Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Precz z partiami politycznymi               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Precz z partiami politycznymi 

29-10-2003

  Autor: Wojciech Woźniak

Partia polityczna to określenie wyklęte w języku polskiej polityki. Organizacje pełniące de facto funkcje partii politycznych już od dawna unikają tego pojęcia w swoich nazwach. Zdaje się, że ostatnią organizacją firmująca się nazwą zawierającą słowo partia była Polska Partia Socjalistyczna Piotra Ikonowicza. Dziś zamiast tego niechcianego słówka stosuje się całą gamę synonimów. Wyklęte zostało również słowo polityczny, używane obecnie jedynie jako synonim wyrażenia „stanowiący element partyjnych rozgrywek”. Jeśli polski polityk chce dziś odeprzeć zarzuty pod swoim adresem, albo pod adresem swoich działań mówi, że mają one charakter polityczny. Ma to oznaczać, że może i są zasadne, ale jednocześnie wynikają ze złej woli krytyka, który kieruje się chęcią osłabienia autorytetu krytykowanego. W ten sposób polityk odpierając zarzut mówi, że jest on niemerytoryczny a jednocześnie sam przenosi dyskusję na grunt niemerytoryczny skupiając się na intencjach adwersarza, zakładając przy tym jego złą wolę.

 

 

Tymczasem „polityczny” oznacza wszak odnoszący się do sfery politycznej, czyli do tego obszaru działań, w którym się poruszamy gdy wychodzimy z własnego domu. Jeśli wokół słyszymy wciąż, o politycznych zarzutach jako najniższych gestach naszych polityków, to – choćbyśmy nie chcieli – dojdziemy w końcu do wniosku, że owe „polityczne” jest złe i najlepiej trzymać się od tego z daleka.

Podobny los spotkał słowo partia. Kiedyś oznaczyło ono po prostu grupę ludzi związaną rodzajem braterstwa – czy to wspólnym celem, czy wspólnymi ideałami. Nie przypadkiem organizacje łączące ludzi o podobnych ideałach i dążących do podobnych celów w ramach wspólnoty państwowej nazwano właśnie partią z dodatkiem słowa polityczna, aby oznaczyć, że chodzi tu o najszerszą wspólnotę ludzką posiadającą pewien wspólny cel.

Współczesna politologa dopracowała się dwóch definicji partii politycznej. Pierwsza mówi, że partią jest grupa osób złączona wspólnymi ideałami i wartościami. Kładzie więc nacisk na funkcję integrującą. Tak pojmowana partia ma przede wszystkim cele we wspólnym trwaniu i realizowaniu wyznaczonych sobie zadań wynikających ściśle z wartości łączących jej członków. Należy przy tym założyć, że są to rzeczywiste wartości a nie tylko suma interesów poszczególnych członków organizacji. Druga definicja mówi że partia polityczna jest grupą osób dążących do zdobycia, sprawowania i utrzymania władzy. W domyśle cel ten ma być środkiem do realizacji celów partii – czyli określonego programu społecznego i gospodarczego. Jak łatwo zauważyć obie definicje są komplementarne i złożone razem dość dobrze opisują rzeczywistość. Można też oba ujęcia potraktować jak różne spojrzenia na rzeczywistość. Wówczas powstaną dwa modele partii politycznej. Operacji takiej dokonał prof. Jerzy Sielski, który stwierdził, że w Polsce współczesnej partie polityczne postrzegane są przede wszystkim w kontekście drugiej definicji, a więc jako grupa, której jedynym celem jest dążenie do zdobycia i utrzymania władzy. Nie ma już żadnego innego celu, władza i związane z nią przywileje są wszystkim czego oczekują członkowie partii politycznej – tak myśli przeciętny Kowalski. 

Źródła takiej opinii tkwią zarówno w postępowaniu członków partii politycznych jak i w języku, którym owi się posługują oceniając wzajemnie swoje kroki. Po zdewaluowaniu pojęcia polityczny przyszedł czas na odebranie wartości słowu partia. Partyjnictwem zaczęto nazywać wszystko, co kojarzyło się z działaniami we własnym interesie a nie na korzyść dobra wspólnego. Z czasem nadużywany epitet zaczął pasować do wszystkich ugrupowań i do wszystkich działań.

Słowa utytłane błotem przestały się podobać zarówno wyborcom jak i samym politykom. Nastąpiła więc ucieczka od zabrudzonych słów. Od dawna już zamiast o przestrzeni politycznej mówi się o przestrzeni publicznej, zaś zamiast partia – używa się całej gamy określeń; od platformy po stowarzyszenie. Owa ucieczka przeniosła się nawet ze sfery werbalnej w sferę organizacyjną. Pierwszy przykład dala Platforma Obywatelska, która do wyborów poszła jako.. Platforma. I dopiero później, jakby już oddychając z ulgą, że nie grozi jej niechęć wyborców związana z pojęciem partii, z pewnymi kłopotami, stała się partią polityczną (pozostając jednak przy swej nazwie konsekwentnie „niepartyjnej”). Podobna drogą zdaje się iść teraz Stowarzyszenie Ordynacka, które po krótkiej dyskusji ogłosiło wreszcie, że rusza do dzieła: będzie przymierzać się do roli partii ale jako Stowarzyszenie.

Słowa mają moc ogromną. Czasem nazwanie rzeczy w okreslony sposób potrafi zmienić jej właściwości – odpowiednio rzecz dowartościować, albo przeciwnie zdewaluować. Nazwanie sprzedawcy obwoźnego van sellerem z miejsca podnosi jego prestiż. Podobnie unikanie mówienia o rzeczach złych, przybierające formę tabu, jest sposobem na odsunięcie zagrożenia. Mimo że jest to zabieg magiczny, ludzie bardzo chętnie się doń uciekają – także w polityce.

Autor: Wojciech Woźniak

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl