie przez media i wałkowane na okrągło. Sposób montowania materiałów, ich sąsiedztwo w serwisach informacyjnych czy też komentarze w nich zawarte miały stworzyć wrażenie partii skrajnie złej, okropnej, „nieudacznej”. Dochodzono do daleko idącego irracjonalizmu i osiągano poziom bruku w wyszydzaniu ówczesnej rządzącej ekipy.

Czemu miało to służyć? Czy to owa walka układu? Paniczny strach przed rozliczeniem? Czyżby polskie media chciały wejść w rolę państw Świętego Przymierza, dbając o stabilność i równość, rozumianych jako ustalenie jedynie słusznej i niezmiennej strefy wpływów? Logika: jest jak jest, inaczej być nie może?

Zwróćmy uwagę na to, co się dzieje teraz. Materiały telewizyjne pełne są uśmiechniętych członków rządu Tuska. Fachowcy, specjaliści. Ewa Kopacz to według TVN „polska Condoleezza Rice” (sic!). Wszyscy dostają podwyżki, wszystkim żyje się lepiej. Wszystkim?

Pierwszym symptomem zbliżającego się, za przeproszeniem, morza wazeliny, były materiały nadawane dzień po ogłoszeniu wyników wyborów. Pełne uśmiechniętych ludzi, radosnych, szczęśliwych, pełne pochwalnych głosów z zagranicy. Super, super, super. Tyle tylko, że w tym samym czasie przeszło 30% Polaków czuło zgoła co innego. O tym zapominają media, które brały (i biorą) udział w nagonce na PiS. Za tą partią stoi przeszło 5 milionów Polaków! 5 milionów ludzi, którzy mają zgoła inne poglądy! Duża rzesza mediów udaje, że o tym nie wie, stosując przeraźliwą praktykę rodem z III RP – jednej prawdy, jednego poglądu. To, co widzimy w telewizji, jest słuszne. To, co powiedział nam pan z telewizora, ma rację bytu. Inne głosy są głęboko irracjonalne, bezsensowne.

Ten proces postępuje. Kontestacja, inność w poglądach oznacza jątrzenie, „ferment społeczny”. Zresztą największą zbrodnią Kaczyńskich miało być owe „spolaryzowanie społeczeństwa”. Czyli co? Że społeczeństwo MUSI być jednogłośne? Że istnieje jeden, JEDYNIE SŁUSZNY pogląd? Że jest tylko JEDNA wizja rzeczywistości?

Odpowiedź jest prosta: nie. Utopią byłoby sądzenie, że coś takiego jest możliwe. Ludzie różnią się od siebie. Mają inne doświadczenia życiowe, pochodzą z różnych klas społecznych. Jedni są wesołkami, a drudzy ponurakami. Ktoś uznaje konserwatywne wartości, a ktoś inny liberalne. Różnice są czymś naturalnym, tak jak nierealnym jest sądzenie, że istnieje jedna, słuszna wizja rzeczywistości. Bo jaka ona miałaby być? Tylko liberalna? Wszystko wolno? A może ultrakonserwatyzm? A może komunizm? A może skrajny socjalizm?

Istotą państwa jest pogodzenie wszystkich poglądów. Państwo powinno być przyjazne dla wszystkich obywateli, respektować ich poglądy, nie zamykać się na jedną wizję rzeczywistości, na jeden pogląd. Państwo ma być „wypośrodkowane”.

Naturalnie, nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą zadowoleni. Sztuką jest, by tych czujących się wolnymi było jak najwięcej, by z tego kotła różnic poglądowych wyłowić jak najwięcej korzystnych rzeczy. Stworzyć swoisty kolaż, który zapewni jak najlepsze warunki życia.

Oczywistą konsekwencją czegoś takiego jest coś, co jest istotą demokracji – konflikt społeczny. Ścieranie się poglądów, dyskusja, szukanie kompromisu. To nie jest nic złego. Rozmowa z kimś, kto ma inne poglądy, przynosi ze sobą pytania, na które trzeba odpowiedzieć, niezbędny jest pewien proces myślowy. Jednym słowem – jest wymagająca.

Jednak czy musimy angażować w to wszystkich ludzi? Nie, wręcz przeciwnie. Większość ludzi pragnie ciszy, spokoju, stabilizacji. Dla nich konflikt ideologiczny jest czymś, co przerasta ich możliwości. Dlatego to na inteligencji, politykach, mediach ciąży główne brzemię dyskusji. To oni kształtują rzeczywistość. To oni powinni szukać kompromisu.

Niestety, obecnie widzimy szybko postępujący zwycięski marsz jedynej słusznej idei. Ekipa rządząca jest wspaniała, profesjonalna i ma rację. Ci, co mają inne zdanie są koszmarni, wywrotowi i powinni być marginalizowani. Co gorsza, triumf święci idea przykładania różnych miar, do różnych ludzi. Jeżeli Jarosław Kaczyński powie „a”, to jest lament, krzyk, zawodzenie, rwanie włosów, totalitaryzm. No, ale jeśli owe „a” powie Donald Tusk to sytuacja jest zgoła odmienna. Jest radość, euforia, śmiech, po główce głaskanie, demokracja. A to „a” przecież jest takie samo.

Taka sytuacja jest skrajnie niebezpieczna przede wszystkim dla obecnej ekipy rządzącej. Nieustanne fajerwerki i uśmiechy mediów do PO, spychają tę partię na niebezpieczne wody samozadowolenia i zniechęcają do działań zdecydowanych, wiążących się z nieuchronną krytyką. Lepiej i łatwiej nadstawić głowę, by prostymi i pustymi gestami, zostać podrapanym za uchem, niż rządzić.

To właśnie owo oglądanie się na słupki popularności blokuje jakiekolwiek możliwości głębszych zmian, które są niezbędne, by wyraźnie i na lata poprawić sytuację w naszym kraju. Poza tym obecne poczynania premiera potwierdzają teorię niektórych publicystów, którzy ogłosili, że premierostwo Donalda Tuska jest tylko środkiem, orężem w walce o przyszłą prezydenturę. Niepokojące, bo uśmiechy i popisy PR-owców to tylko otoczka, skorupka jajka. Jądrem władzy są decyzje, działania. A obecnie nic gorszego nie może spotkać naszego kraju niż polityczna wydmuszka u władzy. Nie czas i nie okoliczności na to.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

 

(~alexy, 15-08-2008 00:30)

Opis:

  bez przesady

(~patriota, 01-01-2008 06:40)

Opis:

  rozpacz

(~wszechstronna, 01-01-2008 06:29)

Opis:

 

(~K., 30-12-2007 14:26)

Opis:

  czerwone i czarne

(~MW, 27-12-2007 19:34)

Opis:

  Tuskmenistan, UBekistan, Bantustan

(~Domestos, 27-12-2007 19:06)

Opis:

 

(~Misza, 27-12-2007 12:23)

Opis:

  yhy

(~Kacper, 24-12-2007 22:45)

Opis:

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl