Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Ogólne / Nie do końca wolne               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
06-01-2011

 

16-12-2010

  Medialny prezydent Komorowski

28-10-2010

  Skradziono laptopy dziennikarzom

14-08-2010

 

07-08-2010

 

19-07-2010

 

08-03-2010

 

+ zobacz więcej

Nie do końca wolne 

09-03-2006

  Autor: Wojciech K. Szalkiewicz

Uchwalając w 1984 r. Prawo prasowe, ustawodawca widział w działalności dziennikarzy nie tyle pracę pracowników najemnych, ile swego rodzaju powołanie i w tym właśnie kontekście ujął ich prawa i obowiązki, stwierdzając, że zadaniem dziennikarzy jest służba społeczeństwu i państwu. W toczącej się obecnie dyskusji na temat wolności mediów argumenty obu stron, Prawa i Sprawiedliwoci oraz dziennikarzy, zaczerpnięte są z poprzedniej epoki.

 

 

Uchwalając w 1984 r. Prawo prasowe, ustawodawca widział w działalności dziennikarzy nie tyle pracę pracowników najemnych, ile swego rodzaju powołanie i w tym właśnie kontekście ujął ich prawa i obowiązki, stwierdzając, że zadaniem dziennikarzy jest służba społeczeństwu i państwu. W toczącej się obecnie dyskusji na temat wolności mediów argumenty obu stron, Prawa i Sprawiedliwoci oraz dziennikarzy, zaczerpnięte są z poprzedniej epoki.

Kwestia wolności mediów sięga lat 70. i 80. kiedy to „wolne media” oznaczały wydawnictwa podziemne, które publikowały informacje z drugiego obiegu, a więc z pominięciem cenzury. Jednak i wówczas nie były one „wolne”, ale służyły walce z określoną ideologią – komuną. Przedstawiane w nich fakty były interpretowane zgodnie z „linią programową redakcji”, a więc miały przedstawiać opozycyjną „prawdę” o konkretnych wydarzeniach i faktach.

A „prawd”, jak głosi znane powiedzenie, przytaczane dawniej choćby przez ks. Tischnera, jest kilka: od „świętej prawdy” przez „też prawdę” aż po „g… prawdę”. Była też „Prawda” drukowana w milionach egzemplarzy.

Obecnie, w dobie gospodarki rynkowej zapisana w Prawie prasowym „służba społeczeństwu i państwu” budzi głęboki sprzeciw niektórych środowisk dziennikarskich podkreślających, że ich zadaniem jest dostarczanie informacji lub wręcz ich sprzedawanie.

Stąd też norma etyczna i prawna dotycząca „szczególnej staranności i rzetelności dziennikarza” (Art. 12 pkt 1 Prawa prasowego) wymaganej przy przedstawianiu informacji, w dobie „tabloidyzacji” mediów, poświęcana jest stosunkowo często w imię uzyskania jak największej „sensacyjności” informacji.

Współczesne media nie są przezroczystym, bezstronnym przekaźnikiem tego, co uda im się dostrzec. Informacje, oprócz czysto merytorycznej obróbki, wpadają w pole rażenia krzyżujących się ze sobą interesów politycznych, ekonomicznych, a nawet towarzyskich, które mają wpływ na to, co pisze dziennikarz lub co publikuje redakcja.

Znamienny jest tu przykład niemieckiego dziennika „Süddeutsche Zeitung” „ukaranego” przez Lufthansę wycofaniem gazety z pokładów swoich samolotów za tekst o mętnej polityce płacowej firmy. Co ciekawe, niezależnej dziennikarce, która później opisała całą sprawę, publikacji tekstu odmówiły niemal wszystkie niemieckie gazety, przerażone wizją kary, jaka spotkała „SZ”. Tekst wydrukował w końcu brytyjski „The Guardian”. Dopiero trzy tygodnie po aferze materiał na ten temat pokazała publiczna niemiecka telewizja ARD.

Stąd, o ile gazeta deklaruje „niezależność” od władzy – oznacza to w większości wypadków, że nie dostała i nie ma szans na otrzymanie intratnych ogłoszeń. Najczęściej, też za pomocą „niezależnej gazety” na ręce władzy patrzy była władza – obecny redaktor naczelny, lub wydawca, który w ten sposób przygotowuje sobie grunt pod następne wybory. O dobre imię władzy dba z kolei gazeta „reżimowa”, która za pieniądze podatników, pod hasłem „przezroczystości władzy” i informowania o jej poczynaniach oraz decyzjach, kreuje jej wizerunek, który za chwilę potrzebny będzie do wygrania kolejnych wyborów.

Nie zawsze też dziennikarz czy media będą świadomie wprowadzały w błąd, mijały się z prawdą. Nieraz może to być wynikiem niepełnej znajomości stanu rzeczy przy nieświadomości znaczenia, jaką będzie miało wykorzystanie informacji przez dziennikarza. Mark Twain „dorzucał”: „Żurnaliści odzwierciedlają zawsze głupotę opinii publicznej”.

Współczesne media, w tym także polskie, są normalnymi przedsiębiorstwami, których funkcjonowaniem rządzi przede wszystkim Kodeks spółek handlowych, a nie Prawo prasowe. Znajdują się w prywatnym posiadaniu i są poddane ekonomicznym prawom podaży i popytu. Działają w ramach wysoce konkurencyjnego systemu, a zatem pomyłka w ocenie sytuacji rynkowej prowadzi do bankructwa, czego najlepszym przykładem może być historia dziennika „Życie” Tomasza Wołka czy „Nowego Dnia” Agory.

Gazeta, stacja radiowa, stacja telewizyjna czy portal internetowy muszą przynosić dochód. Ten zaś związany jest z nakładem gazety i jej poczytnością lub słuchalnością i oglądalnością w przypadku radia i telewizji, które przyciągają reklamodawców.

Dla przykładu prasa w krajach kapitalistycznych jest jedynym towarem sprzedawanym systematycznie poniżej swojej wartości, czytelnik bowiem bezpośrednio pokrywa niespełna 30 proc. kosztów jej redagowania, drukowania i rozprowadzania. Resztę dostaje pozornie za darmo. Tę resztę „pokrywają” bowiem wpływy z reklamy.

Ma to olbrzymi wpływ na „wolność” mediów. Reklama ma podstawowe znaczenie dla komercjalnego komunikowania masowego. Media na użytek ogłoszeniodawców tworzą nowy towar: publiczność, którą można sprzedać agencjom reklamowym. Trzeba przecież pamiętać, iż ogłoszeniodawcy nie kupują powierzchni w gazetach czy minut w radiu lub telewizji, za co – przynajmniej formalnie – płacą. W istocie kupują samych odbiorców, a właściwie ich uwagę oraz możliwości popytu na oferowane im towary i usługi.

Dlatego też „ten, kto opłaca orkiestrę, ma wpływ na jej repertuar”. Media przekazywały będą to, na co jest zapotrzebowanie ze stron ich odbiorców i w takiej formie, w jakiej będzie im się to najbardziej podobało. Aby „prawda” była więc prawdą musi być atrakcyjnym dla odbiorcy produktem. I tylko w takiej formie może trafić na łamy lub antenę mediów.

A dziennikarze, w świetle obowiązującego prawa „mają obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji” (Art. 10 ust. 2 Prawa prasowego). Działalność z nią sprzeczna „stanowi naruszenie obowiązku pracowniczego” (ust. 2) – tym samym jest prostą drogą do stania się dziennikarzem „niezależnym”, czyli nie mającym zatrudnienia (a tym samym możliwości publikacji) w żadnej redakcji.

I czy to się braciom Kaczyńskim podoba, czy nie, jak na razie atrakcyjniejsze dla mediów i ich odbiorców jest ich krytykowanie. I sytuacji tej nie zmieni nawet sugerowany przez Jarosława Kaczyńskiego „bunt w redakcjach”. Peany na cześć PiS są na razie towarem mało atrakcyjnym, nie wróżącym sukcesu rynkowego.

Zamiast wypowiadać wojnę mediom, powinni skorzystać z doświadczeń premiera Kazimierza Marcinkiewicza, któremu udało się prasę pozyskać, co skutkuje bardzo wysokimi notowaniami jego osoby w opinii społecznej.

Powinni też pamiętać, że wśród 36 kategorii zawodowych cieszących się największym prestiżem na 36. pozycji znalazł się „działacz partii politycznej”, na 35. miejscu „poseł na Sejm”, a na 34. – „minister”. „Dziennikarz” zajął pozycję 7.

Autor jest dziennikarzem, medioznawcą, specjalistą ds. marketingu politycznego, autorem takich książek, jak m.in.: „Kandydat, czyli jak wygrać wybory”, „Marketing polityczny. Barw walki”.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl