Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Społeczeństwo / Giertych do szkoły               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
31-10-2006

 

14-06-2007

 

02-06-2007

 

05-11-2006

  Tolerancja w edukacji a zmiany systemowe

04-11-2006

 

04-11-2006

  Owsiak popiera program Giertycha

02-11-2006

 

+ zobacz więcej

Giertych do szkoły 

24-05-2006

  Autor: Łukasz Ścisłowicz

Objęcie przez Romana Giertycha resortu edukacji w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza spotkało się z ostrym i wyjątkowo negatywnym odzewem tak środowiska nauczycielskiego, jak i uczniów, o politycznych oponentach nie wspominając. Niektóre z tych reakcji noszą jednak znamiona posuniętej do przesady emocjonalności ich autorów, jeśli nie histerii. Abstrahując bowiem od sprawy zawiązanej w piątek, 5 maja większościowej koalicji rządowej, czas już chyba najwyższy przeprowadzić poważną debatę o całościowym wymiarze obecnej sytuacji w polskim szkolnictwie.

 

 

Trzeba wyjątkowo złej woli, by zaprzeczać, iż od lat cierpi ono na poważny kryzys, dziś, dzięki uwiecznionym za pomocą telefonów komórkowych makabrycznym scenom, osiągający medialne apogeum. Błędy w reformach o charakterze instytucjonalnym, promocja koncepcji bezstresowego wychowania w szkole i domu, pobłażanie uczniowi w każdej spornej sytuacji i wymaganie od pedagoga świadectwa własnej niewinności – to elementarne jego źródła. Przyczyniły się one do upadku autorytetu nauczyciela, umasowienia wśród rozochoconych brakiem prawdziwych obowiązków uczniów postaw o charakterze roszczeniowym, ostatecznie owocując kubłem śmieci na nauczycielskiej głowie, który to kubeł urasta dziś do rangi symbolu degrengolady systemu szkolnictwa w Polsce.

W zeszłym roku, przed startem nowych matur, robiłem dla lokalnego tygodnika w 40-tysięcznym mieście w woj. opolskim reportaż na rzeczony temat, poszerzony o próbę przekroju sytuacji w rodzimym systemie kształcenia. Zdaniem bodaj każdego nauczyciela, z jakim udało mi się porozmawiać, horrendalną pomyłką rządu AWS było stworzenie gimnazjów, w których nauka niczemu konkretnemu nie służy, a przyczynia się tylko do demoralizacji młodzieży. 13-letnie dzieci, wkraczające w okres dojrzewania, najbardziej dla młodego człowieka niebezpieczny i niespokojny, umieszczane są w tych szkołach bez jakiejkolwiek selekcji. W ponad 30-osobowych klasach jednocześnie uczą się zdolni, średni i najgorsi – zazwyczaj deprawujący dwie pierwsze grupy. Wykształca się przy tym specyficzny instynkt stadny, nakazujący poniżać, gnębić, a czasem i bić jednostki słabsze, nad czym nauczyciele zazwyczaj nie panują. Problem poruszany był w jednym z odcinków programu „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. Zaproszony nauczyciel otwarcie twierdził, że zarówno uczniowie, jak i wychowawcy dzień w dzień przychodzą do tych gimnazjów nabuzowani, z przemożnym imperatywem przetrwania do fajrantu, za wszelką cenę. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że takie warunki nie sprzyjają rozwojowi intelektualnemu młodego człowieka, nie wspominając już o tym, że – według słów nauczycieli – między programem nauczania w gimnazjum a liceum nie ma żadnej korelacji.

Pytani o opinię nt. nominacji Romana Giertycha uczniowie mamrotali na antenie telewizyjnej coś o „powrocie średniowiecza”, „zakazach wszystkiego”, bredzili smalone duby, jak to teraz, pod radykałem i zamordystą, będzie źle. Sekundowali im w tym nauczyciele, wysuwając uzasadnione skądinąd obawy o kompetencje szefa LPR w makrospołecznym wymiarze edukacji. Wydaje się jednak, iż, by zasadniczo zmienić oblicze polskiej szkoły, taki nawet „oszołom” i ekstremista jak Giertych nie wystarczy.

Oto kilka soczystych cytatów z twórczości pisanej tegorocznych maturzystów, przyszłej elity intelektualnej społeczeństwa. Wypowiedzi zostały zamieszczone na wieczór w przeddzień egzaminu z języka polskiego na popularnym internetowym forum dyskusyjnym: „Mam arkusze gotowe do wysłania mailem. Ale nie za darmo, dam arkusze z j.polskiego za to, że jakaś dziewczyna oddam mi się, u mnei w domu”, „!!! MAM !!! MAM !!! MAM !!! MAM !!! MAM !!!”, „697-xxx-xxx doladuj mi konto a dostaniesz MATURKE 2006 nie chcesz wierzyc to nie ja juz pisze sciagi”, „Mam zaj**ałem z drukarni powaga”, „zaplace za arkusze...”, „JA kupie jutrzejsza mature”, „moja starsza siostra pracuje w CKE”. Wszystko cytowane w oryginale (poza wulgaryzmem), dla zachowania klimatu. Poświęciwszy tamten wieczór na śledzenie tych wszystkich dyskusji i polemik, człowiek mógł ujrzeć przekrój tej właśnie młodzieży, która tak na widok Giertycha lamentuje. Ludzi, którzy dzień poprzedzający tzw. „egzamin dojrzałości” poświęcają na szukanie przecieków i gotowych rozwiązań maturalnego testu. Młodzieży, której 95% przed tzw. „ściąganiem” nie ma jakichkolwiek skrupułów.

Ściąganie, przez jednych traktowane jako urągające godności oszustwo, przez innych postrzegane jest jako coś przynajmniej tak naturalnego, jak torba słodyczy dla pani w urzędzie czy koperta dla pana doktora. Z jednej strony – nowocześni i pragmatyczni uczniowie, którzy nie będą tracić czasu na naukę, z drugiej – nauczyciele, którzy częstokroć minęli się z powołaniem. A pośrodku dość absurdalny, kompletnie w dzisiejszych czasach anachroniczny system edukacji, stawiający sobie za cel nauczenie młodego człowieka wszystkiego: czy to przebiegu Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czy specyfiki kulistego zwierciadła, czy biogenezy mszaków, z którego to systemu na Zachodzie dawno już zrezygnowano.

W Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych ściąganie określane jest jako cheating, czyli oszustwo, za które uczeń może zostać wydalony ze szkoły. O ile tam przypadki ściągania dzięki takiemu systemowi należą do rzadkości, w polskich szkołach są nagminne, szczególnie w tych, które ze swoją lokalną „renomą” nie mają szans znaleźć się „na świeczniku”, niektóre największe polskie licea w trosce o dobre imię szkoły starają się walczyć z tym problemem. Nie tak zaciekle jednak, jak największe zachodnie uniwersytety. W Cambridge przykładowo każdy przypadek ściągania kończy się wyrzuceniem z uczelni i nagłośnieniem sprawy w lokalnej prasie, w Oksfordzie natomiast za pierwszy wybryk obowiązuje kara grzywny, za następne – usunięcie studenta.

W Polsce mieliśmy do czynienia z patologią, która dzięki przestarzałemu systemowi nauczania i braku większej inicjatywy ze strony pedagogów, stała się normą. Z lekcji uczniowie codziennie wynoszą naukę: nie opłaca się być uczciwym, uczciwość to dziś pusty frazes. Oszukują przy tym i nauczycieli, i samych siebie.

Innym problemem, z jakim borykają się polskie gimnazja i szkoły średnie, jest praktyka „szóstek” za referaty, teoretycznie przygotowywane przez uczniów. W rzeczywistości jedyne, co uczniowie muszą zrobić samodzielnie, to znaleźć odpowiednią stronę w Internecie i użyć magicznej kombinacji klawiszy crtl+c, ctrl+v, z reguły wychodzą bowiem z założenia, że nauczyciel i tak tego nie sprawdzi. Najczęściej mają rację. Zastanówmy się jednak, jakie niebezpieczeństwo kryje się w tego rodzaju praktykach. Skoro nastolatek już w gimnazjum uczony jest, że na dobrą ocenę można zasłużyć cudzą pracą, to co powstrzyma go przed plagiatem pracy naukowej na studiach?

Korzystanie z tego rodzaju pomocy w sposób zupełnie niekontrolowany niesie jeszcze inne zagrożenie: młodzież uczona jest braku samodzielności. Uczniowie kończą szkoły, nie znając podstawowych metod pracy umysłowej. Samodzielnie nie są w stanie napisać żadnego tekstu, męczy ich przeczytanie kilku stron. Stopniowo tracą zdolność samodzielnego myślenia, bo przecież wszystko można gdzieś znaleźć. Gotowe. Uzyskawszy takie przygotowanie, idą na studia.

Z jednej strony jest to choroba cywilizacyjna, typowa dla współczesnego modelu społeczeństwa konsumpcyjnego, w którym dominuje sięganie po gotowe rozwiązania i wzorce. Z drugiej jednak, zjawisko to znalazło sobie w rodzimym systemie edukacji idealne środowisko rozwoju.

„Szkoła óczy” – chciałoby się rzec. Z drugiej jednak strony – uczy tego, co w dzisiejszych czasach się przydaje: brutalności, bezwzględności, źle pojętej zaradności, słowem – wszystkiego, co pozwala dorosłemu człowiekowi z powodzeniem funkcjonować w świecie bez zasad. Tzw. „pokolenie JP2” jawi się na tym tle jako fakt li tylko medialny, nie znajdujący wyraźniejszego refleksu w rzeczywistości.

Przed nowym ministrem edukacji stoi ogrom ważnych i trudnych zadań. Być może, chciałbym w to wierzyć, skoro ze złem panoszącym się w polskich szkołach nie poradzili sobie ani związkowcy z AWS, ani liberałowie z UW, ani socjaliści z SLD, to może konserwatywnym „oszołomom” i „ciemnogrodzianom” akurat się uda. Czego im, sobie i Polsce życzy niżej podpisany.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  Zgoda ( ale...)

(, 24-05-2006 21:27)

Opis:


Brak odpowiedzi na ten komentarz
+ powrót + odpowiedz
 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl