Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Wojna i pokój               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Wojna i pokój 

27-03-2003

  Autor: Adam Zawadzki

Stanowcze odrzucenie wojny pojawiło się po raz pierwszy chyba we wczesnośredniowiecznej sekcie manichejczyków. Dzieląc świat na dwa rozdzielne wymiary: dobra i zła, wszelkie formy wojskowości zaliczyli do świata zła. Św. Augustyn z Hippony (IV-V w.) – w młodości członek sekty, później biskup, odrzucił ową dychotomię i uznał konieczność utrzymywania przez państwo wojska w celu prowadzenia wojny sprawiedliwej, czyli wszczynanej w imię dochodzenia słusznych praw i wyrównywania krzywd. Większą popularność zyskiwały doktryny pokojowe wraz z rozwojem mieszczaństwa i przeżywaniem się feudalizmu. Etos miecza był wypierany przez etos sakiewki. Dla kupców korzystny był stan pokoju, bo wówczas mogli swobodnie prowadzić swoje interesy. U podstaw pokojowego państwa w koncepcji Erazma z Rotterdamu (XV-XVI w.) również znalazło się odrzucenie stanowości feudalizmu na rzecz republiki obywateli. Tak skonstruowane państwo umożliwiało właściwa ocenę, czy wojna jest sprawiedliwa czy nie, i czy należy do niej przystąpić. Erazm był bowiem przeciwnikiem wszelkiej wojny, zaś jej ostateczność widział tylko w formie wojny obronnej, o której decydować powinni wszyscy obywatele. W Polsce pierwsi „pacyfiści” pojawili się wraz z reformacją w postaci braci polskich – arian (XVI w.), którzy przypinając do pasów drewniane miecze demonstrowali niechęć wobec przemocy. Powracali więc polscy arianie do manichejskich modeli.

W epoce Oświecenia poszukiwano źródeł przemocy: Hobbes (XVI-XVII w.) umiejscowił je w naturze człowieka malując obraz przedspołecznej wojny wszystkich ze wszystkimi, Rousseau (XVIII w.) natomiast wierzył w dobroć natury ludzkiej – mit dobrego dzikusa, skażonego przez wytwory cywilizacji takie jak własność prywatna. Wreszcie pojawił się Marks (XIX w.), który ludzką agresję zamienił w refleks stosunków społecznych, głosząc, ze ich właściwe ułożenie wyeliminuje wszelkie wojny. Najpierw jednak kazał klasie robotniczej stoczyć wojnę o pokój. Wstrząs pierwszej wojny światowej obudził w Europie falę pacyfizmu, który okazał się bezpłodnym i bezsilnym ruchem niezdolnym zapobiec większym jeszcze nieszczęściom drugiej wojny światowej.

Pacyfizm często krytykowany jest jako postawa defetystyczna i bierna. Zarzucano mu rozchwianie skali wartości. Twierdzono, że ponad wszystko wynosi biologiczne trwanie organizmu i jego nienaruszalność. Idąc dalej uznawano, iż pacyfizm głosi, że największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka, jest uszkodzenie jego ciała lub utrata życia. Odpowiedzią pacyfistów było stwierdzenie, że trudno bronić jakikolwiek wartości będąc martwym. Historia zweryfikowała jednak postawy pacyfistyczne pod koniec lat trzydziestych. Konferencja Monachijska miała zagwarantować Europie pokój za cenę ustępstw, z tym, że ofiara złożona Hitlerowi przez mocarstwa nie dotyczyła bezpośrednio ich samych. Wiele od tamtego czasu się wydarzyło, choć zapewne pozostały ugrupowania pacyfistyczne negujące wojnę w ten właśnie irracjonalny sposób.

Nowe znaczenia pojęciu pacyfizmu nadal Mahatma Gandhi. Na fundamencie filozofii indyjskiej i chrześcijańskiego pojęcia caritas zbudował nowe pojmowanie ahimsy (wyrzeczenia się przemocy). Również hinduski mędrzec krytykował pacyfizm oskarżając tę doktrynę o bierność. Jego ahimsa była podstawą dla teorii biernego oporu. Wychodził z założenia, że każdy przeciwnik (a nie wróg) jest takim samym człowiekiem. Fakt, iż jest on po drugiej stronie i sprzeciwia się naszym racjom wynika z jego niewiedzy lub złych intencji. W obu przypadkach – bo trudno ocenić motywy postępowania – należy dążyć do wyprowadzenia go z błędu. Zarówno bowiem niewiedza jak i kierowanie się złymi intencjami wynika z zagubienia Prawdy. Zabicie przeciwnika lub uszkodzenie jego ciała uniemożliwia mu dotarcie do prawdy. W ten sposób uczestnik Satyagrahy (tak Gandhi nazwał swój ruch oporu) staje się odpowiedzialny za przeciwnika, za jego postępy na drodze odkrywania Prawdy. Troska o byt fizyczny staje się u Gandhiego środkiem, ale w odniesieniu do przeciwnika. To właśnie z powodu obawy, że on zostanie skrzywdzony następuje rezygnacja z przemocy. Jest to zupełne odwrócenie sytuacji europejskiego pacyfizmu, który woła: Let the boys back home!. Życie bojownika Satyagrahy stało na dalszym planie, choć oczywiście troska o ciało jako pomieszczenie duszy nie była obca Gandhiemu, ale zdecydowanie sprowadzała się do ascezy mającej uczynić z ciała sprawne narzędzie duszy.

Dzisiejszej cywilizacji zachodniej bliżej jednak do pacyfizmu niż do ahimsy. W centrum systemu wartości znajduje się człowiek, ale nie pojmowany abstrakcyjnie jako ideał, ale konkretny człowiek, najbliższy – rodzina. Wartością dla której gotowi jesteśmy poświęcić nawet nasze życie są właśnie najbliżsi – dzieci, współmałżonek, rodzice. Wzywając do wojny obronnej nie mówi się dziś o Ojczyźnie ale o obronie domu, „bezpiecznej przyszłości dla naszych dzieci”. Zdaje się że takie uzasadnienia przeważały przed amerykańskim atakiem. Częściej mówiło się o przeciwdziałaniu atakom terrorystycznym (na terytorium amerykańskie) niż o próbie wyzwolenia społeczeństwa irackiego spod jarzma dyktatury.

Autor: Wojciech Woźniak

 

 

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl