Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Społeczeństwo / O demokracji, społeczeństwie i tym, że telewizja kłamie czyli… Finał „Mam talent!”               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
07-10-2007

  Zmanipulowane dowody ministra?

28-08-2007

 

20-09-2006

 

25-05-2006

 

+ zobacz więcej

O demokracji, społeczeństwie i tym, że telewizja kłamie czyli… Finał „Mam talent!” 

04-12-2008

  Autor: Kacper Szulecki

Co ma finał teleturnieju do polityki? Wbrew pozorom – sporo. Kiedy bowiem pojawiają się symptomy manipulacji społeczeństwem i wartościami przez elity, wchodzimy na terytorium polityczne. W końcu – trzeba bronić społeczeństwa. Chociaż samo potrafi się nieraz obronić, czasem nawet bezwiednie.

 

 

W sobotni wieczór 29. listopada telewidzowie wybrali zwycięzcę i laureata drugiego miejsca programu „Mam talent!”, według obiegowej opinii „najpopularniejszego show sezonu”. Tu można by postawić kropkę i przejść nad tym niezmiernie frapujacym faktem medialnym do porządku dziennego. Ale chyba warto się na chwilę zatrzymać i umieścić sobotni finał w szerszym kontekście oraz uszczegółowić. Zaskakujący był wynik telefonicznego i sms-owego głosowania telewidzów. Otóż, pierwsze miejsce zajął duet „Melkart Ball”, który wymyka się klasyfikacjom, etykietkom i szufladkom. Najtrafniej można go chyba określić jako żywe rzeźby antyczne – szczególnie, że sama nazwa odnosi się do fenickiego boga. Połączenie akrobatyki i baletu, prezentujące niezwykłe figury z własnych ciał przy akompaniamencie bardzo spokojnej muzyki fortepianowej. Drugie miejsce zajęła 11-letnia Klaudia Kulawik, dziewczynka zdająca się być inkarnacją Czesława Niemena, obdarzona nie tylko głosem monumentalnym niczym pomnik Bitwy Narodów pod Lipskiem, lecz także wykonująca repertuar, który telewizje (nie tylko komercyjne) skazały dawno na wymarcie, kontrastujący dodatkowo z widokiem małej dziewczynki w białych podkolanówkach.

Komentując ich występy, jurorzy owszem, używali takich słów jak „piękno” czy „emocje”, nie potrafili jednak uchwycić sedna różnicy laureatów dwóch pierwszych miejsc i reszty, nota bene utalentowanych finalistów. Gdzieś między występami talentów rozrywkowych udało się przemycić elementy artystyczne, a różnica podstawowa to właśnie dychotomia sztuka/rozrywka. Granica jest oczywiście płynna, jednak każdy kto widział finałowe występy mógł poczuć ją na własnej skórze.

Najdziwniejsze jest to, że „sztuka” w dzisiejszej telewizji to raczej etykietka kwalifikująca program do przesunięcia w ramówce na przyjazne telewidzom godziny takie jak np. kwadrans po pierwszej w nocy. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Według powszechnie panującej opinii telewidz nie chce oglądać niczego, co z kolei snobujący się na intelektualizm lubią określać mianem „ambitnego”. W ostatnich latach spadek jakości telewizyjnych programów jest nie tyle zauważalny co po prostu załamujący. Ukoronowaniem degrengolady jest chyba (miejmy nadzieje) pukający w dno od spodu program „misyjny” telewizji publicznej, w którym tak zwane gwiazdy i jurorzy obrzucają się na lodzie – błotem.

Nagle na przyprawiającej o ból zębów scenie „showbiznesu”, pełnej mnożonych w nieskończoności i zdecydowanie ponad potrzebę „gwiazd”, „gwiazdeczek” i ich dzieci – celebrities trafnie określanych jako „znani z tego, że są znani”, pojawia się program, zbudowany na zupełnie innej zasadzie. Jak sama nazwa wskazuje „Mam talent!” wybiera uczestników nie na podstawie ich „parcia na szkło”, ale według całkowicie merytokratycznej kategorii „talentu” – rozumianego bardzo szeroko, od śpiewania, przez gimnastykę po granie Mozarta na źdźble trawy. To już sam w sobie postęp. Bywały już programy o śpiewaniu czy tańczeniu, ale zakres swobody wyrazu uczestników był w nich bardzo ograniczony – w mikroskopijnej „Szansie na sukces” uczestnicy są ograniczeni repertuarem jednego wykonawcy, w reżyserowanym „Idolu” wpadają w ręce stylistów rzeźbiących z nich sztampowe i plastikowe pseudo-ikonki popkultury, zaś programy taneczne udowadniają tylko, że po odpowiedniej obróbce nawet dębowy pniak może wywinąć hołubca. W tym kontekście „Mam talent!” jest naprawdę powiewem świeżości.

Kiedy do uczestników nieznanych, ale mogących dać się poznać, ponieważ naprawdę coś potrafią, dodamy jeszcze możliwość pozytywnego głosowania – dochodzimy do sedna tej rewolucyjnej w warunkach polskiej telewizji mieszanki. Kiedy nagle zapytano telewidzów o to, co chcą oglądać, wybrali niespodziewanie wykonawców, których żadna telewizja sama z siebie by im nie zaserwowała. Nawet sami zwycięzcy nie mogli uwierzyć, kiedy ich nagradzano. Czy gdyby przyszli do jakiejkolwiek stacji telewizyjnej mówiąc: „Chcemy zaprezentować akrobatyczny balet do muzyki fortepianowej” albo „Zamierzam zaśpiewać piosenkę, ze słowami Jaskółka błyskawica w kościele obumarłym/Tnie jak czarne nożyce lęk który ją ogarnia” przepuszczono by ich choćby przez portiernię? Nie do pomyślenia. Ale właściwie – dlaczego? Czy polska publiczność aż tak zmieniła się od 1989 roku – czemu kiedyś na festiwalu w Opolu Marek Grechuta mógł zdobyć nagrodę publiczności śpiewając teksty Witkacego czy Tadeusza Nowaka? Być może chodzi po prostu o to, że taka muzyka jest marginalizowana i odgórnie wyprowadzana z imprez głównego nurtu?

Czy publiczność jest faktycznie „głupia” i „niewyrobiona”, czy po prostu łatwiej jest zaserwować jej bezwartościową papkę? Wyniki finału „Mam talent!” to prztyczek w nos elit rządzących polskimi mediami, mających za nic społeczeństwo i jego prawdziwe potrzeby i gusta a z „misji” mediów publicznych robiących pośmiewisko. Są także dowodem na to, iż demokratyzacja – czyli po prostu oddanie społeczeństwu możliwości podejmowania decyzji w sprawach, które w ten czy inny sposób go dotyczą – potrafi nieść za sobą niespodziewane skutki. Poza głosowaniem, już sama popularność tego programu powinna dawać do myślenia – może najwyższa pora udostępnić czas antenowy ludziom wartościowym i mającym coś ciekawego do powiedzenia i pokazania, a marginalizować nie trzymające żadnego poziomu „gwiazdki” portali plotkarskich?

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  Tak,

(~teri, 04-12-2008 18:19)

Opis: to prawda,nareszcie ktos wypowiedzial na glos opinie i spojrzenie na poziom TVP.....

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl