Władze cieszy popyt na nasze towary; snują one dalekosiężne plany, w których Polska ma w przyszłości zostać jednym z czołowych producentów żywności w Europie. Ruszył też system dopłat bezpośrednich i to jak na razie bez większych komplikacji, co nie jest u nas zjawiskiem powszechnym. Jednym słowem sukces, przynajmniej z perspektywy Warszawy. Przekonani o poprawie losu rolników są też konsumenci, którzy na własnej skórze odczuli podwyżki cen żywności.
Jednak sami zainteresowani często się irytują słysząc o poprawie sytuacji na polskiej wsi. Wielu rolników nadal nie wierzy, mimo iż złożyli wnioski, że dostaną pieniądze z Unii i będzie tak, dopóki nie zobaczą ich na swoim koncie. Nie spodziewają się też dużych kwot, które w jakiś istotny sposób wpłynęłyby na ich sytuację. Obawiają się również, że te pieniądze mogą przepaść w związku z jakimiś nieprzewidzianymi dodatkowymi kosztami. Tak też odebrano ostatnie podwyżki cen nawozów. Wprawdzie producenci tłumaczą się wzrostem cen gazu, niezbędnego do ich produkcji, ale niewiele osób to przekonuje. Niezadowolenie budzi też konieczność prowadzenia dokumentacji niezbędnej przy staraniu się o dopłaty. Rolnicy nie odczuli również tak bardzo wzrostu cen żywności, jak konsumenci, dlatego ostrożnie patrzą w przyszłość.
Na pewno tego nastawienia nie zmieni mocny kurs złotego, który powoduje, że dopłaty będą niższe, niż w roku ubiegłym. Dla wielu osób jest to sytuacja niezrozumiała, niektórzy wręcz czują się oszukani. Do tej pory większość rolników nie interesowała się kursem walut ani działaniami państwa służącym wzmocnieniu lub osłabieniu złotego. Przyzwyczajenia w gospodarowaniu były nieco inne.
Kiedy więc doczekamy się czasów, gdy zawód rolnika będzie wyborem a nie koniecznością? Być może już niedługo zważywszy na fakt, iż młodzi ludzie coraz chętniej na studiach wybierają kierunki rolnicze.