Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Rząd i opozycja / Rekonstrukcja rządu               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
11-10-2006

 

28-09-2006

  Giertych chce powrotu Samoobrony

20-09-2006

 

06-12-2008

 

19-09-2008

 

28-11-2007

 

06-10-2007

 

+ zobacz więcej

Rekonstrukcja rządu 

08-05-2006

  Autor: Krzysztof Buczek

No i doczekaliśmy się zmian w składzie rządu, wynikających z niedawno zawartej umowy koalicyjnej. Mamy dwóch dodatkowych wicepremierów, co wraz z dwoma do tej pory urzędującymi stanowi rekord, jeśli chodzi o ich liczbę na przestrzeni ostatnich 16 lat. Zmiany te są równie interesujące z punktu widzenia personalnego i, chociaż jedna z nich była spodziewana przez  komentatorów, to druga nominacja zaskoczyła chyba wszystkich.

 

 

PiS postanowiło podzielić się władzą ze swoimi partnerami koalicyjnymi, co jest logiczną konsekwencją budowania większości parlamentarnej. Wcześniej mieliśmy do czynienia z próbą innego rozwiązania sytuacji w postaci paktu stabilizacyjnego, który oprócz zapewnienia poparcia rządowi w Sejmie, miał także w zamyśle liderów PiS spowodować uciszenie wszelkiej krytyki rządu ze strony LPR i Samoobrony. Gdyby pakt rzeczywiście zaczął funkcjonować, PiS mogłoby pochwalić się milczącym zapleczem politycznym w postaci odrębnych partii, które jednak nie współsprawują z nim władzy. Sytuacja to zaiste wygodna, jednak na dłuższą metę okazało się, że także utopijna. Żadna partia polityczna nie może wymagać ślepego popierania swoich projektów przez inne, nie dając nic w zamian. Jedynym atutem w rękach partii rządzącej była ewentualna możliwość skrócenia kadencji Sejmu przez prezydenta, co wobec słabych notowań Samoobrony i LPR było dla tych partii wystarczającym argumentem na rzecz posłuszeństwa wobec ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. Jednak ustępstwa wymuszane siłą nigdy nie są stałym i prawdziwym zwycięstwem w polityce. Tak stało się i tym razem, pakt stabilizacyjny przeszedł do historii, a PiS stanęło przed koniecznością, jak twierdzą jego liderzy, koalicji z Samoobroną i LPR.

Partia Andrzeja Leppera nigdy nie kryła swojej permanentnej gotowości do udziału w rządach, pomimo częstych krytyk pod adresem premiera Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Podobnie liderzy PiS jeszcze w całkiem niedawnej przeszłości wypowiadali się o Samoobronie, delikatnie rzecz ujmując niepochlebnie. Jednakże obie strony w imię wyższej konieczności i dobra kraju postanowiły wznieść się ponad podziałami i zawrzeć koalicję rządową. Nie przeszkodził temu nawet obiektywny fakt wyroków sądowych, ciążących na liderze Samoobrony, nie wspominając już o wielkim projekcie odnowy moralnej pod auspicjami PiS, który nijak się ma do zasiadania Leppera w Radzie Ministrów.

Jeszcze bardziej zaskakuje fakt udziału w koalicji Ligi Polskich Rodzin i Romana Giertycha. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla tego polityka najważniejszą kwestią było ewentualne stanowisko ministerialne dla niego samego. Nagle z dnia na dzień zmienił swój krytyczny stosunek wobec rządzących i jak sam to określił wziął odpowiedzialność za Polskę. To bardzo interesujące, zważywszy na jego niezwykle kąśliwe czasami uwagi pod adresem liderów PiS oraz polityki rządu. Partia sprawująca władzę także nie szczędziła mu gorzkich słów, wprost określając go jako element destabilizujący polski parlament i awanturnika, który poszukuje jedynie konfliktów. Pomimo tego wszystkiego doszło jednak do mariażu i Roman Giertych został nominowany na stanowisko ministra edukacji narodowej, co interesujące wyłączono spod jego kontroli szkolnictwo wyższe. Czyżby więc partnerzy koalicyjni Romana Giertycha obawiali się mu oddać całą władzę w dziedzinie edukacji? Widać, że obawy te są całkowicie uzasadnione, skoro już dzień po tej nominacji młodzież wyszła na ulicę żeby zademonstrować swoje gorące poparcie dla nowego ministra. Czekamy więc na odzew nauczycieli, którzy z pewnością już niedługo wypowiedzą się na temat nowego szefa resortu; środowisko to zawsze zabiera głos w sprawie edukacji młodego pokolenia i zwykle bardzo krytycznie ocenia jakiekolwiek szaleństwa w tej dziedzinie. Cokolwiek więc pan Roman Giertych ma zamiar przeprowadzić w tej dziedzinie, jego pierwszym i najważniejszym zadaniem będzie dialog ze środowiskiem nauczycielskim, bez poparcia którego żadne realne zmiany nie są możliwe. Pozostaję jednak niezwykle sceptyczny wobec naturalnych możliwości prowadzenia dialogu przez Romana Giertycha z kimkolwiek i sądzę, że już niedługo przyjdzie nam oglądać reakcję ZNP na jego osobę.

Pozostaje nam jeszcze komentarz do roli prezydenta w tej sprawie, który nominując nowych ministrów postanowił po raz kolejny i zapewne jeszcze nie ostatni uzmysłowić Polakom, kto tak naprawdę ponosi winę za brak koalicji PiS-PO. Piętnując drugą co do wielkości partię polityczną w Sejmie prezydent Kaczyński jeszcze raz udowadnia, że nie jest prezydentem wszystkich i reprezentuje jedynie interesy PiS. Interesujące jest, że zamiast rzeczowo uzasadnić fakt powstania koalicji, Lech Kaczyński próbuje zrzucić odpowiedzialnośc za jej powstanie na niedoszłego partnera PiS. Pozostaje więc pytanie jak prezydent traktuje rekonstrukcję rządu, jako konieczność, za którą winę ponosi ktoś zupełnie inny niż jego obóz polityczny, czy też może jako rzeczywistą szansę na budowę IV RP? Na to fundamentalne pytanie nie uzyskaliśmy odpowiedzi, co moim zdaniem jeszcze raz przekonuje, że ośrodek decyzyjny znajduje się poza Pałacem Prezydenckim, a Lech Kaczyński i jego aktywność w polityce wewnętrznej ograniczają się jedynie do realizacji karkołomnych projektów politycznych jego brata.

Inaczej obecnej sytuacji politycznej po prostu nazwać nie można, ponieważ stoi ona w rażącej sprzeczności z zapowiedziami przedwyborczymi PiS. Zapowiedź taniego państwa można już od kilku miesięcy traktować jako żart, ale po rekonstrukcji rządu ten żart powoli przestaje już kogokolwiek bawić. Premier z całą stanowczością zapewnił, że koszt działania rządu nie wzrośnie o ani złotówkę niż to wcześniej planowano. Jakoś trudno w to uwierzyć, administracja kosztuje, zwłaszcza jeżeli powołuje się nowych ministrów i wydziela się im zupełnie nowe resorty. Nawet reorganizacja pracy w raz ustanowionej strukturze pociąga za sobą dodatkowe koszty, które jednak rosną wraz ze zmianą samej struktury. Życie zapewne zweryfikuje optymizm pana premiera, podobnie jak to było w przypadku zawrotnej ilości nowych mieszkań, które rząd miał wybudować.

Odrębnym zagadnieniem jest trwałość zawartej koalicji i problem, na ile jej zwornikiem są stanowiska, a na ile rzeczywista zbieżność programowa trzech partii. Ocenę tej kwestii trzeba jednak odłożyć na przyszłość. Cokolwiek będzie można powiedzieć po pierwszych działaniach nowych ministrów i tym, jak starzy ministrowie i ich zaplecze polityczne do tych działań się odniosą. Z pewnością w wielu przypadkach będzie tak, jak mówił premier: rząd będzie spory prowadził jedynie wewnątrz, natomiast na zewnątrz będzie sprawiał wrażenie monolitu. Rzeczywistość według mnie nie będzie aż tak łaskawa dla nowej Rady Ministrów i już w niedalekiej przyszłości zobaczymy, jak dalece różne mogą być pomysły wielu ministrów na przebudowę Polski.

W swoim poprzednim artykule postawiłem tezę, że powstająca koalicja nie będzie większościowa, życie jednak pokazało, iż może być inaczej. Roman Giertych wbrew zapowiedziom wszedł do rządu za cenę ministerialnego stanowiska. Jarosław Kaczyński nie czynił zresztą tajemnicy z faktu, iż jest to główny i najważniejszy warunek podnoszony przez Giertycha w rozmowach. Nie pozostawia to żadnych złudzeń co do charakteru interesów kierujących Giertychem i z pewnością nie był to interes Polski, jak twierdzi sam minister. Pozostaje pytanie, co się stanie z rozłamowcami z LPR? Czy ktoś ich wynagrodzi za wkład w powstanie koalicji, czy kierownictwo LPR wybaczy członkom swojej partii powołanie oddzielnego podmiotu politycznego, skoro i koło, i rodzima partia są znowu w tym samym obozie?

Podobnie może być z bieżącą prognozą: bardzo szybko może stać się nieaktualna. Polska scena polityczna przestała wykazywać jakiekolwiek pozory stabilności. Wielu Polaków zapewne było niezmiernie zaskoczonych składem nowego rządu i zapewne w pierwszej chwili potraktowali dochodzące do nich informacje w kategoriach dowcipu, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jeśli jednak dowcip staje się elementem rzeczywistość tworzącym, to już nic przewidywalnego w tej rzeczywistości być nie może. Jest to również zjawisko niezwykle niebezpieczne i mające się nijak do budowy jakiegokolwiek państwa. Z pewnością duża część Polaków nie akceptuje określonych posunięć personalnych ostatnich dni, bo to nie na takie działania większość wyborców dawała swoje przyzwolenie kilka miesięcy temu. Gdyby tak było, to Samoobrona i LPR nie musiałyby tworzyć koalicji z PiS, tylko byłyby w stanie samodzielnie utworzyć rząd. Na tworzenie rządu mandat dostało Prawo i Sprawiedliwość; jak z tego mandatu korzysta – widzimy wszyscy. Do rządu zaprosiło outsiderów, których wcześniej samo zaciekle atakowało. Jak skończy się ta polityczna odyseja? Ile jeszcze razy Polacy dowiedzą się od rządzących, że tak naprawdę ich zdanie nie bardzo się liczy? Dziwi tylko fakt narzekania polityków na niską frekwencję wyborczą, bo skoro decyzje podejmowane przez wyborców są w tak dowolny sposób modyfikowane, to trudno jest oczekiwać tłumnego udziału w przyszłych wyborach.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl