Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Wolne Kosowo i co dalej?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
22-02-2008

 

23-11-2009

  Pierwsze wybory

06-08-2007

 

24-07-2006

 

19-03-2006

 

13-11-2008

 

14-10-2008

 

+ zobacz więcej

Wolne Kosowo i co dalej? 

17-02-2008

  Autor: Kacper Szulecki
No i stało się, albańskie władze autonomicznego Kosowa poczuły się dość pewnie by wreszcie spełnić swoje marzenia o pełnej niepodległości. Obyśmy nie zapamiętali niedzieli 17. lutego 2008 jako preludium prawdziwych kłopotów. Kłopotów, które sprawi idea Wielkiej Albanii.

 

 

Komentarze prasowe w Polsce są zdecydowane przychylne nowemu państwu. To jasne, lubimy wolność naszą i cudzą, słowo „Niepodległość” uderza w najdostojniejsze struny polskiej tożsamości. Czy jednak nie warto zapytać „niepodległość i…co dalej?”. Może lepiej nie pytać, bo dalej może (choć nie musi) być tylko gorzej.
 
Jestem na wycieczce dla „zachodnich turystów” w południowej Albanii. Sympatyczna pani przewodnik bez cienia zażenowania zdanie po zdaniu wtłacza nam w głowy Albańska wizje świata i historii. Brytyjczycy są pod wrażeniem, myśleli, że przyjeżdżają do najbliższego i najłatwiej osiągalnego substytutu egzotycznej Ameryki Łacińskiej, i to położonego jedynie 20 kilometrów od ich luksusowych hoteli na Korfu, a tu proszę – odwieczne i potężne mocarstwo. Ktoś z grupy pyta kto zbudował świątynie, której ruiny właśnie mijamy. „Helleniści” – pada krótka neologiczna odpowiedź. Grecy są na cenzurowanym, o Grekach się nie mówi, antyczni „Helleniści” to lud bez domu i bez historii, który zajmował się budowaniem albańskich zabytków. Moje pytania o reżim Hodży i wszechobecne bunkry są wyraźnie niewygodne, bo psują sielankę – jest słońce, jest morze, jest dobrze. Albańczycy planują zamienić swoje wybrzeże w Riwierę (na razie to półpustynia posiniaczona niedokończonymi blokami z żelbetu). Planują też jak najszybciej wejść do UE. Już teraz na ulicach albańskich miast roi się od niebieskich gwieździstych flag. Albania to przyszłość Europy. Oby tylko w tym dobrym sensie.
 
W krótkim kursie historii Albanii, dowiadujemy się o wszystkich niesprawiedliwościach jakie spotkały ten kraj i jego naród od czasów antycznych (co już samo w sobie jest dość ciekawe). „Zachodnie mocarstwa dały Albanii niepodległość. Niestety, popełniły błąd pozostawiając rdzennie albańskie ziemie – Kosowo, Czarnogórę, Zachodnią Macedonię – poza granicami albańskiego państwa”. Zwiedzając Albanię, wirtualnie zwiedza się też Kosowo. Może w Sarandzie na południu ciężko dostać pocztówkę z Tirany na północy, ale pocztówek z Kosowa – do wyboru do koloru. Kupiłem kilka. Na wszystkich charakterystyczne wysłużone mercedesy i tłumy albańskich mężczyzn. Na jednej ulicami Peciu jedzie pojazd opancerzony. Obok albańscy pasterze – Kosowarzy –  w tradycyjnych strojach nad czymś deliberują. Peć to ważne dla Kosowa miasto – znajduje się w nim stary, prawosławny klasztor, symbol serbskiego dziedzictwa na tych ziemiach. Już od niedzieli 17. lutego będzie to jednak symbol podobny do „hellenistowskich” świątyń w Albanii. Czy i dla Serbów znajdzie się jakiś eufemistyczny neologizm?
 
Albańczycy stanowią na terenie Kosowa absolutną i niekwestionowaną większość. Dodatkowo w zachodnim dyskursie zwykle mają status bezbronnych ofiar. Jest tak z powodu serbskich działań na terenie prowincji pod koniec lat dziewięćdziesiątych, chociaż może bardziej z powodu serbskich działań w Bośni kilka lat wcześniej. Fakty nie mają znaczenia, liczą się tylko wyobrażenia – choć o Kosowie i Albańczykach świat nie ma pojęcia, dobrze wie co ma myśleć o Serbach. „Tracą Kosowo – dobrze im tak”. Tylko czy nam też dobrze? Serbowie, nie bez własnej winy, są na spalonej pozycji, a im bardziej tak jest, tym bardziej zauważalny jest wśród serbskich polityków syndrom oblężonej twierdzy. I tak koło się zamyka.
 
Chociaż utrata Kosowa to dla Serbów symboliczny cios – w końcu słynne i ważne miejsce legendarnej klęski serbskich wojsk na Kosowym Polu nagle znajdzie się za granicą – to poza krokami dyplomatycznymi nie spodziewałbym się jakichkolwiek drastyczniejszych kroków ze strony rządu w Belgradzie, co najwyżej „inicjatyw oddolnych”. Poza symboliczną stratą, chodzi tu o 15% terytorium i tak okrojonej już Serbii. Po rozwodzie z Czarnogórą to kolejna trauma, tym bardziej napięta może stać się sytuacja w Wojwodinie, następnej prowincji w kolejce po zwiększoną autonomię.
 
Niepodległość Kosowa to jednak sygnał czegoś bardziej niebezpiecznego niż serbska nostalgia. Autonomiczny i bardzo od Belgradu niezależny rząd w Prisztinie mógł szukać dalszych rozwiązań w federacji z Belgradem. Odrzucił jednak to rozwiązanie na rzecz pełnej niepodległości. Niech nikt jednak nie spodziewa się, że to objaw spóźnionego o sto lat kosowskiego nacjonalizmu. W relacjach z Prisztiny przewijają się obrazy – Kosowarzy cieszą się z niepodległości, Kosowarzy wymachują albańskimi flagami. Czy tak trudno połączyć te dwie sprawy? Czy tak trudno zobaczyć dokąd to prowadzi? Czemu nacjonalizm albański ma być w jakikolwiek sposób lepszy od serbskiego?
 
Jeśli niepodległość Kosowa zostanie uznana, a wszystko na to wskazuje, prawdopodobnie nie będzie trwała długo. Można się spodziewać (czy raczej obawiać) przyłączenia regionu do Albanii – Kosowo nie ma racji bytu jako samodzielne państwo. Bo po co utrzymywać dwie Albanie, jeśli można stworzyć jedną, większą? A jeśli tak się stanie, ścieżka do dalszych kłopotów w regionie będzie już utorowana. Demografia sprzyja Albańczykom, ich umiejętność szybkiego stawania się większością etniczną na różnych terenach może przyprawić o zawrót głowy nawet irlandzkich republikanów (którzy w ciągu kilkudziesięciu lat zmienili układ demograficzny w Irlandii Północnej na swoją korzyść). Jeśli Kosowo odłączy się od Serbii i w krótkim czasie przyłączy do Albanii, Czarnogóra i Macedonia zadrżą – bo już są następne w kolejce.
 
Macedończycy generalnie nie mają łatwo. Cały świat nazywa ich państwo FYROM, Grecy kwestionują prawa do tożsamości, Bułgarzy kwestionują istnienie macedońskiego języka („przecież to tylko dialekt bułgarskiego”). Albańczyków przybywa w niesamowitym tempie. Andrzej Stasiuk pisze, że Albania to „wyrzut sumienia Europy” – a biedna Macedonia? Czarnogórcy mają się być może lepiej, jednak w tak małym państwie o wzrost roli Albańczyków nietrudno. A przecież to wszystko „rdzennie Albańskie ziemie”.
 
To czy Serbowie mają prawo do Kosowa, czy historia może legitymizować teraźniejszą politykę – wszystkie te dyskusje trzeba zostawić poza nawiasem. Podobnie nie ma sensu zagłębiać się w konsekwencje dla prawa międzynarodowego, jakie może mieć jednostronne ogłoszenie niepodległości przez Kosowo, jakie skutki może mieć taki casus choćby na Kaukazie. To co naprawdę istotne, to wizja przyszłych możliwych terytorialnych roszczeń Albanii, realizowanych poprzez Armię Wyzwolenia Kosowa (już teraz działającą w Macedonii) i podobne jej organizacje. Jeśli Zachód nie spojrzy trzeźwo na sytuację w regionie, jeśli dalej będzie się posiłkował uprzedzeniami i wyobrażeniami zamiast racjonalną oceną wydarzeń, wkrótce może doprowadzić do tragedii. Nie przez zaniedbanie, jak w przypadku Bośni, ale przez celowe działanie na korzyść potencjalnie agresywnego państwa.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  ciekawe

(~xdt, 17-02-2008 23:21)

Opis:


Brak odpowiedzi na ten komentarz
+ powrót + odpowiedz
 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl