Jest tu dużo Rosjan, są dobrymi klientami i ich szanuję , jednak nie podoba mi się to co robią w Gruzji- mówi z powagą – to nie jest sprawiedliwe, że małe państwo nie ma nic do powiedzenia w starciu z dużym- argumentuje. Jednak przed rozmową rozgląda się, czy obok niego nie siedzi żaden turysta. Nie chciałby go urazić, tym bardziej że jest to jego główne źródło dochodu. Rozmowa, mimo barier językowych, znajomość angielskiego na Rodos nie jest wcale tak powszechna jak być powinna, pozwala na poznanie zupełnie innego spojrzenia na rzeczywistość. Spojrzenia człowieka który patrzy na wszystko nie tylko z perspektywy kilkuset kilometrów, ale także człowieka o innej mentalności. Polska? Warszawa, Kraków… i chyba bracia rządzą? - to kwintesencja wiedzy Yanisa o Polsce.
Chodząc po krętych i wąskich uliczkach miasta Lindos na południowym-wschodzie Rodos, napotykamy się na starą, jedną z najstarszych tawern. Warto zajrzeć i porozmawiać z miejscowymi, o ile oczywiście nie będzie to akurat pora siesty. Bardzo chętnie rozmawiają o tym co ich boli, w szczególności o bezrobociu, turystach. Odnosi się nieodparte wrażenie, że poza własnym ogródkiem, ludzie ci są mało zainteresowani polityką.
Oprócz tawern warto zwiedzić okoliczne rozlewnie wina. Do najlepszych należą : C.A.I.R i Emery. Wina z Rodos nie zachwycają bukietem ani smakiem, należą jednak do niewątpliwych atrakcji wyspy. Przy odrobinie szczęścia można porozmawiać z właścicielem a także degustować różne rodzaje win. Czy warto? Zapewne tak, chociaż może lepiej poświęcić czas na oglądanie wyspy.
Idealną porą do wypoczynku na Rodos są albo ostatnie dni sierpnia i pierwsza połowa września, lub też maj/czerwiec. W lipcu i sierpniu bywa nieznośnie gorąco i wilgotno. Szczerze polecam wyprawę na wyspę słońca, kiepskiego wina i ospałego życia.