Przepychanek koalicyjnych ciąg dalszy. Jarosław Kaczyński potwierdza, ż jeśli pakt stabilizacyjny pomiędzy PiS, LPR a Samoobroną nie będzie funkcjonował tak, jak należy, mogą czekać nas przedterminowe wybory.
Poparcie dla ewentualnego wniosku o samorozwiązanie sejmu zadeklarowało już SLD. Samoobrona sprzeciwia się takiemu pomysłowi, natomiast niewiadomo, jak zachowałaby się LPR. Jeszcze w tym tygodniu ma dojść do spotkania rady sygnatariuszy paktu, czyli szefów ugrupowań, które go podpisały.
Według przedstawicieli partii rządzącej, PiS jeszcze w marcu może złożyć wniosek o samoskrócenie kadencji. Marszałek Marek Jurek mówił dzisiaj, że w przypadku takiego scenariusza, wybory mogłyby się odbyć w maju.
Jarosław Kaczyński pytany na konferencji prasowej, czy PiS złoży w marcu wniosek o samorozwiązanie parlamentu odpowiedział, że zależy to "od dalszej sytuacji w porozumieniu". Szef PiS powtórzył wyrażoną niedawno opinię, że pakt jest "bardzo poważanie zagrożony". Szef PiSu nie wyklucza również scenariusza, że to rząd zwróci się do Sejmu z wnioskiem o udzielenie wotym zaufania. W przypadku jego braku czeka nas długa trójstopniowa droga powstania nowego rządu i wybory w przypadku niepowodzenia w powstaniu jakiejś nowej koalicji.
Kaczyński zastrzega jednocześnie, że to, czy rząd zwróci się o wotum zaufania, zależy tylko od premiera Marcinkiewicza.
Reakcje na kolejną groźbę przedterminowych wyborów, która zahacza o szantaż, są wszelakie. Dla Romana Giertycha złożenie wniosku o samorozwiązanie będzie równoznaczne z wypowiedzeniem paktu, Andrzej Lepper nadzieje pokłada w zapowiadanym spotkaniu rady sygnatariuszy, dla Jana Rokity natomiast jest to „straszenie koalicjantów”, koalicjantów, którym to „nagannym i przykrym procesie” Platforma uczestniczyć nie będzie.