Od rozpoczęcia konfliktu irackiego amerykańskie rodziny zamieniły camembert na ser szwajcarski, a bagietki na tosty. Na przyjęciach francuskie wino zastępowane jest rodzimym produktem z Kalifornii, a moda, jeśli już musi być z Europy, to staramy się wyciągać rękę po te z napisem "Made in Italy". Ten rzadki w USA przypadek zbiorowego protestu, zaczyna czkawką odbijać się po obu brzegach Loary.
Eksport produktów z Francji do USA wyniósł w ubiegłym roku 28,4 miliarda dolarów. Są to w zdecydowanej większości produkty drogie, ekskluzywne i nie mające najmniejszych szans na znalezienie innych rynków zbytu. Po prostu na świecie nie ma drugiego kraju o takim potencjale nabywczym jak Stany Zjednoczone. Z drugiej strony we Francji dzięki polityce ekonomicznej kolejnych rządów już nie da się nic wyprodukować tanio. Koszty pracy należą do najwyższych w świecie, a 35-godzinny tydzień pracy nie poprawia produkcyjności. Stąd produkty z klasą i odrobiną wciąż poszukiwanej europejskości, zaspokajające wysublimowane gusta pasują jak ulał do obrazu Francji. Teraz Eldorado za oceanem zaczyna się oddalać.
Amerykańscy importerzy francuskich win zaczynają odczuwać skutki bojkotu. Sprzedaż francuskich alkoholi znacznie się obniżyła odkąd prezydent Francji Jacques Chirac odmówił poparcia antyirackiej koalicji. Na ten tydzień zwołano konferencję importerów, której celem jest znalezienie drogi wyjścia z powstałej sytuacji. Szef największej francuskiej federacji skupiającej biznes Ernest Antoine Seilliere, zaapelował do serc Amerykanów o rozdzielenie polityki i ekonomii. Prosił on o pisanie listów i telegramów do polityków francuskich i zaprzestanie bojkotu produktów. Już dzisiaj francuskie firmy utrzymujące sie z eksportu, są w bardzo złej kondycji finansowej, a dalsze kłopoty wydaja się nieuniknione.
Jak podają największe firmy importujące francuskie wino obroty spadły od 10 do 30 procent w ostatnich dwóch miesiącach. Nie tylko ludzie odwracają się od francuskich trunków, ale i sklepy zdejmują z półek wina, szampany i koniaki pochodzące znad Loary aby nie utracić klientów i poprawić swój patriotyczny wizerunek. Monsieur Touton Selection Ltd., firma importująca wina, ocenia swoje straty na 500 tysięcy dolarów tylko w ostatnim miesiącu. Aż 2/3 importu tej korporacji to wina z Francji. Odbiorcy nie kupują ich w takich samych ilościach jak w tamtym roku, coraz częściej pytają o wina włoskie i hiszpańskie.
Francuski import to nie tylko wina. Klopoty mają firmy importujące meble, tkaniny, ubrania i porcelanę. Ta ostatnia jest głównym produktem importowanym przez IC&A Inc. firmę dekoracji wnętrz z siedzibą w Nowym Jorku. Oprócz porcelany IC&A Inc. z Francji sprowadza ozdobne, ręcznie malowane świece i przedmioty do dekoracji domu. Biznes kuleje od połowy lutego, a sprzedaż spadła o połowę - powiedziała Patricia Carreras prezydent IC&A Inc. Dodała, że nikt nie spodziewał się tak silnej reakcji na posunięcia francuskiego rządu.
Nawet wymiana studentów, kwitnąca do tej pory pomiędzy USA a Francją kuleje. Organizacja francuska Loisirs Culturels a l'Etranger zajmująca się organizowaniem wymiany studentów, w tym roku na ogłoszeniu w prasie, poszukującym chętnych nie napisała jak dotychczas "francuscy studenci" tylko "studenci europejscy". Mimo to nie ma wielu chętnych do przyjmowania bogu ducha winnych studentów z Francji.
Jakby tego było mało wygląda na to, że Francja zostanie pominięta w przydzielaniu kontraktów na odbudowę Iraku. Nie bardzo może liczyć na honorowanie kontraktów podpisanych z reżimem Husseina i zwrot długów zaciągniętych przez Irak.
Wygląda na to, że zawsze wchodząca tylnymi drzwiami do elity Francja, w końcu dostanie po wojnie dokładnie to, co jej się należy.