Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Ogólne / Zasady walki z cieniem               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
17-04-2006

 

23-01-2006

 

22-01-2006

 

+ zobacz więcej

Zasady walki z cieniem 

21-03-2006

  Autor: Witold Filipowicz

Jest w sporcie takie pojęcie – walka z cieniem. Polega to na staczaniu pojedynków z wyimaginowanym przeciwnikiem. Jeden ze sposobów treningu, przygotowujący do rzeczywistych starć z rzeczywistym przeciwnikiem. Dla postronnego obserwatora takie machanie rękami i nogami, wymierzając ciosy w próżnię, może wydawać się zabawne i bez sensu. Ale tak nie jest. Efekty takich treningów dają rezultaty w prawdziwych walkach.

 

 

Czy da się takie sposoby walki z fantomami przenieść na inne dziedziny życia? Zapewne tak, przynajmniej kilka dałoby się wskazać jako sposoby przygotowania do prawdziwych starć. Choć już nie siłowych, lecz walki umysłów, umiejętności intelektualnych, osobowości, sposobów rozwiązywania problemów. I to też się sprawdza. Ćwiczenie umysłów na hipotetycznych problemach, które jednak sprawiają całkiem realni przeciwnicy.

Nieco mniej zrozumiale wyglądają takie ćwiczenia, gdy bywamy świadkami teoretycznie realnych starć z całkiem realnymi przeciwnikami, ale wrażenie machania rękami w próżni jakoś nie może nas opuścić.

Od kilkunastu lat nieustannie atakują nas zewsząd dziesiątki różnych haseł, pomysłów, recept na lepsze jutro, lepszy świat, dostatnie życie, sprawiedliwość społeczną, wzmacnianie demokracji, państwo prawa i jeszcze parę setek podobnych określeń.

Autorami tych cudownych sposobów na osiągnięcie raju na ziemi są głównie tak zwane autorytety. A skoro przemawiają autorytety to, oczywiście, nie ma powodu nie wierzyć w ich światłe wywody. Nic to, że niektóre z tych autorytetów, na przykład przekonujące, że właśnie żyjemy w państwie prawa i demokracji, stają się naraz obiektami zainteresowania prokuratury. To tylko potwierdza, że istotnie żyjemy w państwie prawa. Może trochę dziwnego prawa, ale jednak prawa. Zaraz zresztą pojawiają się inne autorytety, mówią ponownie o państwie prawa, najczęściej tymi samymi słowami i… historia się powtarza.

Aby się prosty lud przypadkiem nie pogubił w tym pojmowaniu istoty państwa prawa i demokracji, w odwodzie czekają kolejne zastępy autorytetów. Z gotowymi tekstami. Jakoś tak bliźniaczo podobnymi do wszystkich poprzednich.

Poza cyklicznym, czasem aż natrętnym przekonywaniem na dziesiątkach sympozjów, że oto żyjemy w końcu w demokratycznym państwie prawa, są też inne tematy dyżurne. Głównie o społeczeństwie obywatelskim i organizacjach pozarządowych. Obie te instytucje mają dziesiątki zadań do wykonania. Ale jednym z podstawowych jest monitorowanie władzy. Znaczy, patrzeniu władzy na ręce, by ona, ta władza, przypadkiem sobie owych rączek nie zbrukała. I to bynajmniej nie pracą na roli czy innej murarce.

Co do społeczeństwa obywatelskiego sprawa jest nieco skomplikowana. Wszyscy o nim mówią, tylko jakoś nikt nic konkretnego. Coś jak z teorią względności. Każdy o niej słyszał, ale tylko wyjątki wiedzą, na czym to polega i o co w niej chodzi. Stąd dość zabawnie brzmią wypowiedzi o konieczności tworzenia warunków do powstawania takiego tworu, abstrakcyjnego w gruncie rzeczy dla wielu. Abstrakcyjnego przede wszystkim właśnie dla tych, którzy najczęściej i najgłośniej rozprawiają o konieczności jego tworzenia.

Inaczej ma się rzecz z organizacjami pozarządowymi. Tu już mamy do czynienia z materialnymi tworami, których w kraju istnieje całkiem pokaźna liczba. Fundacje, stowarzyszenia, związki – nazbierałoby się tego ładnych kilkadziesiąt tysięcy.

Przekrój ich działalności jest przeróżny. Są takie, których samo istnienie zastanawia nad celowością. Ale są i takie, których działania przynoszą niezaprzeczalny, wręcz nieoceniony pożytek społeczeństwu. W różnych dziedzinach. Ale wspólnym mianownikiem jest działanie na rzecz dobra szeroko pojmowanego społeczeństwa. Są też organizacje, pozarządowe, jako się rzekło, których podstawowym działaniem jest wspomniane wyżej monitorowanie władzy. Cel – przejrzyste, uczciwe państwo, przestrzeganie prawa, sprawny aparat wykonawczy państwa, rzetelna i profesjonalna władza publiczna służąca obywatelowi.

Tysiące badań, setki wywiadów w publicznych mediach, raporty, opracowania, niezliczone sympozja, seminaria, odczyty, pogadanki.

Szczególne zaciekawienie budzą owe sympozja. Głównie dlatego, że nieodzownym elementem takich nasiadówek są przemówienia reprezentantów owej monitorowanej władzy. I słusznie. Niech sobie władza najpierw o sobie posłucha, a potem niech się tłumaczy. No i władza słucha. I się tłumaczy. Choć określenie „tłumaczy” niekoniecznie zawsze jest adekwatne do treści wypowiadanej przez władzę kwestii. Jakoś tak te przemowy czasem pobrzmiewają, jakby się akurat rozpoczął dziennik telewizyjny lub relacja z debaty sejmowej. Zdarzają się też znajome metody tzw. dysput. Brak odpowiedzi na pytania zadane i szczegółowe odpowiedzi na pytania, których nikt nie zadawał, bo byłyby bez związku z tematem.

Dziesiątki i setki raportów, statystyk. Nad nimi też dyskutuje się dogłębnie, szczegółowo. Nawet wyciągane są wnioski. Z tych wszystkich poczynań stale wynika, że z władzą nie jest najlepiej, a czasem to nawet całkiem źle. Co ciekawe, większość powyższych działań sama władza ochoczo zezwala podawać do publicznej wiadomości. Ale w zasadzie nic to dziwnego, wszak mamy demokrację i pluralizm. No, może nie każde z tych wiadomości przedostają się do społeczeństwa, ale to tylko szczegół, pewnie bez znaczenia.

Równie ochoczo owa monitorowana władza, ot tak, sama z siebie, propaguje działania takich organizacji, szczególnie tych najbardziej znanych. Najbardziej poprzez tę propagandę, chciałoby się pomyśleć. Żeby zaś umacniać wiarę w demokrację i pluralizm sfery rządowe nawet i czasem grosza nie poskąpią na badania monitorujące władzę. Wszak walka z patologiami – celem pierwszorzędnym każdej władzy, a któż będzie bardziej wiarygodny, jeśli nie organizacje pozarządowe. Trzeba więc je wspierać. Nie wszystkie, rzecz jasna, bo nie wszystkie mogą coś istotnego osiągnąć. Szkoda więc na nie pieniędzy, a i mówić o nich też wobec tego nie ma potrzeby.

Taki system jest dość przejrzysty, sprawdza się w praktyce. Społeczeństwo otrzymuje poważne, rzetelne wyniki przeróżnych ankiet czy raportów. Oglądamy relacje z debat, słuchamy wywodów autorytetów, poznajemy recepty na naprawę państwa. Wygodne jest szczególnie to, że nawet nie musimy samodzielnie się trudzić nad wyciąganiem wniosków. Wszystko dostajemy podane na tacy.

Wiemy, że jedną z najgroźniejszych patologii obecnego życia publicznego jest wszechobecna korupcja. Ale wiemy też, dzięki tym relacjom głównie, debatom i wywodom, że potężne siły od lat współpracują w zwalczaniu tego zjawiska.

Dlatego też zupełnie nie potrzebujemy się zamartwiać wynikami badań organizacji międzynarodowych na temat stopnia korupcji w poszczególnych krajach. To, że w tych badaniach nasz kraj zmierza w kierunku przeciwnym, niż powinien, to tylko takie tam graficzno-socjologiczne spekulacje.

Bo i cóż jakiś tam obcokrajowiec może o nas wiedzieć? A zwłaszcza o naszych potężnych instrumentach zwalczania wszelakiego zła…

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  Platon a sprawa polska

(~Tomasz Filipiak, 22-03-2006 17:46)

Opis:

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl