Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Wywiady / A ja na to: Gdzie kot, gdzie ogon?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
02-09-2009

 

14-04-2007

 

03-04-2007

 

17-03-2007

 

31-10-2006

 

15-07-2006

 

28-04-2006

 

+ zobacz więcej

A ja na to: Gdzie kot, gdzie ogon? 

10-04-2006

  Autor: Marcin Łuczyński

Zadziwiająca była w ostatnim tygodniu erupcja gromów, spadających zewsząd na głowę Stanisława Michalkiewicza, konserwatywnego publicysty (nie sposób napisać o nim „prawicowy” w kraju, w którym za prawicę uważa się socjalistyczny LPR), publikującego w tygodniku „Najwyższy Czas!”, w portalu „Antysocjalistyczne Mazowsze”, czy w cyklu „Myśląc ‘Polska’” w Radiu Maryja. W swoim felietonie, wygłoszonym na falach wspomnianej rozgłośni, użył on wobec Międzynarodowego Kongresu Żydów i Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego określenia „Judajczykowie”, przyprawiając to zaczerpniętym z książki profesora Finkelsteina terminem „przedsiębiorstwo Holokaust”.

 

 

Za całość komentarza do sprawy większości publicystów starczyło oburzenie, potępienie „mowy nienawiści” (konia z rzędem normalnemu, trzeźwo myślącemu człowiekowi za wskazanie, gdzie tu owa nienawiść podstępnie się skrywa) i – jakżeby inaczej – oskarżenie o antysemityzm, odpowiednio doprawiane epitetem „prymitywny”. Co ciekawe, Michalkiewicz nawet słowem nie zająknął się o Żydach in gremio, o narodzie żydowskim. Tyle że przez lata bardzo wiele osób w bardzo wielu wpływowych mediach bardzo wiele włożyło pracy, aby określenie antysemityzmu stało się wyjątkowo nieścisłe i rozmyte. Łatwo je bowiem teraz używać jako pały w każdej sytuacji, momentami przekraczając wszelkie granice przyzwoitości, wręcz obrażając inteligencję.

Tymczasem ostatnia niedziela przyniosła wiadomość (TVP1), która dobrze wpisuje się w kontekst opisanej wyżej sprawy, a z której wynika, że Michalkiewicz słusznie upatruje w Międzynarodowym Kongresie Żydów niebezpiecznego przeciwnika, który Holokaust traktuje instrumentalnie. Wspomniana organizacja wydała oświadczenie, w którym sugeruje, że Polacy, chcąc zmienić nazwę Obozu Śmierci w Auschwitz na Były Nazistowski Niemiecki Obóz Śmierci w Auschwitz próbuje – w domyśle kłamliwie – pokazać, że sama nie miała udziału w jego budowaniu. Co jest próbą haniebną i wysoce niemoralną, wszak cały świat wie, że to był „polski obóz śmierci”. Gdyby zmiana nazwy się udała, światowe organizacje żydowskie straciłyby potężny oręż w walce o wyłudzenie od polskiego rządu prawem kaduka odszkodowań za zagrabiony przez nazistów żydowski majątek.

Co uderzające, komentarz do tej wiadomości był taki, że owo oświadczenie wzbudziło powszechne zdumienie i wzburzenie, także wśród polskich Żydów (w tej liczbie również i Marka Edelmana, autora zeszłotygodniowego listu skierowanego do premiera i marszałka RP, protestującego przeciwko antysemityzmowi w Radiu Maryja). Może zamiast się dziwić poniewczasie, warto by po prostu nie urządzać stadnych napaści na publicystę, który o postępującej bezczelności wielu środowisk w eskalacji żądań finansowych od Polski zawczasu informuje i uprzedza. A to, że czyni to językiem ostrym i dosadnym, to jego prawo – wielu dziennikarzy choćby „Gazety Wyborczej” również często w słowach nie przebiera (jak słusznie niedawno zauważył Rafał A. Ziemkiewicz w „Rzeczpospolitej”). Jeśli ktoś z tego powodu zarzuca Michalkiewiczowi antysemityzm, to niby na jakiej zasadzie obroni Polskę przed podobnie wykoślawioną interpretacją tego słowa jako zarzutem? Wszak każdy sprzeciw wobec organizacji żydowskich będzie równany z tym, co wyprawiali naziści podczas II wojny światowej (do tego prowadzi zresztą również dokonane przez Marka Edelmana zrównanie Radia Maryja z „Der Stürmerem”). I jak to w ogóle jest, że wszystkie wiodące media skupiły cały swój święty gniew na dwóch określeniach z felietonu wspomnianego publicysty (nawet jeśli obraźliwych), a absolutne meritum sprawy (czyli potężne, sięgające 65 miliardów dolarów odszkodowanie) zbyły milczeniem, chociaż taka kwota załatwiłaby nasze państwo na cacy (będąc właściwie całym naszym rocznym budżetem)? Dlaczego nikt nie zapytał premiera o tę sprawę? Dlaczego nie urządzono dotąd debaty na ten temat (chociaż kwestia rewindykacji to sprawa jeszcze korzeniami tkwiąca jeszcze w latach dziewięćdziesiątych)?

Ja rozumiem linię ideową mediów, rozumiem sympatie polityczne, rozumiem spór, nawet najbardziej ognisty. Ale czy naprawdę wszystkich już pogrzmociło, żeby tak odwracać kota ogonem?

Fotografia Stanisława Michalkiewicza pochodzi z jego strony internetowej.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  :/

(~Misza, 14-04-2006 01:41)

Opis:


Brak odpowiedzi na ten komentarz
+ powrót + odpowiedz
 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl