Wojna w Iraku, poparta bardziej lub mniej, prawdziwymi dowodami o rzekomo posiadanej przez Saddama Husajna broni masowego rażenia, przyniosła temu krajowi nadzieję na stabilizację i bezpieczeństwo. Rządy tyrana i jego popleczników zostały dosłownie zmiecione z powierzchni ziemi i od kilku miesięcy trwa przekazywanie władzy w ręce faktycznych przedstawicieli narodu irackiego. Wszystko to okupione krwią rannych i poległych żołnierzy: amerykańskich, brytyjskich, włoskich, polskich, hiszpańskich. Każdy dzień obfituje w informacje o kolejnych zamachach, bombach, ofiarach.
W takiej atmosferze ciągłego napięcia przyszło polskim posłom debatować nad zasadnością naszego udziału w tym wiece ryzykownym przedsięwzięciu jakim jest polska strefa stabilizacyjna. Kolejny raz mieliśmy do czynienia z walką na ambicje poszczególnych polityków niż z rozsądną dyskusją. Głównym punktem debaty była kwestia udziału Polski w odbudowie Iraku a konkretnie kontrakty dla krajowych firm.
Dla posłów, zarówno z prawa i lewa, najważniejszą sprawą wydaje się być interes ekonomiczny. Mało kto zwrócił uwagę na to, że polskie wojska powinny tam przebywać ze względu na budowę demokracji. Nadrzędnym celem wojny było oswobodzenie Irakijczyków ze szponów psychopatycznego despoty a tym samym uwolnienie całego świata, w tym również Polski, od niemałego zagrożenia. Nagrodą za poniesione straty powinny być nie kontrakty lecz widok radosnych Irakijczyków. Co prawda sytuacja jest daleka od wymarzonej co nie znaczy, że cała akcja była niepotrzebna a sprawiedliwość nie zatriumfuje.
Sprawiedliwość rozumiana jako nieunikniona kara dla każdego, kto poświęca własny naród dla swoich zbrodniczych celów. Sprawiedliwość, w której udział ma również Polska. Nie wolno dopuścić by fakty ekonomiczne przesłoniły nam wielkie osiągnięcia w krzewieniu demokracji. Jeśli będziemy postrzegali obecność naszych wojsk w tym przedsięwzięciu wyłącznie przez pryzmat ekonomii, chcąc nie chcąc poprzemy hasła mówiące o "polskich najemnikach". Przecież wiemy, że żołnierzom tak amerykańskim jak i polskim wyrządzilibyśmy w ten sposób wielką krzywdę.
Decyzja o udziale naszych sił zbrojnych w stabilizacji Iraku była niezwykle trudna ale bez żadnych wątpliwości słuszna. Słuszna nie ze względu na upragnione kontrakty dla polskich przedsiębiorstw. Była słuszna dlatego, że zawsze powinniśmy być tam gdzie wolność i demokracja jest zagrożona. Kościuszko i Puławski nie zastanawiali się nad przyszłymi korzyściami walcząc o niepodległą Amerykę. Wierzyli, że ich udział przyczyni się do lepszego życia wielu ludzi. Niestety w dzisiejszych czasach coraz częściej górę bierze ekonomia i interes kilku firm. Miejmy nadzieję, że w sprawie irackiej będzie inaczej.