Wicepremier Zyta Gilowska nakazała podległym sobie ministrom, wojewodom i naczelnikom urzędów skarbowych ograniczyć wydatki na wynagrodzenia, co spowoduje obcięcie płac w urzędach o dziesięć procent. Decyzja ta już wywołała burzę.
Decyzja Gilowskiej zmniejszy wynagrodzenia 170 tysiącom urzędników administracji rządowej na szczeblu centralnym i wojewódzkim od stycznia 2007 roku.
Konrad Ciesiołkiewicz, rzecznik rządu, wyjaśnia, że nie chodzi o to, by z automatu zredukować pensje urzędników. - Zmiany dotyczą programu "Tanie państwo" i zmierzają do redukcji 10 proc. etatów, czyli zwolnienia 17 tys. osób. Może się to nawet przełożyć na podwyżki uposażeń dla części pozostałych urzędników - twierdzi.
Rzecznik rządu dodał, że cięcia nie dotyczą ministrów, wojewodów oraz zastępców obu, ponieważ decydowanie o ich uposażeniach leży w gestii premiera a nie ministra finansów.