Decyzja dotycząca wprowadzenia pakietu klimatyczno-energetycznego będzie musiała zostać podjęta w sposób jednolity. Oznacza to, że kraje Wspólnoty mają czas do grudnia, kiedy to odbędzie się kolejne spotkanie, aby wypracować stanowisko szanujące realne interesy każdego z państw, tak ,aby uniknąć groźby weta i w efekcie fiaska całej inicjatywy.
Jedynym, standardowym minusem, jaki pozostawił po sobie szczyt w Brukseli, jest stosunek prezydenckich ambicji do kompetencji premiera. Niesmak, jaki pozostał w Brukseli, jest wynikiem tego, że obydwaj politycy zadbali o dodatkową „atrakcyjność” sporu i urozmaicenie go o kolejne absurdy specyficzne tylko dla naszego kraju. To bardzo przykre, że po raz kolejny przeniesiono polityczną, krajową walkę na arenę międzynarodową.
Sytuacja, w której nie wypracowano najlepszego rozwiązania, ma swoje korzenie w determinacji (a raczej jej niedoborze) zainteresowanych do poczynienia zdecydowanych kroków w tym kierunku. Na konferencji prasowej po zakończeniu negocjacji, premier Donald Tusk dał po raz kolejny do zrozumienia, że jest zainteresowany oddaniem sprawy w ręce Trybunału Konstytucyjnego. Spór kompetencyjny faktycznie może mieć swój kres, po wyroku w/w instytucji. Problem polega na tym, że Pałac Prezydencki sceptycznie odnosi się do pomysłu szefa rządu i uparcie obstaje przy swoim stanowisku. Nic dziwnego. Sytuacja, w której Lech Kaczyński zablokowany przez organ sprawiedliwości nie będzie miał żadnego realnego wpływu na politykę zagraniczną, nie rokuje dobrze na bliską perspektywę walki o reelekcję. Zakładam oczywiście, że wyrok będzie na korzyść rządu. Brak zaufania środowiska prezydenta do oceny sytuacji przez TK jest efektem nie do końca uczciwej gry, jaką wobec tej instytucji prowadził były premier Jarosław Kaczyński.
Negatywnie do całego zamieszania podchodzi polskie społeczeństwo, które jest już wyraźnie zmęczone i zażenowane nową „wojną na górze”. Wg sondaży, coraz więcej osób zaczyna mieć obojętny stosunek wobec zaistniałej sytuacji między premierem i prezydentem. A nie ma nic gorszego dla społeczeństwa obywatelskiego, jak obojętność samych jego podmiotów oraz brak zaufania do ośrodków decyzyjnych. Wiele osób zdaje sobie sprawę, że ocena naszego kraju w Europie jest konsekwencją stylu w jakim Polska jest reprezentowana na zewnątrz. A za styl ten rzadko dostajemy wysokie noty co w efekcie daje dość mizerny obraz kondycji polskiej polityki i mentalności rządzących.
Światełkiem w tunelu wydaje się być ewentualna zmiana Konstytucji polegająca na szczegółowym określeniu funkcji i kompetencji Prezydenta RP oraz Rady Ministrów na czele z jej Prezesem w zakresie polityki zagranicznej. Podział obowiązków powinien zawierać takie kwestie, jak reprezentowanie Polski podczas międzynarodowych szczytów, podpisywanie umów międzynarodowych (określenie przypadków podobnych do sytuacji związanej z podpisaniem umowy na budowę tarczy), prowadzenie negocjacji, prezentowanie stanowiska itp. Bez tego nie będzie można uniknąć takich sytuacji, jakich byliśmy świadkami podczas minionego szczytu oraz wielu innych, które miały podobny przebieg. Problem w tym, jak z kolei osiągnąć porozumienie parlamentarne niezbędne w przypadku próby zmiany Ustawy Zasadniczej.