Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Reforma ONZ               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Reforma ONZ 

05-08-2003

  Autor: Aleksander Wojtala

W moim wcześniejszym artykule, pt. "Porażka ludzkości" domagałem się przeprowadzenia gruntownej reformy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Pewien czytelnik słusznie wytknął mi, że nie zamieszczając konkretnych postulatów uczyniłem tekst "zbyt płytkim". Aby więc usatysfakcjonować drogiego czytelnika spróbowałem zmierzyć się z tak trudnym tematem.

Cofnijmy się na chwilę w czasie. Jest rok 1944, luty, Churchill, Roosevelt i Stalin obradują w Jałcie. Faktyczne decyzje podejmują praktycznie tylko dwaj ostatni, gdyż Imperium Brytyjskie chyli się ku upadkowi. Otóż na tej konferencji postanowiono, że w Radzie Bezpieczeństwa pzyszłej organizacji międzynarodowej będą zasiadać: Chiny, Francja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i ZSRR. Zgodzono się również, że każde z powyższej piątki będzie dysponować prawem weta. W tym okresie jeszcze do niepomyślenia była możliwość, że jakiś kraj, oprócz Związku Radzieckiego będzie głosował odmiennie niż USA. 26 IV 1945 roku podpisano Kartę Narodów Zjednoczonych, którą ratyfikowało 51 państw, w tym Polska. Wydawało się,że ONZ dobrze wywiązuje się z powierzonej mu roli. Przez ponad pół wieku nie doświadczyliśmy światowego konfliktu, nastąpiła dekolonizacja Afryki a Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone mogły się ekonomicznie rozwijać. Jednak taki idyllistyczny obraz jest obrazem pozornym. Kwatera ONZ od zawsze była obszarem sporów i gry interesów. Wśród państw członkowskich próbowano budować koalicje antyamerykańskie, antyizraelskie czy, znacznie rzadziej, antysowieckie. Pomimo to od dawna nie było tak widocznych podziałów jakie ujawniły się w XXI wieku. Świat się zmienił, lecz struktura ONZ nie. Wydarzenia 11 września naświetliły tylko to, co wielu już podejrzewało. Mianowicie, że zagrożenia nie stanowią już państwa tworzące olbrzymie armię. Te można "spacyfikować" odcinając dopływ gotówki. Prawdziwym niebezpieczeństwem są indywidualni terroryści i państewka, które ich wspierają. Nawet jedyne supermocarstwo nie może czuć się bezpiecznie na swoim terytorium. Cóż z tego, skoro lekcję z tych tragicznych wydarzeń wyciągneli jedynie Amerykanie? Państwa europejskie tkwią nadal w antagonistycznych postawach. Z jednej strony krytykują atlantyckiego partnera, z drugiej natomiast nie chcą (nie umieją?) stworzyć realnej przeciwwagi militarnej i ekonomicznej. Dobrym przykładem jest Afganistan. Coraz większą rolę w tym kraju przejmują Europejczycy co uwidacznia się w tym, że jeden żołnierz przypada na 5 tysięcy mieszkańców. Podczas gdy lokalni przywódcy poszerzają swoje wpływy, Europa planuje kolejne uszczuplanie oddzałów.

Cofnijmy się w czasie jeszcze raz. W latach trzydziestych XX w. coraz większymi potęgami gospodarczymi stawały się takie państwa jak Kanada, Australia czy Nowa Zelandia. Łączył je fakt, że wszystkie te kraje należały do Imperium Brytyjskiego. Ich potencjał militarny był jednak znikomy. Przykładowo: Australia posiadała tylko 3 krążowniki, 3 niszczyciele i 70 samolotów. Kanada, z kolei, dysponowała 4 niszczycielami, 3.6tys. armią i 1(!),wypożyczonym z RAF-u samolotem bojowym. Mimo to pragnęły jak największej samodzielności. Sytuacja dzisiejsza jest bardzo podobna. Stany Zjednoczone na zbrojenia wydają o wiele więcej niż poszerzona do 25 krajów Unia Europejska. Stąd też należałoby się zastanowić nad zwiększeniem roli jedynego supermocarstwa. Ani Rosja, ani Chiny, ani żaden inny kraj nie są w stanie stworzyć przeciwwagi dla USA. Nawet w liczącej niewiele ponad 3 miliony obywateli Liberii jedyną realną siłą, która może zaprowadzić pokój są właśnie Stany Zjednoczone. ONZ gubi się we własnej niemocy i coraz bardziej się kompromituje.

Stąd też coraz liczniejsze głosy o zachowanie prawa weta tylko dla USA. Zapewniłoby to szybkość podejmowania decyzji i przeprowadzanie ewentualnych interwencji zanim zginą tysiące ludzi. "Żywotne interesy Ameryki obejmują cały świat, obie półkule i wszystkie kontynenty". Jest to fragment orędzia do Kongresu, wygłoszonego w 1957 r. przez prezydenta Dwighta D.Eisenhowera. Mimo upływu tylu lat Ameryka kontynuuje ową politykę. Nie ma więc niebezpieczeństwa, że potężne imperium zechce wykorzystać swoją pozycję przeciwko praworządnemu krajowi. Bezpieczeństwo USA to bezpieczeństwo nie tylko Europy ale również całego globu. Oczywiście należy oczekiwać, że pozostałe pańtwa będą traktowane jak równorzędni partnerzy a nie jak wasale bez prawa głosu. Od Unii Europejskiej będzie to wymagało jedności i zdecydowania. To ona powinna zająć miejsca Francji i Wilekiej Brytanii, które mimo wielu prób nie są w stanie odbódować swoich mocarstwowych pozycji. Do Rady Bezpieczeństwa trzeba również dopuścić te kraje, które zdobywają coraz większe zanczenie. Chodzi tu głównie o Brazylię i Indie, które stają się powoli regionalnymi mocarstwami. To od tych krajów będzie zależeć niedaleka przyszłość i jest paradoksem, że ciągle się je marginalizuje. Rosja pomimo swoich słabości jest nadal państwem o ogromnym potencjale atomowym i gospodarczym, podobnie jak rozwijające się Chiny. Jednak oboje są uzeleżnieni od pomocy USA i nie są w stanie samodzielnie się im przeciwstawić.

Ale ONZ to nie tylko akcje militarne to również olbrzymia pomoc humanitarna. I na tym polu ponownie dominują Amerykanie. Ponad 60 procent całej pomocy pochodzi od USA i w przeciwieństwie do wielu krajów nie zamierzają zmniejszyć swoich dotacji. Jednak ogromne sumy zamiast pomagać,często lądują na osobistych kontach lokalnych władców czy urzędników. Program "Ropa za żywność" przyniósł Hussainowi wielki majątek a zwykłym Irakijczykom biedę. Podobnie ma się rzecz w wielu krajach afrykańskich, gdzie miliony osób bezowocnie czeka na pomoc. Dlatego nie dziwi fakt, że Stany Zjednoczone zaczynają tworzyć własne organizacje, które bezpośrednio będą przekazywać pomoc faktycznie potrzebującym. ONZ powinna pójść w podobnym kierunku i skupić większą uwagę na to, kto jest beneficjentem pieniędzy.

Przy całej krytyce ONZ nie można zapomnieć, że organizacja ta jest potrzebna. Teraz kiedy niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku, wspólnota międzynarodowa musi się zjednoczyć. Lecz aby ONZ poprawnie i skutecznie wykonywała swoje obowiązki winna stać się organizacją silną z wiodącą rolą USA. Obecnie nie ma żadnej alternatywy i szybko takowa nie powstanie. Stany Zjednoczone nie raz dały wyraz, że wolność i bezpieczeństwo stanowią dla nich najwyższe wartości. Dlatego warto pamiętać, że "lepiej być z USA za wojną niż z Rosją i Chinami za pokojem"

Autor: Krzysztof Wasilewski

 

 

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl