Wielu polityków dużo obiecywało sobie po wysokiej pozycji politycznej jaką Polska uzyskała w Nicei ,dlatego teraz tak trudno pogodzić się im z tym ,że ktoś chce to zmienić.Nie bez znaczenia jest zapewne też obawa przed dominacją Niemiec i Francji ,których polityka ostatnich lat oddaliła ich bardzo od Stanów Zjednoczonych ,postrzeganych przez Polskę jako strategiczny partner.
Tak jak to bywało już w UE porozumienia często zapadały wtedy ,gdy już nikt nie wierzył ,że tak się stanie.Często w ostatnich chwilach członkowie wspólnoty rezygnowali z czegoś by uzyskać wspólne stanowisko.Niestety tym razem tak po jednej ,jak i po drugiej stronie pole do kompromisu jest niewielkie.Polski rząd ,przy poparciu koalicji rządzącej SLD-UP oraz opozycji PiS i PO twardo stoi na swoim stanowisku.Tak samo twardym stanowiskiem wykazują się Niemcy ,które ustami Joshki Fishera zapewniają ,iż możliwość kompromisu w sprawie systemu głosowania w Radzie UE jest ,dla Niemiec ,niewielka.Czy więc przy dwóch tak skrajnych i zarazem zdecydowanych postawach da się osiągnąć kompromis na brukselskim szczycie???
Polska scena polityczna jest dość jednolita w sprawie poglądów na temat Traktatu z Nicei , jednak część polityków zdaje się nie dostrzegać faktu ,iż system głosowania ,mimo ,iż ważny ,nie jest najważniejszy.Bo cóż Polsce po tym ,że zachowa te swoje 27 głosów ,skoro będzie miała opinię kraju ,który stoi na drodze rozwoju Unii.Polscy politycy muszą sobie zdać sprawę z tego ,że by podjąć decyzję nie wystarczy nasze 27 głosów. Potrzeba współpracy kilkunastu państw. Co jeżeli za swój „ośli upór” Polska zostanie wykluczona z tej współpracy?? Wtedy nasz triumfalny rząd swoje zwycięstwo nad projektem konstytucji będzie mógł nazwać nie wielkim lecz pyrrusowym.
Polska nie nauczyła się jeszcze uprawiać polityki europejskiej w sposób skuteczny, przebiegły i bezkonfliktowy. Hiszpania ,która jest naszym sojusznikiem w sprawie nicejskiej zapewne przy dogodnej propozycji zrezygnuje ze swoich żądań gdyż doskonale wie ,że UE to organizm niezwykle skomplikowany ,gdzie siła głosu w Radzie UE sama w sobie nie jest godna „kruszenia kopii” z innymi krajami.
Jednak problem polskiej polityki nie polega tylko na braku szerszej perspektywy w sprawie systemu głosowania.Problemem jest raczej dominacja dogmatyzmu nad pragmatyzmem w polskiej polityce .Urzeczywistnieniem jest właśnie dogmatyczne hasło „Nicea ,albo śmierć”.
Hasło to oznacza ,że Polska zamyka sobie drogę do innych rozwiązań ,przez co uniemożliwia zawarcie kompromisu. Kompromisu ,który był ,jest i będzie synonimem integracji. Ponieważ integracja to przede wszystkim sztuka rezygnowania z części własnych ambicji w celu dobra wspólnoty.
Nie ulega wątpliwości ,że system nicejski jest zdecydowanie lepszy dla Polski niż ten zaproponowany przez konwent.Polska powinna się starać o utrzymanie korzystnego ,dla nas ,systemu.Mimo to Nicea nie powinna być naszym celem samym w sobie.Lecąc do Brukseli premier Leszek Miller nie powinien zamykać drogi przed innymi porozumieniami ,bo przecież nikt nie chce by to na Polskę spadła odpowiedzialność za fiasko konstytucji.Niech na sztandarach polskiej delegacji zamiast hasła „Nicea ,albo śmierć” ,widnieje „Nicea ,ale nie śmierć”.