Szef LPR Roman Giertych uważa, że nie ma dla niego znaczenia, kto podpisze ewentualną umowę koalicyjną z PiS: on czy wicemarszałek Sejmu Marek Kotlinowski, który prowadzi wspólnie z Bogusławem Kowalskim rozmowy z PiS.
- "Szczerze mówiąc, to nie ma żadnego znaczenia, czy podpisze cokolwiek - jeśli wyrazimy na to zgodę - pan marszałek Kotlinowski czy ja. Między nami relacje są takie, jak pomiędzy Lechem Kaczyńskim a Jarosławem Kaczyńskim. I to nie ma dla mnie jakiegokolwiek znaczeni " - powiedział Giertych na konferencji w Sejmie.
Prawo i Sprawiediwość nie chce podpisu Romana Giertycha pod ewentualnym porozumieniem o koalicji z LPR. Tak wynika z wypowiedzi głównego negocjatotra PiS Przemysława Gosiewskiego. Uważa on, że sygnatariuszami porozumienia powinni być jego negocjatorzy.
W imieniu Ligi rozmowy prowadzą Marek Kotlinowski i Bogusław Kowalski. "Cieszymy się, bo rozmowy trzeba prowadzić ze zwolennikami porozumienia, a nie jego przeciwnikami" - powiedział szef klubu PiS. Dodał, że nie widzi problemu Romana Giertycha, bo on nie uczestniczy w rozmowach. Jego zdaniem na wczorajszym posiedzeniu Rady Politycznej LPR zwyciężył nurt współpracy z PiS.
Przemysław Gosiewski powtórzył, że Prawo i Sprawiedliwość chce doprowadzić do szybkiego porozumienia koalicyjnego, w którego skład będą wchodziły 4 partie. Jeszcze dziś prowadzone będą rozmowy z PSL-em i Samoobroną.
Szef klubu PiS zapowiedział, że wszystkie podmioty wchodzące w skład porozumienia koalicyjnego będą traktowane na równych zasadach.
Dodał, że do jego podpisania dojdzie w obecności wszystkich dzienikarzy. Nawiązał w ten sposób do sytuacji ze stycznia, kiedy to pakt stabilizacyjny między PiS, LPR i Samoobroną został parafowany tylko w obecności telewizji "Trwam" i Radia Maryja.