Tragedia smoleńska - fakty i mity

07-05-2010

Autor: Paweł Krysiński

Po wypadku samolotu prezydenckiego filmy i zdjęcia z miejsca zdarzenia błyskawicznie obiegły cały świat. My w Polsce jako pierwsi mieliśmy możność zobaczyć ten smutny obraz: roztrzaskany samolot, wśród którego resztek uwijali się jak w ukropie rosyjscy strażacy. Nad rumowiskiem unosiły się kłęby pary i dymu; a ponad nimi mgła. Scena jak z filmu wojennego. Niestety wielu z nas do dziś nie potrafi przyjąć do wiadomości, że to smutna rzeczywistość.

Wokół 10 kwietnia narosło już tyle mitów i legend, półprawd i niedomówień, że nie sposób zliczyć pytań, na które nie ma odpowiedzi, co gorsza, szybko ich się nie uzyska. Już po kilku dniach w Internecie zaroiło się od najbardziej fantastycznych sugestii na temat przyczyny katastrofy: od błędu pilota, ciężkich warunków pogodowych, awarii maszyny, do zamachu terrorystycznego, zestrzelenia czy sabotażu. Snuto tak nieprawdopodobne wizje, że wielu zaczynało w nie wierzyć zdając się na podsuwane im przez media i dziennikarzy scenariusze.  Historia, wedle której rzekomo widziano postać strzelającą do rannych wyczołgujących się z rozbitego pokładu okazała się fikcją, jednakże po dziś dzień wielu uważa, że jest prawdopodobna. Podobnie jak lansowana teza, że Tupolew miał zderzyć się z rosyjskim samolotem czy został zestrzelony. Wszystko są to spekulacje, które ucichną gdy odczytane będą zapisy z czarnych skrzynek samolotu. Ich zawartość, jeszcze nie w całości, znana jest stronie rosyjskiej, na terytorium której doszło do wypadku. W Polsce, gdy już otrząśnięto się po uroczystościach pogrzebowych, zaczęto zadawać pytania dlaczego badaniem przyczyn wypadku zajęła się wyłącznie strona rosyjska? Premier Tusk i politycy PO atakowani przez polityków PiS tłumaczyli, że takie są procedury. Procedury procedurami, nie bądźmy tacy skrupulatni, przecież to nie był wypadek ot taki sobie lecz zginęło 96 osób, spośród których większość  piastowała najwyższe stanowiska w państwie! Czy nikt nie wpadł na pomysł, nie poszedł po rozum do głowy, iż można zaproponować Rosjanom wspólne przeprowadzenie śledztwa, że jest to stan wyższej konieczności, sytuacja tak nietypowa, że nikt nie brał jej pod uwagę?

W trakcie pierwszych relacji z lotniska smoleńskiego rzucał się w oczy kordon funkcjonariuszy milicji otaczający szczątki samolotu, taśmy zabezpieczające teren były granicą dla postronnych osób nieupoważnionych do wejścia na obstawiony teren. W Polsce podkreślano przełom w stosunkach polsko – rosyjskich, wzorową wręcz współpracę rządów i szansę na ocieplenie stosunków, które od lata są, delikatnie mówiąc, dość chłodne. Politycy PiS oraz ich zwolennicy poddawali w wątpliwość dobre intencje Rosjan; pojawiały się sugestie, że zapis z czarnych skrzynek zostanie przez stronę rosyjską okrojony, zaś serdeczność i współczucie Rosjan są sztuczne. Premier Tusk co i rusz podkreślał, że wszelkie nieprzychylne komentarze są zbędne i mijają się z prawdą. Przez pewien czas Polska żyła wypowiedzią córki Zbigniewa Wassermanna, która to ujawniła mediom w jaki sposób potraktowali ją rosyjscy śledczy zadający pytania dziwne i nie na miejscu, jakby nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji i stanu emocjonalnego w jakim znajdowała się przesłuchiwana Małgorzata Wassermann. Tak, przesłuchiwana, jakby była czemukolwiek winna… Jakże inny obraz Rosjan wyłaniał się z przekazów rządu i migawek filmowych serwowanych Polakom.

Minister Resortu Zdrowia Ewa Kopacz jako jedna z pierwszych identyfikowała ciała ofiar wypadku. To ona rozpoznała m.in. prezydentową, ona też chwaliła rosyjskie służby siłowe i medyczne. Podczas sejmowego wystąpienia podkreślała, iż wszystkie szczątki samolotu i ciał zostały z miejsca katastrofy zabrane. Tak trwalibyśmy wszyscy w przekonaniu, gdyby nie polska dociekliwość , sceptycyzm i niewiara w słowa polityków. Polscy turyści, którzy dotarli przed kilkoma dniami w okolice miejsca zdarzenia doznali prawdziwego szoku: nie było już ono obstawiane przez milicję, nie było taśm i żadnych zabezpieczeń. Teren jest dostępny dla wszystkich. Wygląda na to, że strona rosyjska uznała, iż po uroczystościach pogrzebowych sprawy już nie ma i prace można zakończyć… Turyści z przerażeniem i bezsilnością przyglądali się szabrownikom wynoszącym z rumowiska torby pełne osobistych rzeczy należących do ofiar, podzespołów samolotu. Chyba nie wynoszono ludzkich szczątków, które i dziś są na miejscu tragedii…  Co czują bliscy ofiar, którzy nadal ich opłakują? Widzowie TV przekonali się na własne oczy, o tym co się tam teraz dzieje. Zniknęła rosyjska serdeczność i pomoc wyparte przez zimnych i cynicznych szabrowników. Polskie władze w postaci szefa MSZ Radosława Sikorskiego oraz Ministra Sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego postanowiły interweniować u władz Rosji. Dlaczego tak późno i po czasie? Gdzież był nadzór ministerstw i w ogóle polskich władz? Po niemal miesiącu od wypadku na miejsce mają zostać wysłani polscy archeologowie. Jak to wygląda na tle pierwszych powypadkowych decyzji? Zaczynają wychodzić na jaw poważne zaniechania i uchylanie się od podejmowania decyzji. Który z polityków PO to wszystko wyjaśni?


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.