Pierwszy tydzień prezydenta – elekta upłynął na sielance i odbieraniu hołdów i wyrazów uznania pod swoim adresem. Widać jak na dłoni, że sytuacja taka bardzo odpowiada Bronisławowi Komorowskiemu, a on sam znakomicie czuje się w nowej sytuacji. Bezkrytyczne podejście do jego osoby przez składających gratulacje może uśpić w nim czujność i wpędzić w słodkie nieróbstwo, z którego ciężko będzie mu wyjść po zaprzysiężeniu na prezydenta RP. Prezydent – elekt, wypełniający obowiązki prezydenta już nie może się doczekać, gdy będzie pełnoprawnym prezydentem.
Do zaprzysiężenia krótka już droga, za to w międzyczasie zdumiony szary obserwator sceny politycznej dowiaduje się, że do tego czasu Polska będzie miała kilku prezydentów. Ewenement w historii świata, ale wszystko jest w jak najlepszym porządku. Procedura wymaga by marszałek zrzekł się urzędu i mandatu posła. Zastępuje go nowy marszałek - którego nie ma – czyni to więc wice z ramienia PO. Ten może mieć wakacje, więc roszczenia do bycia głową państwa wnosi marszałek Senatu. Nowy marszałek Sejmu, Grzegorz Schetyna, do czasu objęcia urzędu przez prezydenta – elekta będzie wypełniającym obowiązki prezydenta Polski. Trzeba mieć nadzieję, że nic mu się nie stanie, gdyż wtedy zawirowań byłby niechybnie ciąg dalszy.
Bronisławowi Komorowskiemu śpieszy się do urzędu; jeszcze jako p.o. prezydenta podpisał kilka ważnych nominacji (na szefa NBP, szefa BBN, RPO) obsadzając strategiczne urzędy bliskimi sobie ludźmi. W ubiegłym tygodniu wyszło na jaw, że do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji mianował dwóch członków: byłego szefa TVP Jana Dworaka i Krzysztofa Lufta, w mediach obecnego od lat. Pierwszy o mediach ma wiedzę jak mało kto, ale Luft zawsze kojarzony będzie z nieboszczką AWS, której niegdyś podarował swoją twarz jako rzecznik rządu. Dociekliwi nie zapomnieli również o jego przeuroczej żonie Monice, z którą przed laty się rozstali. Złośliwi sugerują, że nominacja Lufta zostanie ostro skrytykowana przez opozycję(PiS) i Kościół; rozwodnik ma stać na straży mediów? Niespodziewany cios po nominacjach spadł na Bronisława Komorowskiego ze strony jego następcy w fotelu marszałka Sejmu: oto Grzegorz „zniszczę Cię” Schetyna zdumiony stwierdził, że o planowanych nominacjach nie wiedział, że Komorowski z nikim ich nie konsultował… To oznaka niezależności i realizowania własnej, a nie Platformy, polityki, więc nie powinno to dziwić. Chyba, że Grzegorz Schetyna wprowadza nową hierarchię i poczuł się tak mocny, że to jego winien prezydent pytać o zgodę? Kto to wie… Wyjaśnienia tej zagadki należałoby szukać w samej Platformie, jednakże szczęśliwy po wyborach premier Tusk głowę ma zaprzątniętą jeśli nie meczami to nadchodzącymi wakacjami. Po nich lekko nie będzie: wściekły PiS po przegranej prezesa ostrzy zęby na PO, zapowiada patrzenie na ręce i realizację obietnic wyborczych przez Komorowskiego. Jarosław Kaczyński zapomniał jednakże, że przegrana do niczego go nie upoważnia, rozliczać prezydenta nie ma prawa, a z obietnic nie będzie rozliczał Platformy Obywatelskiej, gdyż jej członkiem Komorowski już nie będzie. Poza tym po rządach PiS było przecież według prezesa takie Eldorado, że jakiekolwiek reformy nie są chyba konieczne? Co na to komisja „Przyjazne Państwo”, której początek dał poseł Janusz Palikot?
A propos posła: znienawidzony przez PiS niejeden raz uratował skórę Platformie krytykując ostro, ale jakże celnie Jarosława Kaczyńskiego, nie jest mile widziany w klubie PO nie tylko przez konserwatystów stojących za Jarosławem Gowinem. Jego obecność w partii źle wpływa na Grzegorza Schetynę, wniosek o wykluczenie Palikota z klubu złożył już euro deputowany Filip Kaczmarek. Mogli w PiS ukryć Kurskiego, schowajmy więc Palikota. A potem się zobaczy…
|