Stąd też wizyta ta miała być przełomem, a zarazem początkiem współpracy polsko-ukraińskiej Donalda Tuska jako szefa rządu. Czy tak się stało? Chyba nie. Gdy Ukraińcy spodziewali się przyjazdu polskiego premiera do Kijowa, on tymczasem pojechał do Moskwy. Gdy z kolei Donald Tusk przyjechał na Ukrainę, strona ukraińska była zaabsorbowana przygotowaniem do wizyty Georga Busha, który odwiedzi Kijów 1 kwietnia. Niemniej jednak pobyt premiera Tuska w Kijowa okazał się owocnym. Po kilkumiesięcznych negocjacjach udało się w końcu podpisać Umowę o zasadach małego ruchu granicznego. Umowa ta umożliwi bezwizowe przekraczanie granicy przez obywateli Ukrainy, zamieszkałych w pasie przygranicznym. Polacy wciąż mogą swobodnie podróżować na Ukrainę. Uzgodniono także zasady współpracy w zakresie przygotowań do Euro 2012 poprzez podpisanie Umowy o współpracy przy organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2012. Jest to bardzo ważny gest w kontekście coraz częściej padających słów krytyki ze strony przedstawicieli UEFA.
Podczas pobytu na Ukrainie premier Tusk potwierdził poparcie Polski dla euroatlantyckich aspiracji Ukrainy. Jest to ważna deklaracja polityczna, a zwłaszcza w obliczu niejasnego stanowiska państw członkowskich NATO. W kontekście jednak nikłego poparcia tej idei wśród polityków i społeczeństwa ukraińskiego poparcie to nieco traci na znaczeniu. Stąd też warto byłoby skoncentrować polskie wysiłki w tym zakresie na budowaniu pronatowskiego lobby na Ukrainie chociażby w ramach rządowego programu „Pomoc Polska”. Ukraińskie społeczeństwo, z uwagi na brak rzetelnej informacji o NATO postrzega Sojusz Północnoatlantycki jako wrogą organizację, tak jak to wpoiła propaganda radziecka. Obecnie w podobny sposób opinię na temat NATO kształtują media rosyjskie oraz opozycyjna Partia Regionów.