Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Azja i Pacyfik / Miejsce Australii               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
09-05-2009

 

01-06-2008

 

30-01-2008

 

10-01-2008

 

24-11-2007

 

14-10-2007

 

21-09-2007

 

+ zobacz więcej

Miejsce Australii 

12-03-2003

  Autor: Witold Frenkiel z Australii

Wiele mówi się o geopolitycznych uwarunkowaniach Polski. Chyba niewielu przychodzi do głowy, że Australia, ogromny kraj-kontynent ma podobne problemy.
Polska położona między potęgami Wschodu i Zachodu zmuszana była do przyjmowania koncepcji politycznych wiążących ją raz z jedną, to znów z drugą stroną. Tak zresztą dzieje się i dziś.

 

 

Australia, mimo że nie ma lądowej granicy z żadnym wielkim mocarstwem, ani z żadnym innym krajem, jest przecież praktycznie wyspą. Wyspą oblaną wodami oceanów, oraz wyspą europejskiej kultury, w obcym sobie środowisku narodów Azji. Wyspą odmiennej kultury i interesów.

Tak długo, jak technologie, również militarne, bazowały na konieczności bezpośredniego ataku przy pomocy zmasowanych jednostek wojskowych, gdzie liczyła się głównie tak zwana siła żywa, czyli inaczej liczba żołnierzy, którą dla przeprowadzenia takiej operacji należało na dany teren dostarczyć, obojętne, czy to drogą lądową, czy morską, Australia mogła nie przejmować się zbytnio zakusami sąsiadów.

Najlepszy przykład mamy z czasów II wojny światowej. Australia ostała się właściwie nietknięta. Zakusy Japonii, zresztą poparte niezbyt wielkimi wysiłkami, spełzły właściwie na niczym. W tych czasach Australię było równie łatwo podbić jak Syberię. Ogromny teren, będący właściwie pustynią, ogromnie nieprzyjazną, pozbawiony dróg i wody, lub majacy jej okresowo niezmierny nadmiar. Coś takiego nie dawało rokowań na dokonanie desantu na prawie nie chronionych wybrzeżach Australii. O ile bez większych problemów można tam było wylądować, ale już znacznie trudniej było postępować w głąb kraju. Do pokonania były tysiące kilometrów, odkrytego terenu, trudno dostępnego nawet dla współczesnych pojazdów wojskowych. Na drodze były wszystkie możliwe utrudnienia, wypalone słońcem, bezwodne tereny piaszczysto-kamieniste, bagna, okresowo zamaskowane cienką warstwą skamieniałej gleby, ekstremalne temperatury i odkryty teren, aż wreszcie pustynia zamieniająca się w “morze”, zalewana na obszarze setek mil kwadratowych przez wody pochodzące z gwałtownych opadów deszczu. W takich warunkach, ci z desantu których na wybrzeżu nie zjadły krokodyle, stawali się na wiele tygodni idealnym celem dla sił przeciwnika, który nawet niewielkimi siłami mógł dokonać masakry nie chronionych przez żadne naturalne osłony wojsk agresora. Nic więc dziwnego, że Japończycy zaatakowali miasta, ale znów i w tym przypadku, sprawa nie była prosta. Aby podbić Australiê, należałoby skutecznie te miasta zająć, te zaś usytuowane są w dość dogodnych do obrony miejscach wybrzeża, stanowiącego w ich rejonie bardzo krótkie odcinki, mogły być skutecznie bronione niezbyt wielkimi siłami.

Czasy się jednak zmieniły, zmieniły się technologie militarne, naturalne przeszkody chroniące Australię straciły sporo na znaczeniu, mimo że na szczęście nie do końca.
Nie da siê jednak ukryæ, ¿e bezpieczeñstwo Australii jest wielokrotnie bardziej zagro¿one ni¿ mia³o to miejsce w przeszłości.

Kraje i narody tej części Azji i Pacyfiku jeszcze do niedawna nie liczyły się wiele na arenie międzynarodowej, a jeszcze mniej na polu gospodarczym i co za tym idzie, militarnym. Jeszcze bardzo niedawno tereny te były całkowicie uzależnione od swych kolonialnych protektorów, ale to był okres rajskiego wprost bezpieczeństwa, należący już do odległej przeszłości.
Uzyskanie niepodległości, niektórzy wola to nazywać wyzwoleniem, ukształtowało nowy porządek polityczny w tym rejonie. Kolonialna przeszłość stała się dobrą pożywką dla nacjonalizmów, nowy porządek ekonomiczny w świecie spowodował awans gospodarczy tych krajów. Nie, nie zniknęła tam nędza, ta jest związana w znacznej mierze z kulturą i religią dominującą w tej części świata. Ale nędza społeczeństw stała się znów źródłem rodzącego się ekstremizmu religijnego.
Nie bardzo mam tu szansę na “rozebranie” całościowe problemów polityczno-ekonomiczno-wyznaniowych tej części świata, to temat bardzo złożony. W tej części świata nie sposób oddzielić tych trzech składników od siebie, stanowią one właściwie jedność i są absolutnie od siebie współzależne.
Nas interesują jedynie skutki. Australia, prawie 20 mln. mieszkańców, najbliższa jej Indonezja licząca w przybliżeniu, nie bardzo wiem czy oni kiedyś sami policzyli się dokładniej, 200 mln. Filipiny, Malezja, to następne kraje, również bardzo liczne i mało przyjazne Australii, czego zresztą wcale nie ukrywają, a wprost przeciwnie, manifestują to przy każdej okazji. Może kogoś tu zdziwię, że nie wymieniam tu Chin, Indii, Pakistanu, czy państw Półwyspu Indochińskiego. Nie pomijam ich, ale one stanowią na szczęście, mimo że może to brzmi paskudnie, problem globalny, nie tylko australijski., zaś same zajęte są głównie sporami między sobą.

W całej tej strefie panują prawie niepodzielnie systemy polityczne mieniące się demokratycznymi, lub coś co pozostało po “urynkowieniu” się komuny. Te azjatyckie demokracje, mają tyle wspólnego z demokracją, co owe przysłowiowe krzesło z krzesłem elektrycznym, nie to jednak jest najważniejsze.
Od kilku dziesięcioleci do tej strefy napływają duże pieniądze z zagranicznych inwestycji. Kraje te stały się producentami wielkiej gamy produktów o najwyższym zaawansowaniu technologicznym. Produkcję w te strony świata skierowała taniość siły roboczej i niewiele wskazuje aby miało się coś w tej dziedzinie zmienić. Byłoby wspaniale, gdyby za wpływy z tego tytułu, rozwijąca się harmonijnie infrastruktura tych państw, aby poprawił się byt obywateli, itp.
Nic z tych rzeczy, zresztą przykłady można znaleźć w Polsce. Bogaci się wąska grupa społeczeństwa, pogłębia się jedynie przepaść między biednym i bogatym. Pogarsza sytuację w tej części świata polityka rządów, wydających ogromne sumy na wojsko i policję.

Ten przykład też nam jest nieźle znany zza naszej wschodniej granicy, gdzie władza aby się utrzymać postępowała w identyczny sposób. Uzyskane w ten sposób nagromadzenie potencjału militarnego i potencjału nienawiści do wszystkiego co obce, dopełnia obrazu.

Wydawać by się mogło, że kraje te powinny być wdzięczne zachodniej cywilizacji za umożliwienie im awansu cywilizacyjnego, tymczasem jest dokładnie odwrotnie.
Cywilizacja zachodnia jest tym krajom nie tylko obca, ale wprost nieprzyjazna. Wraz z awansem ekonomicznym i cywilizacyjnym, upadają podstawowe kanony wartości oparte na zupełnie odmiennych niż w świecie zachodnim podstawach. To nie tylko podkopuje system uzależnień socjalnych, ale zagraża wprost utratą wpływów, i jednocześnie wyschnięciem złotonośnych źródełek dla pewnych warstw społecznych, w tym szczególnie dla wszelkiej maści kleryków.
Wiemy też na podstawie bardzo bliskich nam przykładów, co rodzi upadek wartości, destrukcja systemu społecznego i politycznego.

Używając tylko tych porównań i już pojawiających się sygnałów, daje się dostrzec, że w tej części świata wyrastają siły, którym nie obce będzie w pewnej chwili sięgniecie do zbankrutowanych ideologii, panowania, jeżeli nie nad światem, to przynajmniej nad regionem.
W takim to właśnie miejscu na świecie z wód oceanów wystaje Australia. Australia potrzebuje sojuszników, sojuszników silnych i zdecydowanych, mało tego, bezwzględnych w realizacji swych celów.

Jeżeli popatrzymy na najbliższe otoczenie, to przyjaciół tu znaleźć nie sposób. Realizowana przez pewien okres polityka Australii, dobrosąsiedzkich stosunków z krajami Azji i Pacyfiku okazała się mitem. Mitem obalonym nie bez aktywnego działania rządu Australii. Nie zmienia to jednak niczego, jedynie wyjaśnia kruchość tego rodzaju polityki.
Indonezja uznała, iż Australia wmieszała się w wewnętrzne interesy ich kraju poprzez aktywne wystąpienie w obronie ludności Wschodniego Timoru, byłej kolonii portugalskiej, zaatakowanej w przeszłości przez Indonezję i praktycznie od tego czasu okupowanej. Australia wmieszała się, zresztą za pośrednictwem ONZ w obronę rdzennej ludności tego terenu walczącej przeciw okupacji indonezyjskiej.

Brak tu wątpliwości, że działania Australii były podyktowane jej interesami gospodarczymi i politycznymi. Wschodni Timor położony w bezpośrednim sąsiedztwie Australii idealna baza dla transportu nielegalnych emigrantów z Azji do Australii, mało tego, jego oceananiczny szelf bogaty w złoża ropy i gazu.

Pretekst był dobry, masowe morderstwa dokonywane na ludnoœci Wschodniego Timoru, przez różne siły indonezyjskie i napływ do Australii zdesperowanych uchodźców z tego terenu.
Wschodni Timor uzyskał niezależność, jednocześnie prysł mit proazjatyckiej polityki Australii i wzajemnych dobrosąsiedzkich stosunków, obnażając dodatkowo już bezpośrednie militarne zagrożenie bezpieczeństwa Australii.

Jednostkom australijskim, płynącym do Wschodniego Timoru, posiadającym na to mandat ONZ, towarzyszyły okręty podwodne Indonezji. Do ataku tym razem nie doszło, ale.......... to o czymś świadczy.

Począwszy od tego momentu, stosunki Australii z Indonezją stały się otwarcie wrogie. Najwyżsi przedstawiciele rządu Indonezji jawnie rozpoczęli krytykować postępowanie australijskiego rządu i poszczególnych polityków. Zachowania polityków Indonezji odbiegały od wszelkich przyjętych norm w świecie dyplomatycznym cywilizowanego świata, przypominały czasami zachowania dzieci z piaskownicy. Mimo tej niedojrzałości zachowań istotnym była ich jawna wrogość.
Napisałem o tym wcześniej, że kraje tego rejonu rządzone są przez demokratyczne rządy i takim niby jest rząd Indonezji, ale......... Zdominowany przez frakcje muzułmańskie, jako że Indonezja to nominalnie największy kraj muzułmański.

Tu też tkwi sedno problemu. Rozdział władzy i religii w świecie islamskim jest zjawiskiem pozornym. Jeżeli władza jest “świecka”, to też niczego nie zmienia, musi się ona liczyć z muzułmańską większością i aby się utrzymać, realizować jej interesy.
Nikomu w dzisiejszym świecie nie jest obce stanowisko ekstremalnych środowisk islamskich, usiłujących uporządkować świat wedle swoich zasad.
Proszę się nie dać zwieść, ekstremizm islamski nie rodzi się z problemu palestyńsko-izraelskiej wojny, nie rodzi się za sprawą żadnej innej racjonalnej przesłanki. Ekstremizm ten zrodziły petrodolary, siła dostająca się w ręce nacji, nie przystosowanych socjalnie i politycznie do uczestnictwa w procesach dzisiejszego świata.

Ich poglądy, wrogość do obcych im zachodnich wzorców kulturowych nie zrodziła się dziś, ale dziś po raz pierwszy w historii uzyskała środki na realizację swych celów.
Rejon Azji i Pacyfiku nasycony jest tą ideologią wybitnie obficie. Kraje o populacji liczonej w setkach milionów, romansujące z zachodnią cywilizacją jedynie w takim stopniu, w jakim wymusza to na nich przewaga tych ostatnich we wszystkich dziedzinach, starają się obecnie o wywalczenie sobie wszelkimi metodami możliwie największego wpływu na globalną cywilizację. Wszelkimi metodami, a należy do nich też eskalacja zbrojeñ w tym rejonie. Nie tworzy się wielkich jednostek wojskowych, nie buduje się okrętów podwodnych w celu powiększenia plonów ryżu, cele więc są odmienne, - jakie....?? - To chyba nie budzi wątpliwości.

Ciekawe czy wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że jedna z głównych dróg oceanicznych, cieśniny i to naprawdę wąskie, łączące Ocean Indyjski i Pacyfik znajdują się właśnie w tym rejonie. Znaczenie ich dla światowej gospodarki i żeglugi może być jedynie porównane do Kanału Sueskiego. Ta bardzo istotna droga morska znajduje się głównie w zasięgu wód terytorialnych krajów o większości muzułmańskiej, jedynie południowe granice Cieśniny Torresa, to wody terytorialne Australii przylegające do jej północnych terytoriów.

Nie potrzeba zajmować całej Australii, nie potrzeba podbijać całego kontynentu, wystarczy zająć wąski pas północnego wybrzeża aby kontrolować w całości transport oceaniczny na jednej z najważniejszych morskich dróg planety.

Jeżeli ja dostrzegam takie możliwości, nie sądzę aby nie widzieli jej ideolodzy panowania Islamu na ziemi. Ich usiłowania tworzenia państw muzułmańskich w tym rejonie nie budzą wątpliwości co do celu ich zamierzeń.

Wymieniłem dotychczas jeden z ważnych i dalekosiężnych potencjalnych celów muzułmańskich systemów w tej części świata z którymi z racji swego położenia geograficznego spotyka się Australia. Jest jeszcze jeden, bardziej doraźny, ale nie mniej ważny. Australia “śmierdzi” muzułmańskiej ideologii tego rejonu tak jak komunistyczna Kuba Stanom Zjednoczonym. W obu tych przypadkach jest to nośnik obcych ideologii wpływających destrukcyjnie na systemy społeczno-polityczne, przez samą obecność w bezpośrednim sąsiedztwie i związaną z tym łatwość przenikania nie akceptowalnych wzorców.
Australia poparła w całej rozciągłości politykę USA, zwalczania światowego terroryzmu, poparła zdecydowanie wojnę przeciwko Irakowi, czyli opowiedziała się w sposób jednoznaczny po stronie USA. Oczywiście wywołało to falę oburzenia w krajach azjatyckich, zamanifestowano nam wrogość i nie szczędzono słów potępienia. Jednocześnie jednak z tym, jakoś zaczęto mniej się “obrażać” na Australię i jej polityków, zaczęto rozmawiać, nawet w tonie dość przyjaznym, oczywiście nie mam chęci tu nikogo przekonywać że szczerze. Jest to jednak dowód, że Australia, za którą stoi silny i zdecydowany potencjalny sojusznik, to nie ta sama Australia, która jest w tym rejonie świata sama, zdana na swe własne siły.

Bądźmy jednak realistami, zaangażowaliśmy się po stronie USA, nie znaczy to jeszcze wprost, że strona przeciwna uczyni to równie zdecydowanie w sytuacji gdy my tego będziemy potrzebować. Teraz rolą rządu australijskiego jest pokierowanie polityką w taki sposób, aby USA zainwestowały w Australii i uznały ten rejon ważnym dla siebie. Tylko wówczas możemy liczyć, że poparcie takiego sojusznika będzie miało odpowiednią wartość.

Oczywiście nie wszyscy w Australii popierają taką politykę rządu, opozycja ciągle stara się preferować pro azjatyckie opcje, wiele ugrupowań krytykuje proamerykańską politykę, są nawet tacy którym ciągle śni się “parasol ochronny” Commonwealthu z koroną brytyjską na czele, jeszcze inni pragną widzieć Australię jako samodzielną potęgę realizującą mocarstwową politykę. Aż nazbyt jasno widać jak złudne są te poglądy. Commonwealth z balastem krajów afrykańskich, gospodarczym i ideologicznym, mocarstwowość Australii oparta na 20 mln obywateli w porównaniu z paroma miliardami najbliższego otoczenia, aż wreszcie polityka proazjatycka, gdzie kraje te doskonale zdające sobie sprawę z przewagi nad Australię i chętnie zawrą układy na zasadzie takiej jak kija z d....
O ile obecnie Australia stara się umiejscowiæ w nowych realiach światowej polityki, nowej po ataku na WTC i kolejnym zamachu na Bali, o tyle reszta sceny politycznej świata przypomina raczej grę kiepskich marionetek, kierowanych przez nie znających się wzajemnie aktorów i nie bardzo wiedzących jaką sztukę właśnie odgrywają.

Weszliśmy w XXI wiek z bagażem problemów wieku poprzedniego, wniesionym do świata zupełnie odmiennych realiów. Niewielu dostrzega zasadnicze zmiany jakie zaszły w świecie. Nowa polityka ekonomiczna i postępująca globalizacja, zmieniła środki ciężkości finansowej bazy globalnej. O ile nadal utrzymują się jeszcze pewne różnice na tym polu, są one jednak wielokrotnie pozorne. Świat rynkowej gospodarki jest nieporównywalny ze światem gdzie w obiegu są waluty, jak kiedyś w Polsce, nazywane “Biletami Narodowego Banku Polskiego”. Nie istnieją w tym przypadku jednolite kryteria pozwalające określić co dana strona może osiągnąć, wyprodukować czy wreszcie sprzedać. Na takiej bazie powstały potęgi Azji, kraje niezmiernie liczne, znacznie przewyższające pod względem populacji świat zachodnich cywilizacji, opanowane przez ideologie często należące już do przeszłości w świecie zachodnim, aż wreszcie potencjalnie agresywne.
Tym krajom będzie trzeba stawić czoła, być może militarnie, bo już dziś sięgnęły niektóre z nich po technologie bardzo niebezpieczne dla trwania cywilizacji, jak na przykład Korea Płn., Pakistan, Chiny i India.

Największe moje obawy budzi beztroska krajów zachodniej cywilizacji właśnie wobec tego zagrożenia, podziały w NATO, gdzie dwa z pośród najważniejszych jej filarów Francja i Niemcy rozpoczęly “flirt” z Rosją i Chinami, w chwili gdy potrzebna jest szczególna jedność całej zachodniej cywilizacji do sprostania zagrożeniom stojącym już za progiem.

Autor: Witold Frenkiel

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl