Po ostatnim kongresie Prawa i Sprawiedliwości obserwatorom krajowej sceny politycznej zapadły w pamięć nie tylko wywody prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego o tym kto to nie bywa na egipskich plażach, ale też zaloty jednego z „młodych wilków” Pis – u Adama Hoffmana względem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Hoffman stwierdził, że widzi możliwość współpracy swojego ugrupowania z lewicą; tłumaczył, iż obecny Sojusz nie ma twarzy Leszka Millera czy Wojciecha Jaruzelskiego. Czyżby poseł zapomniał o niedawnym powrocie na łono SLD byłego premiera? Miller prawdopodobnie znajdzie miejsce na wyborczych listach Sojuszu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Z kolei emisja w TVP głośnego filmu o gen. Jaruzelskim doprowadziła do zgrzytów w medialnej koalicji PiS – u z lewicą.
Poseł Hoffman zapewne o tym wszystkim pamięta. Być może mówiąc o współpracy z SLD chciał podjąć temat, wywołać dyskusję wśród działaczy podczas kongresu, na którym de facto, nic się nie wydarzyło. W innym wypadku zostałby on całkowicie przykryty przez prawyborczą debatę w PO. Wśród działaczy Prawa i Sprawiedliwości można usłyszeć głosy o trafionym pomyśle Platformy; wielu wyborców może odnieść wrażenie, że w wyborach prezydenckich kandydatami są Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Kandydaci na kandydatów są obecni w przekazie medialnym o wiele częściej niż ci, którzy zgłosili już chęć udziału w walce o najwyższy urząd w państwie.
Marzenia posła Hoffmana szybko rozwiał jego szef Jarosław Kaczyński, który zapowiedział, iż nie wyobraża sobie koalicji z SLD. Takie stwierdzenia nie mogą dziwić. Przez wiele lat Kaczyński uważał Sojusz za śmiertelnego wroga, podczas słynnej debaty z Donaldem Tuskiem przez wyborami parlamentarnymi 2007, kazał niemal przysięgać liderowi PO, iż nigdy nie zawiąże koalicji z Lid – em. Nazywał Tuska „pomocnikiem” Kwaśniewskiego (były prezydent patronował lewicy w ówczesnych wyborach). Sam Aleksander Kwaśniewski dopuszcza możliwość współpracy na linii PiS – SLD. I tu również nie można mówić o zaskoczeniu: w czasach gdy bracia Kaczyńscy znajdowali się na uboczu polityki, Józef Oleksy (wówczas jeden z liderów Sojuszu) proponował wejście Lechowi Kaczyńskiemu do SLD, miał użyć słów: „ u nas drogo by się pan sprzedał”. Wśród działaczy Sojuszu jest jednak wielu niechętnych ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego, duża część podziela opinię Włodzimierza Cimoszewicza, który obwinia polityków PiS – u za śmierć minister budownictwa w rządzie SLD Barbary Blidy.
W ciągu 20 lat polskiej demokracji obserwowaliśmy różne (niekiedy egzotyczne) koalicje. Nie pokusiłbym się jednak o stwierdzenie, że na krajowym firmamencie politycznym rządzić może każdy z każdym.
|