Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Wywiady / Dziennik Wyborczy Rzeczpospolitej               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
16-12-2010

  Medialny prezydent Komorowski

28-10-2010

  Skradziono laptopy dziennikarzom

14-08-2010

 

07-08-2010

 

19-07-2010

 

08-03-2010

 

09-01-2010

 

+ zobacz więcej

Dziennik Wyborczy Rzeczpospolitej 

30-04-2006

  Autor: Jarosław Błaszczak

Wśród stałych obserwatorów polskiego rynku medialnego mówiło się o tym co najmniej od pół roku. Pierwsza połowa kwietnia to było już tylko jedno wielkie wyczekiwanie i ciągłe powtarzanie pytania "kiedy?". 12 kwietnia zasłona ścisłej tajemnicy zaczęła powoli opadać. Dowiedzieliśmy się, że projekt znany dotychczas pod roboczym określeniem "polski Die Welt" trafi do czytelników jako "Dziennik" i będzie kosztował zaledwie półtora złotego. 18 kwietnia pierwszy numer zagościł w kioskach, a wydawnictwo Axel Springer Polska (ASP) odkryło wszystkie karty. Czy gazeta z niebieską winietą wnosi coś nowego?

 

 

Nie jest wielką tajemnicą, że po debiucie "Dziennika" w największym kłopocie znalazła się Agora. Notowana na warszawskiej giełdzie spółka nie zdążyła jeszcze dojść do siebie po wyjątkowo nieudanej przygodzie z "Nowym dniem", a tu już przyszło kolejne uderzenie. Oczywiście wydawnictwo z Czerskiej spodziewało się tego, dlatego już w marcu wprowadzono system prenumeraty teczkowej, który wynagradza stałych czytelników lepszą ceną i wygodniejszymi warunkami płatności za "Gazetę Wyborczą". Kolejnym, znacznie bardziej radykalnym krokiem było skokowe obniżenie ceny kioskowej"GW" z 2,80 do 1,50 zł. Decyzję tę ogłoszono w momencie, gdy "Dziennika" nie było jeszcze w kioskach, więc tak naprawdę nikt nie wiedział, przed czym "Gazeta" się broni. Pokazuje to skalę paniki, jaka zapanowała na pokładzie "Wyborczej".

Wyniki sprzedaży za pierwszy tydzień istnienia nowej gazety wskazują, że "Dziennik" miał znakomity debiut. Kupowało go znacznie powyżej 150 tysięcy osób dziennie, a taki wynik wydawca postawił sobie za tegoroczny cel. Jednocześnie spadku nie zanotowała żadna z pozostałych gazet, co wskazuje, że na razie czytelnicy kupują nowe pismo trochę na próbę, nie rezygnując z  dotychczasowych przyzwyczajeń. Wkrótce jednak ten miodowy miesiąc się skończy i żeby ktoś zyskał, ktoś będzie musiał stracić.

Czytając "Dziennik" nie można mieć żadnych wątpliwości, że celuję on w dokładnie ten sam segment rynku co "Wyborcza". Z jednej strony informacje podawane są w sposób raczej rzetelny i bez szukania na siłę sensacji, choć przy wykorzystaniu stosunkowo lekkiego języka. Próżno tu szukać graficznej i słownej agresji czy taniej demagogii. Ponadto gazeta ma rozbudowany dział opinii, którego ukoronowaniem jest dodatek "Europa". Przez ostatnie dwa lata stanowił on kuriozum na polskim rynku prasowym, bowiem był jedynym w Europie filozoficzno-literackim dodatkiem do tabloidu. W efekcie wielu intelektualistów kupowało środowy "Fakt" tylko dla tych kilkunastu stron, a całą resztę natychmiast wyrzucali do śmieci lub przeglądali na zasadzie ciekawostki przyrodniczej. Teraz "Europa" znajduje godniejsze miejsce jako dodatek do "Dziennika", z korzyścią dla obu stron. To wszystko dowodzi, że nowe dziecko ASP nie przyciągnie raczej publiczności tabloidowej.

Z drugiej strony "polski Die Welt" nie stanowi absolutnie żadnego zagrożenia dla prasy biznesowej na czele z "Gazetą Prawną" czy "Pulsem Biznesu". Nowa gazeta w ogóle nie ma działu prawnego, zaś jej strony ekonomiczne cechuje podobny poziom fachowości jak działy "Gospodarka" w tygodnikach opinii. Laikowi to wystarczy, ale tylko laikowi. Długo zastanawiałem się, czy skutki wejścia nowego gracza odczuje "Rzeczpospolita". Po namyśle sądzę, że raczej nie. "Rzepa" w ostatnich latach wyraźnie stara się zerwać z wizerunkiem gazety bardzo elitarnej. Pisze nieco przystępniejszym językiem, podejmuje też kolejne działania obliczone na pozyskanie czytelników z pokolenia dwudziestolatków. W tej grupie "Dziennik" rzeczywiście może stanowić dla niej pewną konkurencję. Musimy jednak pamiętać, że ponad połowa nakładu kierowanej przez Grzegorza Gaudena gazety rozchodzi się w prenumeracie, a ponad 2/3 jej Czytelników to wciąż osoby ściśle związane z życiem gospodarczym, przede wszystkim kadra zarządzająca i pracownicy umysłowi przedsiębiorstw. Dla takich osób brak odpowiednika żółtych czy zielonych stron, które wielu uważa za najmocniejsze w całej "Rzeczpospolitej", będzie bardzo poważnym argumentem przeciw "Dziennikowi".

Niezwykle interesująco przedstawia się kompozycja redakcji nowej gazety. W pewnym uproszczeniu możemy podzielić jej dziennikarzy na trzy grupy. Pierwsza to osoby, które w prasie opiniotwórczej pracują od lat, a teraz tylko zmieniły barwy. Przykładem jest chociażby Eliza Olczyk, do niedawna penetrująca sejmowe korytarze dla "Rzeczpospolitej". Drugą grupę, dostrzegalną przede wszystkim w dziale kultury, stanowią dotychczasowi współpracownicy mediów o raczej branżowym czy wręcz niszowym charakterze. Wspomnijmy chociażby o krytyku filmowym Wojciechu Kałużyńskim (do niedawna miesięcznik "Kino"), specjaliście od teatru Łukaszu Drewniaku (który prowadzi często dyskusje o sztuce scenicznej w TVP Kultura) czy nawet szefowej dodatku "Kultura" Marcie Strzemeckiej (ostatnie cztery lata w radiowej Dwójce). Trzecia grupa to dziennikarze innych tytułów ze stajni ASP, którzy teraz po prostu przenoszą się o parę pokoi w biurowcu przy warszawskich Alejach Jerozolimskich, gdzie mieszczą się wszystkie polskie redakcje tego wydawnictwa. Nie ma problemu, jeśli rzecz dotyczy dziennikarzy "Newsweeka" (np. Bernadeta Waszkielewicz) czy "Forbesa". Niepokój musi jednak budzić to, iż większość kierownictwa "Dziennika", na czele z naczelnym Robertem Krasowskim i jego zastępczynią Martą Bratkowską, to ludzie zajmujący dotąd eksponowane stanowiska w redakcji "Faktu". Oczywiście znamy przypadki, gdy wybitni dziennikarze wdawali się niekiedy w wątpliwe projekty (patrz Grzegorz Miecugow jako gospodarz pierwszej edycji "Big Brothera"). Trzeba też pamiętać, że wielu redaktorów tabloidów to ludzie o znacznie wyższym poziomie oczekiwań intelektualnych od swoich czytelników, dla których jednak utrzymanie rodziny jest ważniejsze od ambicji. Rozumiem to i nie twierdzę, że praca w bulwarówce dyskwalifikuje dziennikarza na całe życie. Tym niemniej można wątpić, czy osoby operujące jeszcze niedawno w kategoriach "Co za bezczelność!" czy "To chyba głupi żart!" (cytaty z pierwszej strony "Faktu" z 28 kwietnia) będą w stanie płynnie przejść na tworzenie gazety spokojnej, zrównoważonej i kulturalnej, a taki ma być "Dziennik". Zobaczymy, czy wkrótce nie odezwą się w nich zbyt sensacyjne ciągoty.

Pozostaje pytanie - co na to Wyborcza? W tej chwili siły wydają się mniej więcej wyrównane. "GW" to niezaprzeczalnie najbardziej rozpoznawalna marka na polskim rynku prasy codziennej, więc duża część ludzi może pomyśleć "Skoro teraz kosztują tyle samo, wybierzmy to, co istnieje od lat i dobrze to znamy". To jest optymistyczna z puktu widzenia Agory wersja wydarzeń. Istnieją też poważne argumenty za "Dziennikiem". Po pierwsze - choć to przejściowe - większość z nas lubi wciąż dostawać do ręki coś nowego, a "Dziennik" jest zupełnie nowym produktem na naszym rynku opinii i informacji. Poza tym przeciw "Wyborczej" może świadczyć jej dotychczasowy kształt - gazeta ta nigdy nie ukrywała swoich wyrazistych przekonań, zawsze bliskich środowisku Unii Demokratycznej / Unii Wolności / Partii Demokratycznej. W jednej z ostatnich kampanii redakcja otwarcie przyznała się do jasnej linii i hasłem "Nam nie jest wszystko jedno" próbowała nawet zrobić z tego atut. Gdy Robert Krasowski pisze w swoim pierwszym tekście w roli naczelnego nowego pisma ASP, że nie ma ono zamiaru nikogo wychowywać, jest to bardzo czytelne odcięcie się od misjonarskich praktyk "Gazety". Poza tym za "GW" wciąż ciągnie się brzydki zapach afery Rywina, nie wspominając już o tendencjach do bezpardonowego atakowania konkurencji - najpirerw "Rzeczpospolitej", a ostatnio właśnie "Dziennika".

Axel Springer Polska zakłada w swoim biznesplanie, a przynajmniej w jego znanej publicznie części, że póki co "Dziennik" zadowoli się wspomnianą już sprzedażą 150 tysięcy egzemplarzy dziennie, co da mu trzecie miejsce w segmencie poważniejszych gazet, za "Gazetą Wyborczą" i "Rzeczpospolitą, i piąte miejsce na całym polskim rynku dzienników, bo trzeba jeszcze dodać "Fakt" i "Super Express". Oczywiście w dłuższej perspektywie będzie się starał dojść na sam szczyt. Czy to się uda, zależy od samej redakcji i od konkurencji. Czy "Rzeczpospolita" zdecyduje się nareszcie na zmniejszenie formatu, co może zatrzymać odpływ lub nawet przyciągnać nowych czytelników z młodszych pokoleń? Czy Agorze nie zabraknie odwagi, by wraz ze schorowanym Adamem Michnikiem z kierownictwa redakcji odeszli także jego dotychczasowi zastępcy i najbliżsi współpracownicy, co ma szansę odświeżyć gazetę i podreperować jej nadszarpnięta wiarygodność? Zobaczymy w najbliższych miesiącach i latach. Tymczasem wypada życzyć "Dziennikowi" powodzenia, bo przy wszystkich wadach, niedociągnięciach i brakach, które w nim widać, jest to gazeta wnosząca powiew orzeźwienia i konkurencji na nasz nieco kostyczny rynek opinii. A nade wszystko, najzwyczajniej w świecie jest ciekawa.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  o tym i o tamtym

(~bach0, 04-05-2006 19:41)

Opis:

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl