Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Aktualności / Studenci zamiast opozycji               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
15-03-2011

 

06-09-2010

 

21-08-2010

 

24-07-2010

 

17-07-2010

  Iran: zatrzymano 40 podejrzanych o ataki na meczet

13-06-2010

 

05-06-2010

 

+ zobacz więcej

Studenci zamiast opozycji 

24-11-2003

  Autor: Jarosław Błaszczak

Na polskich uczelniach zbliża się połowa semestru. Studenci zaczynają powoli myśleć o nadchodzących egzaminach. Podobne problemy mają ich koledzy w większości szkół wyższych świata. Ale nie w Iranie. W kraju, gdzie niemożliwa jest normalna działalność opozycji, jej rolę musieli przejąć właśnie studenci. Teraz płacą za to wysoką cenę.

 

 

Iranem od 1979 rządzą konserwatywni mułłowie. Kraj jest republiką islamską, państwem wyznaniowym. Oznacza to, że podobnie jak do niedawna u Talibów w Afganistanie, prawo religijne (koraniczne) jest najważniejszą częścią systemu prawnego. Kodeks karny oparty jest na zasadach tzw. szarijatu i przewiduje okrutne kary za wiele czynów. Np. kradzież może skończyć się utratą ręki, a homoseksualizm lub niewierność małżeńska, ukamienowaniem. Do łagodniejszych kar należy publiczna chłosta, której poddawane są nawet dzieci (organizacja obrony praw człowieka Amnesty International udokumentowała przypadek sprzed dwóch lat, gdy karę 80 batów wykonano na czternastoletnich chłopcach).

   Partie polityczne nie istnieją. Są wprawdzie przeprowadzane wybory prezydenckie i parlamentarne, ale wszyscy kandydaci muszą być bezpartyjni i obywatele mogą co najwyżej wybierać między religijnymi twardogłowymi a bardziej umiarkowanymi islamistami. Nawet jeśli wybiorą tych drugich, tak jak bywało w ostatnich latach, czego symbolem stał się postępowy prezydent Chatami, to i tak nie mają żadnej gwarancji, że coś się zmieni. Zgodnie z konstytucją, najwyższej władzy nie sprawuje wcale parlament czy prezydent, lecz najwyższy przywódca duchowy (od 1989 jest nim konserwatyska Ali Chamenei). Nie jest on wybieralny i nie da się go odwołać. To jemu podlega wymiar sprawiedliwości ( w tym sądy) i znaczna część państwowego aparatu represji. Może np. swobodnie zamykać media, prezentujące poglądy niezgodne z oficjalną linią.

   A jakie jest miejsce studentów w tym wszystkim ? Otóż Iran jest wyjątkowy jeszcze pod jednym względem: to demograficzna bomba. Ponad 2/3 mieszkańców kraju to ludzie młodzi, przed trzydziestką. To efekt polityki władz z pierwszych lat po rewolucji islamskiej, gdy zachęcano obywateli do posiadania jak największej liczby dzieci, licząc na zwiększenie w przyszłości liczby poborowych. Dziś te dzieci stały się już dorosłe i oczekują szybkich zmian w kraju. Obecna polityka władz jest im zupełnie obca. Przykład ? Jeden z nielicznych niezależnych sondaży przeprowadzonych ostatnio w Iranie pokazał, że ponad 70 % mieszkańców jest za zbliżeniem ze Stanami Zjednoczonymi, które od ponad 20 lat są nazywane przez propagandę „wielkim szatanem”.  Przy okazji: zaraz po opublikowaniu wyników tego badania, przeprowadzająca je osoba trafiła za kraty.

   Pierwszym sygnałem, że może dojść do wybuchu społecznego niezadowolenia było zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 1997 islamskiego liberała Mohameda Chatamiego. Jednak z powodu opisanego już systemu politycznego, dającego władzy religijnej wyższość nad świecką, nie zdołał dokonać żadnych istotnych zmian. Prędzej czy później musiała nastąpić eksplozja.

   Jesienią ubiegłego roku sąd w mieście Hamedan skazał na karę śmierci liberalnego wykładowcę akademickiego, Haszema Agajariego, który w jednym ze swoich wystąpień skrytykował konserwatywne duchowieństwo. Oficjalny zarzut: obraza wiary. Studenci natychmiast odpowiedzieli licznymi, lecz początkowo bardzo pokojowymi demonstracjami na terenie uczelni. Wyrok wywołał wśród irańskiej opinii publicznej tak głębokie poruszenie, że z rezerwą odniosły się do niego nawet prawicowe, a więc w pełni popierające ajatollahów, gazety.

   Gdy demonstracje przedłużały się na kolejne dni, zniecierpliwienie twardogłowych narastało. Najwyższy przywódca duchowy Ali Chamenei zagroził użyciem siły. Równocześnie wielu ideologicznych stronników ajatollaha Chamenei skrytykowało wyrok na skromnego profesora jako zbyt surowy i mogący wywołać bardzo negatywne skutki społeczne.  W końcu do głosów niezadowolenia przyłączył się sam prezydent Chatami. Chamenei musiał się ugiąć i po tygodniu od wyroku zarządził ponowne zbadanie sprawy.

   Tymczasem zwolennicy konserwatystów, bo są w Iranie i tacy, zaczęli organizować na teherańskim uniwersytecie własne demonstracje. Uznali, że liberałowie zagrażają wartościom islamskim i trzeba ich bronić. W szczytowym momencie liczebność ich manifestacji dochodziła do 15 000, co stanowiło liczbę znacznie przewyższającą frekwencję na studenckich wiecach. Towarzyszyli im uzbrojeni funkcjonariusze islamskiej milicji. Stało się jasne, że pod postacią demonstracji, są to pokazy siły twardogłowych.

   Ostatecznie wykładowca nie został stracony. W lipcu sąd apelacyjny zamienił wyrok śmierci na cztery lata więzienia. Ale jego sprawa zapoczątkowała trwający do dziś okres niepokoju wśród studentów. Demonstracji było i jest coraz więcej. Niechęć, a nawet nienawiść, narasta po obu stronach. Studenci stawiają swoje żądania coraz ostrzej i są coraz bardziej sfrustrowani brakiem jakiejkolwiek chęci do dialogu ze strony władz. Z drugiej strony, znaczna część konserwatywnego establishmentu żąda surowego karania krnąbrnej młodzieży, z karami cielesnymi i wydalaniem z kraju włącznie.

   Wielu studentów płaci za swoje przekonania dziesiątkami batów spadających na ich grzbiety. Akcje sił bezpieczeństwa są coraz bardziej brutalne. Dwóch teherańskich studentów opowiedziało niedawno dziennikarzom BBC o demonstracji, w czasie której protestujące młode kobiety zerwały z własnych głów tradycyjne chusty. Za karę zostały dotkliwie pobite przy pomocy łańcuchów i innych metalowych przedmiotów. Desperacja narasta – w czerwcu tego roku w Paryżu troje zwolenników działającej na emigracji opozycji dokonało spektakularnego samopodpalenia, aby zwrócić uwagę świata na sytuację swojego kraju. Jedna z protestujących, kobieta, zmarła z powodu głębokich poparzeń.

   Czy są szanse, by w najbliższym czasie cokolwiek się zmieniło ? Raczej niewielkie. Konserwatyści kontrolują sądownictwo, policję, wojsko i cenzurę. Aby mogły nastąpić reformy zmierzające ku demokratyzacji, gruntownej zmianie musiałaby ulec irańska konstytucja, a na to się nie zanosi. Jedynym wyjściem byłaby więc jakaś forma przewrotu lub ingerencja z zewnątrz. Przeanalizujmy krótko obydwie te możliwości.

     Jest oczywiste, że jeśli rządy ajatollahów miałoby obalić jakieś inne państwo, to musiałyby to być Stany Zjednoczone. Obecnie relacje między Iranem a Zachodem są dość napięte, ponieważ państwo to jest podejrzewane o prowadzenie prac nad bronią nuklearną. Jest jednak mało realne, by USA lub tym bardziej ONZ jako całość zdecydowało się na atak na Iran. Powodów jest kilka. Oto dwa najważniejsze. Po pierwsze, mocno na NIE byłaby na pewno Rosja, która prowadzi z Iranem lukratywne interesy. Niechętna byłaby też zapewne większość Europy. Po drugie, Amerykanie mają obecnie kłopoty nawet z przekonaniem własnych obywateli, że operacja w Iraku była dobrym pomysłem. Codziennie słychać o kolejnych niepokojach nad Eufratem i Tygrysem. Zabieranie się w takim momencie za okupację kolejnego państwa z potencjalnie wrogo nastawioną ludnością, byłoby więc politycznym samobójstwem.

   A czy można liczyć na jakiś przewrót czy nową rewolucję przeprowadzoną od środka ? To jest już bardziej możliwe, ale wciąż prawdopodobieństwo jest małe. Studenci nie mają sprzętu, funduszy ani umiejętności niezbędnych do przeprowadzenia akcji zbrojnej. Z kolei konserwatyści mają do dyspozycję potężne, uzbrojone siły armii i policji. Z tego powodu trudno wyobrazić sobie, aby było tak jak np. gdy upadał Slobodan Miloszewić w Serbii – wściekli ludzie wyszli na ulice i despota musiał ustąpić. Chyba, że niezadowolenie ludzi byłoby tak wielkie, że na stronę demonstrantów przeszłaby część mundurowych. Ale do tego jeszcze daleka droga.

   Cóż więc teraz mogą zrobić irańscy studenci ? Chyba najprostszym wyjście byłby wyjazd na studia, a może i dłużej, za granicę. Dokąd ? Choćby do Polski... Nasze problemy, choć doskwierają nam codziennie, są jednak zupełnie innego kalibru...

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl