Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Zwycięstwo Evo Moralesa - przyczyny i skutki (cz.1)               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
02-05-2009

  Boliwia nacjonalizuje europejski koncern paliwowy

20-10-2008

  Kokaina i Europejczycy

16-09-2008

 

12-09-2008

 

10-08-2006

  Kronika wyborcza: lipiec 2006

07-04-2006

 

27-02-2006

  Koka zamiast mleka

+ zobacz więcej

Zwycięstwo Evo Moralesa - przyczyny i skutki (cz.1) 

06-04-2006

  Autor: Maciej Józefowicz

Boliwia nigdy nie odgrywała pierwszoplanowej roli ani w regionie, ani na świecie. Nawet w stosunkach z sąsiadami znajdowała się z reguły na przegranej pozycji, tracąc duże części terytorium (w tym dostęp do morza) na rzecz Brazylii, Paragwaju i Chile. Pod koniec ubiegłego roku stała się jednak przedmiotem chwilowego zainteresowania mediów. 18 XII 2005r. w wyborach prezydenckich zwyciężył Julian Evo Morales Ayma, reprezentujący partię Ruch w Stronę Socjalizmu (Movimiento al Socialismo – MAS).

 

 

Przy wysokiej frekwencji 84,5% zarejestrowanych wyborców, Morales zwyciężył już w pierwszej turze, zdobywając 53,7% ważnych głosów (1 544 374 ogółem) – więcej niż jakikolwiek kandydat od czasu obalenia dyktatury wojskowej na początku lat 80. Jego główny oponent, Jose Fernando Quiroga Ramirez, z Partii Demokratyczno-Socjalnej (Poder Democratico-Social – PODEMOS ), prezydent w latach 2001-2002 i faworyt szeroko rozumianego Zachodu, otrzymał tylko 28,6% (821 745 ogółem) – prawie dwa razy mniej. 22 I 2006r. odbyło się zaprzysiężenie. Nowy człowiek na urzędzie prezydenckim zapowiedział gruntowne zmiany w polityce zagranicznej i wewnętrznej Boliwii.

Zmiany te widać już po postaci obecnego prezydenta – pochodzenie, życiorys, poglądy polityczne, a nawet wygląd zewnętrzny i sposób ubierania się istotnie odróżniają go od reszty latynoamerykańskiej elity politycznej. Cechy te, przez które traktowany jest jako enfant terrible amerykańskiej polityki, okazały się jednak wystarczające (a w dużej części nawet konieczne) dla zdobycia poparcia wyborców.

Uwarunkowania etniczne

Boliwia wyróżnia się spośród innych krajów Ameryki Łacińskiej dużym odsetkiem ludności tubylczej, o pochodzeniu z czasów przedkonkwistadorskich. Najstarszym znanym ośrodkiem cywilizacyjnym na terenie dzisiejszego państwa było państwo Tiwanaku (lub Tihuanaco), założone ok. 400r. p.n.e., ze szczytem świetności w latach 600-800 n.e. Upadło ok. 1100r. n.e. pozostawiając po sobie wyżynne indiańskie plemiona Ajmarów. Ajmarowie nie stworzyli żadnego jednolitego ośrodka władzy państwowej, zamieszkując boliwijskie wyżyny przez kilka kolejnych wieków, do czasów podboju inkaskiego. Inkowie, dowodzeni przez Huaynę Capaca, podbili Ajmarów na przełomie XV i XVI w. Nastąpiła brutalnie przeprowadzana polityka mieszania ludności – administracja inkaska osadzała na terenach Boliwii lojalne plemiona mówiące językiem Keczua, Ajmarowie zaś byli wypędzani na obrzeża imperium inkaskiego. 

Oprócz Indian wyżynnych, mówiących językami ajmara i keczua, na nizinach mieszkali również Indianie leśni o różnym stopniu rozwoju, zarówno plemiona koczownicze, jak osiadłe. Trudne warunki terenowe i klimatyczne uniemożliwiały podbój zewnętrzny, dopiero pod koniec XVIII w. zaczęli tam przybywać hiszpańscy osadnicy. Od tego czasu położenie Indian leśnych znacznie się pogorszyło – zmuszani do przymusowej pracy lub wręcz do niewolnictwa umierali w znacznych ilościach. Eksploatacja ze strony białych kolonizatorów praktycznie rozbiła wcześniejsze struktury plemienne – Indianie bądź uciekali przed trudami pracy w głębsze, bardziej niedostępne rejony dżungli, bądź przyjmowali narzucony tryb życia.  

 Hiszpanie, przybywając do dzisiejszej Boliwii, zastali więc dwie dominujące grupy etniczne: Indian Keczua i Indian Ajmara. Sami umiejscowili się na szczycie drabiny społecznej, traktując podbite tereny jako rezerwuar surowców i taniej siły roboczej. Mimo, iż nie było to oficjalnie zalecane, częste były przypadki związków między białymi mężczyznami i indiańskimi kobietami (praktycznie nigdy w drugą stronę). Metysi zajęli w społeczeństwie kolonialnym pośrednią pozycję między białymi przybyszami z Europy a Indianami, tworząc coś, co było ówczesnym odpowiednikiem klasy średniej. Struktura społeczna ukształtowała się więc w następujący sposób: na górze biała „arystokracja”, w środku metyska „klasa średnia”, a na dole indiański i murzyński „plebs”, pracujący niewolniczo, bądź w ramach mity – odpowiednika pańszczyzny. Po upadku zwierzchnictwa hiszpańskiego na początku XIX w. hierarchizacja społeczeństwa została w zasadzie zachowana.

Rewolucja 1952r. i rządy po niej następujące widziały metysaż jako jedyne rozwiązanie dla wieloetnicznej Boliwii, mające wyprowadzić ją z zacofania. Indianie generalnie się temu nie sprzeciwiali – jako że to właśnie oni głównie zyskali na reformie rolnej, aprobowali inne poczynania rządu rewolucyjnego. Poparcie to załamało się w latach 70, za czasów dyktatury wojskowej, która zintensyfikowała proces metysażu. W odpowiedzi powstały dwa konkurencyjne indiańskie ruchy: kataristas (od nazwiska przywódcy powstania ludwoego z 1780r., Tómasa Katariego), wzorujący się na ideach marksistowskich i utożsamiający podziały etniczne z podziałami klasowymi i bardziej umiarkowani indianistas, ograniczający się do rozwoju  świadomości etnicznej.  Akceptacja „indiańskości” większości społeczeństwa ze strony władz zaczęła się dokonywać dopiero w latach 80, w okresie demokratyzacji kraju. W 1980r. założona została pozarządowa Radia Indian Południowej Ameryki (Consejo Indio de Sud America – CISA), której lider, Ajmara Tomás Condori skutecznie lobbował w MOP za przyjęciem konwencji zajmującej się ludnością tubylczą i plemienną. Dokument ten (jako konwencja nr 169) został ostatecznie uchwalony 27 VI 1989r., a wszedł w życie 5 VIII 1991r.  Pod jego wpływem w 1994r. rząd Boliwii uchwalił tzw. PPL – Ludowe Prawo Partycypacyjne, mające w pełni włączyć społeczności indiańskie do społeczeństwa boliwijskiego, przy zachowaniu ich odrębności.  Działania władz nie pomogły jednak w poprawie losu Indian, zwłaszcza robotników, co było szczególnie bolesne podczas masowych zwolnień w przemyśle cynowym w połowie lat 80.

 Boliwia jest jednym z trzech krajów Ameryki Łacińskiej, w którym przewagę liczebną ma ludność tubylcza (pozostałe to Gwatemala i Peru). Największą grupą etniczną są Indianie Keczua, z ich liczbą szacowaną na 2,5 mln, co stanowi 30% populacji. 2 mln mieszkańców Boliwii stanowią Indianie Ajmara, co stanowi 25% populacji. Metysi dorównują liczebności Keczua, również stanowiąc 30% ludności, natomiast liczba białych „czystej krwi” wynosi 15% całkowitej.  Inne dane wskazują na 56-70% ludności pochodzenia tubylczego i 30-42% pochodzenia europejskiego bądź mieszanego.  Fakt istnienia tak silnej grupy pierwotnych mieszkańców kraju, połączony z ich generalnym ignorowaniem przez rządy, uwarunkował potencjalny sukces tego z nich, który był w stanie poruszyć całą grupę. Morales swoim odwoływaniem się do mentalności i tradycji przeciętnego Indianina to uczynił.

Uwarunkowania polityczne. Demontaż wcześniejszego systemu partyjnego.

System polityczny Boliwii II połowy XX w. został w decydujący sposób ukształtowany przez rewolucję 1952r. oraz przez siłę, która za tą rewolucją stała – Ruch Narodowo-Rewolucyjny (Movimiento Nacionalista Revolucionario – MNR). MNR, założony w 1935r. przez Victora Paza Estenssoro i Hernána Silesa Zuazo, jako partia radykalnie lewicowa, występująca przeciw tradycyjnym podziałom na konserwatystów i liberałów i jako pierwsza w historii Boliwii odwołująca się do szerokich grup społecznych, w 1951r. wygrał wybory prezydenckie, by w następnym roku przeprowadzić bardzo śmiałe, jak na ówczesne standardy, reformy. W ciągu następnych lat została wprowadzona reforma rolna i powszechne prawo głosu, a największe kopalnie cyny zostały znacjonalizowane. Tarcia wewnątrz MNR doprowadziły do utraty przez niego władzy na rzecz wojskowej junty, a w końcu do  rozpadu – w 1971 r. Siles Zuazo razem z lewicującymi działaczami Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej (Partido Democratica-Cristiano – PDC) utworzył Ruch Lewicy Rewolucyjnej (Movimiento Izquierda Revolucionaria – MIR), w założeniu jeszcze radykalniejszy. Wreszcie w 1979r. ustępujący dyktator, gen. Hugo Banzer Suarez, kończąc okres rządów wojskowych trwający od 1964r., założył centroprawicową Narodową Akcję Demokratyczną (Acción Democrática Nacionalista – ADN). Te trzy partie nadawały ton boliwijskiej polityce pod koniec XX i na początku XXI wieku – dominowały w Kongresie, miały swojego prezydenta, tworzyły rząd. Mimo różnorodności nazw i prowadzonej w różnych okresach retoryki, ugrupowania te reprezentowały w zasadzie ten sam program społeczno-gospodarczy, opierający się na promowaniu gospodarki wolnorynkowej i zacieśniania więzów z Zachodem. Po powrocie do władzy w 1985 r. MNR, odległy od swoich rewolucyjnych korzeni (mimo, że jego założyciel, Estenssoro, po raz kolejny został prezydentem), przeprowadził neoliberalną „terapię szokową” w gospodarce, której głównym architektem był Gonzalo Sánchez de Lozada,  wspierany przez Jeffreya Sachsa. Kolejne rządy – Jaime Paza Zamory z MIR, samego Sáncheza de Lozady, gen. Banzera i Jorge Quirogi z ADN oraz ponownie Sáncheza de Lozady – kontynuowały ten kierunek, co znajdowało poparcie w zasadzie tylko wśród bogatszej i zamieszkującej większe miasta części ludności. Kolejnym powodem, dla którego większość społeczeństwa nie utożsamiała się z istniejącym systemem partyjnym, była jego jednolitość etniczna – w partiach, Kongresie i rządzie dominowali biali, co w sytuacji, gdzie prawie 2/3 ludności stanowią Indianie, było czynnikiem bardzo dyskryminującym.

Zmiany, zarówno w znaczeniu poszczególnych partii, jak i w składzie etnicznym ugrupowań dominującym, stały się kwestią kilku ostatnich lat. Pierwszym przejawem dekompozycji starego ładu politycznego Boliwii były wybory z 2002 r., które przyniosły klęskę rządzącej wcześniej ADN (poparcie w porównaniu z wyborami z 1997 r. spadło z 22,26 do 3,39%), co było tłumaczone śmiercią jej ojca-założyciela, gen. Banzera oraz pojawienie się dwóch nowych, agresywnych ruchów politycznych: MAS Evo Moralesa i centroprawicowej, powiązanej z wojskiem Nowej Siły Republikańskiej (Nueva Fuerza Republicana – NFR). Nowe partie nie były jednak w stanie objąć władzy, rząd utworzyła „klasyczna koalicja” MNR-MIR. Decydujące przeobrażenia miały miejsce 3 lata później, podczas ostatnich wyborów. Zostały one zdominowane przez 2 ugrupowania: MAS, który w tym czasie wyrósł na partię masową i prawicowy PODEMOS, powstały z przekształcenia ADN. Uzyskały one odpowiednio: 53,7 i 28,6% głosów (72 i 43 deputowanych). Reszta klasycznego układu usunęła się w cień: MNR otrzymał tylko 6,5% głosów (7 deputowanych), a MIR wobec katastrofalnych sondaży w ogóle wycofał się z kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, ograniczając się tylko do wyborów lokalnych. W polityczny niebyt została zepchnięta NFR, która otrzymała jedynie 0,7% głosów i nie wprowadziła do Kongresu nikogo.

W porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat w partyjnym systemie Boliwii nastąpił więc przełom. Należy to przypisać budzącej się świadomości politycznej Indian boliwijskich – Morales doskonale skorzystał z występującego u własnych współplemieńców poczucia dyskryminacji i wykluczenia. Oprócz Indian, MAS potrafił skupić wokół siebie dużą część białych wyborców, niezadowolonych z neoliberalnej polityki poprzednich rządów i faktycznej fikcyjności wyboru między partiami przedstawiającymi praktycznie jednakowy program (co mogło przyczynić się do marginalizacji nominalnie lewicowych MNR i MIR). Podobny efekt, choć na mniejszą skalę, wystąpił także po drugiej stronie politycznej barykady, w przypadku PODEMOS. Dobry wynik uzyskany przez to ugrupowanie można wytłumaczyć faktem skupiania się białego i bogatszego elektoratu wokół najsilniejszej partii z tradycyjnego układu, postrzeganej jako jedyna będąca w stanie powstrzymać Moralesa (co mogło się przyczynić do marginalizacji przez nią NFR). Dziwna sinusoida wyników wyborczych, jaką przeszła ta formacja polityczna (od rządzenia przez klęskę wyborczą po dobry wynik i status jedynej liczącej się opozycji) może być efektem postrzegania PODEMOS jako ruchu „świeżego”, przez ostatnie lata nieuczestniczącego we władzy, stąd nieskompromitowanego doprowadzeniem do krwawych protestów społecznych

Uwarunkowania ekonomiczne. Wojna o gaz i kwestia koki.

Boliwia przez długi czas słynęła z eksportu cyny, jednak te czasy należą już do przeszłości. Nowymi „przebojami” eksportowymi kraju stały się: w dziedzinie rolnictwa uprawiana praktycznie zawsze koka i w dziedzinie surowców odkryty niedawno gaz ziemny. Problemy związane z obydwoma towarami stały się jednymi z czynników katalizujących późniejszą zmianę władzy.

Koka

Jedną z roślin najbardziej kojarzonych z rejonem Andów jest koka (Erythroxylum coca), kilkumetrowy krzew z żółto-białymi kwiatami i czerwonymi owocami. Jej liście zawierają alkaloid metylobenzyloidoekgoninę znany pod potoczną nazwą kokainy, który wyekstrahowany z rośliny jest silnie działającym, uzależniającym narkotykiem. Stężenie w liściu jest jednak na tyle niskie, że alkaloid może być przyswajany przez człowieka (przez żucie lub picie herbaty – tzw. yerba coca) bez poważnych objawów ubocznych. Koka była wykorzystywana przez Indian już od kilku tysięcy lat: jako środek stymulujący, zwalczający uczucie głodu, czy chroniący przed chorobą wysokościową  oraz do celów religijnych. Za czasów hiszpańskich uprawa rośliny została początkowo zdelegalizowana jako przejaw kultu pogańskiego, jednak po odkryciu jej właściwości, przydatnych dla poprawienia wydajności indiańskich niewolników, koka (po obłożeniu podatkiem) została znowu dopuszczona do obrotu.  Po upadku rządów Hiszpanów koka zachowała swój szczególny status – w 1830 r. uprawiający kokę plantatorzy z Yungas (ciepłej, wilgotnej doliny w zachodniej części kraju, gdzie mieści się La Paz) – cocaleros – zrzeszyli się we własną organizację, z czasem odgrywającą znaczną rolę w polityce krajowej i regionalnej. Na podstawie dekretu z 1940 r. roślina została uznana za obowiązkową używkę podawaną robotnikom w kopalniach i spółkach kolejowych.  Dodatkowy impuls dało w połowie lat 80 załamanie rynku na tradycyjny eksportowy towar Boliwii – cynę. Pozbawieni pracy robotnicy masowo przerzucili się na jedyne możliwe źródło utrzymania. Nowe, postrobotnicze uprawy koki w regionie Chapare szybko prześcignęły ilością stare plantacje z Yungas.  Zgodnie z badaniami Cartera i Mananiego z 1986r. w Boliwii 92% procent mężczyzn i 89% kobiet żuło kokę, z czego 82% i 69% robiło to nałogowo.

Dramatyczny wzrost popularności kokainy w społeczeństwie amerykańskim skłonił jednak Stany Zjednoczone do podjęcia nacisku na kraje południowoamerykańskie w celu ograniczenia upraw koki. Podobne próby podejmowała już znacznie wcześniej ONZ, opracowując w 1950r. plan ograniczania produkcji i kontroli dystrybucji rośliny, zakładający eliminację zwyczaju żucia liści do 1989r., jednak okazał się on całkowicie nieefektywny.  Dopiero akcje USA prowadzone od końca lat 80 XX w. pod hasłem „wojny z narkotykami” („war on drugs”) doprowadziły do znaczącego zmniejszenia się ilości uprawianej koki. W 1988r. rząd prezydenta Estenssoro uchwalił tzw. „prawo 1008”, regulujące uprawę rośliny. Zgodnie z nim, Boliwia została podzielona na trzy strefy uprawne: „tradycyjną”, obejmującą głównie obszar Yungas, gdzie dozwolone zostały uprawy w celach zwyczajowych, o maksymalnej powierzchni 12 000 hektarów, „przejściową”, obejmującą część Yungas i Chiapare, gdzie uprawa miała stopniowo być wygaszana i zastępowana produktami zastępczymi (jak np. kawa, kakaowce, ananasy, pomarańcze i banany) i „zabronioną”, obejmującą resztę kraju, gdzie uprawa miała być ścigana przez prawo.  10 lat później, w 1998r., rząd gen. Banzera przyjął w porozumieniu z USA „Plan Godności” („The Dignity Plan”) – narodową strategię walki z narkotykami na lata 1998-2002, uwzględniającą do tego czasu likwidację wszystkich upraw poza strefą „tradycyjną”. Na bazie „The Dignity Plan”, zwalczanie nielegalnych plantacji, także przy wykorzystaniu policji i wojska, uległo znacznemu przyspieszeniu, co przyniosło spadek produkcji w pierwszym roku po wprowadzeniu planu o 17% . W okresie 1998-2002 zniszczonych zostało 21 400 hektarów upraw – 56% powierzchi z 1997r.

Ostra polityka rządu boliwijskiego, jawnie inspirowana przez Stany Zjednoczone, wzbudziła gniew znacznej części społeczeństwa, szczególnie biedniejszej, dla której koka była podstawowym źródłem utrzymania, codzienną używką i środkiem płatniczym. Niszczenie pól wywołało migrację ludności do miast, głównie do La Paz i rozwój slumsów. „Uprawy alternatywne”, które osiągnęły w 2002r. powierzchnię 120 000 hektarów , nie były, z uwagi na wyższe wymagania i rzadsze plony, aż tak opłacalne jak koka, co często równało się niemożności utrzymania rodziny.  Jednym z niezadowolonych cocaleros z Chiapare był właśnie Morales.

Kariera polityczna dawnego futbolisty i trębacza-amatora oparła się na koce w sposób fundamentalny. Zyskując sobie popularność antyrządową retoryką, Morales został w 1997r. wybrany do Izby Deputowanych (niższej izby boliwijskiego parlamentu), zyskując w okręgu (prowincje Chiapare i Carrasco) 70% głosów, najwięcej ze wszystkich okręgów z większościową ordynacją wyborczą. Wystąpienia w obronie koki doprowadziły też do jego usunięcia z izby w styczniu 2002r. – po tym, jak podczas zbrojnej próby zamknięcia targowiska z koką zginęło trzech policjantów, Morales na forum parlamentu stanął w obronie sprawców, co stało się przyczyną jego wykluczenia.  Będąc już znanym w całym kraju, radykalny cocalero zdecydował się wystartować w odbywających się w tym samym roku przedterminowych wyborach prezydenckich (Banzer z powodu złego stanu zdrowia ustąpił przed końcem kadencji i niedługo później zmarł). Kampania wyborcza ponownie oparła się na obronie praw plantatorów koki – choć Morales silnie akcentował swój sprzeciw wobec produkcji i handlu kokainą, twierdził, że rozwiązanie problemu musi wystąpić po stronie popytowej (czyli w domyśle w społeczeństwie amerykańskim), nie podażowej, co chciały przeprowadzić USA likwidując plantacje. Odpowiedzią Stanów Zjednoczonych były słowa ambasadora w La Paz, Manuela Rochy z 26 VI 2002r., na kilka dni przed wyborami: „Jako przedstawiciel Stanów Zjednoczonych, chcę przypomnieć boliwijskim wyborcom, że jeśli wybierzecie tych, którzy chcą znów uczynić z Boliwii głównego eksportera kokainy, zagrozi to perspektywom pomocy amerykańskiej dla Boliwii” („As a representative of the United States, I want to remind the Bolivian electorate that if you elect those who want Bolivia to become a major cocaine exporter again, this will endanger the future of U.S. assistance to Bolivia.”).  Morales kontrował wypowiedzi Rochy, mówiąc, że każde jego oświadczenie tylko zwiększało poparcie dla MAS i jego samego. 

W wyborach, przeprowadzonych 30 VI 2002r., Morales zajął drugie miejsce z wynikiem 20,94% głosów, ulegając tylko faworyzowanemu przez Zachód kandydatowi MNR Gonzalowi Sanchezowi de Lozado (22,46%) i wchodząc do drugiej tury. W głosowaniu parlamentarnym, przeprowadzonym 4 VIII 2002r. , wygrał Lozado, uzyskując 84 głosy na 156 możliwych (54%), przy poparciu MNR, MIR, ADN i konserwatywnej Unii Solidarności Obywatelskiej (Unión Civica Solidaridad – UCS). Morales dostał 43 głosy (27%) od swojego MAS, indiańskiego Tubylczego Ruchu Pachacuti (Movimiento Indigena Pachacuti – MIP) oraz pojedyncze głosy członków MIR i Partii Socjalistycznej (Partido Socialista – PS). W wyborach parlamentarnych MAS również zajęła drugie miejsce, uzyskując 20,8% głosów i 27 miejsc w Kongresie. Stała się przez to największą partią opozycyjną wobec koalicji MNR (27,7% i 36 miejsc) i MIR (20% i 26 miejsc). 
Przytoczone wyżej cyfry dobrze świadczą o popularności, jaką wśród boliwijskiego elektoratu pozyskał populistyczny ruch, odwołujący się w tamtym okresie w zasadzie tylko do jednego aspektu, jakim jest uprawa koki. Można więc łatwo zauważyć, jak ta roślina jest ważna dla społeczeństwa Boliwii – Morales mógł śmiało o sobie powiedzieć, że reprezentuje miliony i dlatego uzyskał powszechne poparcie.

Gaz ziemny

Boliwijskie zasoby gazu ziemnego zostały odkryte niedawno, bo dopiero w połowie lat 90 i, ku zaskoczeniu wszystkich, okazały się bardzo obfite. 80% znajduje się w południowo-wschodnim departamencie Tarija, większość pozostałych w Santa Cruz. Ich wielkość szacowana jest na prawie 16 mld m³, co daje Boliwii drugie miejsce w Ameryce Łacińskiej, za Wenezuelą. Rząd, widząc w nowych złożach sposób na koniunkturę gospodarczą oraz zwiększenie wydatków na zdrowie oświatę, zaczął przyciągać inwestorów, uchwalając w 1997r. prawo gazowe, otwierające dostęp do gazu zagranicznym koncernom.  Skorzystały na tym głównie brytyjskie (BG Group i BP) oraz hiszpańskie (Repsol YPF), które utworzyły konsorcjum w celu wspólnego gospodarowania zasobami. Przykładem rozwoju boliwijskiego przemysłu energetycznego była budowa gazociągu do Brazylii za 2,2 mld $.   Problemem w dalszym rozwoju eksportu gazu był jednak brak dostępu Boliwii do morza i, co za tym idzie, brak możliwości korzystania z gazoportu do wywozu gazu w postaci płynnej. Stąd w 2002r. rząd prezydenta Quirogi wysunął koncepcję budowy gazociągu w stronę morza najkrótszą możliwą drogą – do wybrzeża chilijskiego, gdzie miał być skraplany i ładowany na statki. Koszt miał wynosić 6 mld $. Problem polegał na tym, że ta część wybrzeża należała niegdyś do Boliwii i została przez nią utracona w 1883r. w wyniku wojny Pacyfiku. Od tego czasu stosunek Boliwijczyków do zaborczego sąsiada pozostawał tradycyjnie zły. Propozycja poprowadzenia gazociągu spotkała się więc z oburzeniem opinii publicznej . Wskazywano alternatywną trasę, prowadzącą przez niebudzące negatywnych konotacji Chile, jednak o 300-500 mln $ droższą. Quiroga odszedł przed podjęciem wiążącej decyzji, zostawiając problem swojemu następcy, Sánchezowi de Lozadzie. Ten również oficjalnie nie zdecydował się na żaden projekt, jednak jego wypowiedzi wskazywały na poparcie dla opcji chilijskiej, co wywołało w IX 2003r. potężne uliczne protesty, które przeszły do historii pod nazwą „wojny gazowej”. Kilkudziesięciotysięczne demonstracje, żądające wycofania się z planów budowy połączenia z Chile i nacjonalizacji złóż gazu, przerodziły się w starcia z policją i wojskiem, strajk generalny oraz tworzenie lokalnych indiańskich bojówek walczących z siłami rządowymi i zostawiły za sobą ok. 70 zabitych. Efektem było porzucenie przez Lozadę w X 2003r. planów przeprowadzenia rurociągu, a następnie jego rezygnacja.

Następca Lozady, Carlos Mesa, zapowiedział w celu załagodzenia społecznych konfliktów osądzenie winnych śmierci demonstrantów, zmiany konstytucyjne uwzględniające prawa Indian i wreszcie nacjonalizację złóż gazu, uznanych teraz za narodowe dobro. 18 VII 2004r. odbyło się referendum w tej kwestii, w którym większość uczestników opowiedziała się za postulatami Mesy.  Pytania sformułowane były jednak dosyć ogólnie, bez używania słowa „nacjonalizacja”, co pozwoliło radykalnym działaczom (głównie, choć nie tylko, indiańskiego pochodzenia) wysuwać hasła pozorności zmian i nawoływać do bojkotu.  6 V 2005r. Kongres uchwalił nowe prawo gazowe, zastępujące akt z 1997r. i bardziej od niego restrykcyjne. Ustawa przywracała prawa własności do wszystkich surowców państwu boliwijskiemu, od którego zgody zależała ich komercjalizacja – obce korporacje pragnące inwestować w wydobycie musiały konsultować swoje decyzje ze społecznościami żyjącymi na miejscu planowanych inwestycji i dobrowolnie poddawać się kontrolom państwowym. Podatki za wydobycie zostały podniesione dwukrotnie – z 16 do 32%. Dodatkowo w ciągu 180 dni musiały zostać odnowione wszystkie zawarte wcześniej kontrakty pod groźbą ich nieważności. Nowe prawo wzbudziło w kręgach gospodarczych i za granicę kontrowersje. Znamienna tu wydaje się być postawa Mesy, który w konstytucyjnym terminie nie podpisał ustawy, wobec czego musiał to zrobić przewodniczący senatu. Niepewność dotycząca renegocjacji kontraktów ograniczyła aktywność zagranicznych inwestorów, co przełożyło się na zakłócenia w dostawach gazu na rynek wewnętrzny. Zakłócenia te przełożyły się na kolejną falę protestów w V i VI 2005r., która doprowadziła do ustąpienia Mesy i rozpisania na koniec roku nowych wyborów.

Morales w konfliktach o gaz nie zajmował najważniejszej pozycji: choć już wtedy jego ruch był silny i rozpoznawalny, nie występował na pierwszej linii protestu, ani nie głosił najbardziej radykalnych haseł (nie mówił wtedy nic do nacjonalizacji), wzywając do rozwiązania kryzysu metodami pokojowymi. Pojawiły się nawet opinie, że MAS w tym okresie posłużył jako kanalizator nastrojów społecznych, nie pozwalając im na wymknięcie się spoza kontroli rządowej elity i umożliwiając Mesie objęcie władzy.  Z drugiej strony to on właśnie najbardziej skorzystał na sporach energetycznych – w odróżnieniu od czasem zbyt radykalnych przywódców miejskiej biedoty lub Indian jego relatywnie umiarkowane hasła pozwoliły mu zyskać poparcie wśród szerszego elektoratu. Poza tym to właśnie ustąpienie Mesy otworzyło mu drogę do zwycięstwa wyborczego.

Na zdjęciu: roślina koki
Źródło: DEA / Wikimedia Commons



Część druga tekstu już jutro w e-Polityce.pl

 

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl