Na wstępie małe przypomnienie, jak przebiegają w USA wybory prezydenckie. Formalnie są to wybory pośrednie. Najpierw odbywają się głosowania na szczeblu stanów. Następnie zbiera się Kolegium Elektorskie, w którym każdy stan ma tyle głosów, ilu członków Kongresu jest w nim wybieranych (do liczby przedstawicieli danego stanu w Izbie Reprezentantów, proporcjonalnej do wielkości zaludnienia, dodaje się liczbę 2, bo w Senacie wszystkie stany są równe i mają właśnie po dwóch przedstawicieli). Ponadto trzema głosami elektorskimi dysponuje Dystrykt Kolumbii, czyli de facto miasto Waszyngton. Wszyscy elektorzy muszą poprzeć tego kandydata, który dostał najwięcej głosów w ich macierzystym stanie. Prezydentem zostaje ten, kto wygra głosowanie elektorskie.
I jeszcze jedno wyjaśnienie: literą R oznaczać będziemy Partię Republikańską, zaś D Partię Demokratyczną
Stany prezentujemy w kolejności według ich położenia - poczynając od północnego wschodu, czyli tzw. Nowej Anglii.
MAINE
Głosy elektorskie: 4
Gubernator: John Baldacci (D)
Senat: 2 R (czyli obaj senatorowie są republikanami)
Izba Reprezentantów: 2 D (czyli obaj członkowie Izby są demokratami)
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 44%, Gore 49%, Nader 6%
1996: Clinton 52%, Dole 31%, Perot 14%
1992: Clinton 39%, Bush 30%, Perot 30%
Maine jest jednym z tych stanów, gdzie system dwupartyjny jest dość słaby. Jeszcze do niedawna tutejszy gubernator były bezpartyjny, tradycyjnie też na wysokie poparcie mogą tu liczyć kandydaci spoza głównych partii.
Zazwyczaj najważniejszym tematem kampanii jest tu ochrona środowiska. Wynika to z faktu, że obie dominujące gałęzie gospodarki są zależne od surowców naturalnych. Pierwsza z nich to przemysł drzewny. 90% terytorium stanu stanowią lasy, a wyroby papiernicze dają ponad 1/3 produkcji przemysłowej. Wobec upadku licznych do niedawna zakładów odzieżowych i obuwniczych, na drugie miejsce wysunęła się turystyka i to jej rozwojowi stan zawdzięcza relatywnie niewielką stopę bezrobocia. Największe atrakcje stanowią Park Narodowy Akadia oraz nadmorskie miasto Portland (nie mylić z Portland w stanie Oregon). Wśród przyjeżdżających tu co roku milionów letników są także państwo Bush, posiadający domek w miejscowości Kennebunkport.
Mimo to, Bushowie nie cieszyli się tu nigdy zbyt wysokim poparciem. Ani ojciec, ani syn nie zdołali wygrać swoich ostatnich wyborów. Stare przysłowie amerykańskich politologów mówiło "naród głosuje tak jak Maine". Najwyraźniej, już nie.
NEW HAMPSHIRE
Głosy elektorskie: 4
Gubernator: Craig Benson (R)
Senat: 2 R
Izba Reprezentantów: 2 R
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 48%, Gore 47%
1996: Clinton 49%, Dole 39%, Perot 10%
1992: Clinton 39%, Bush 38%, Perot 23%
Mały, bogaty i o znaczeniu dużo większym, niż wskazywałyby na to jego rozmiary. Tak najczęściej mówi się o stanie New Hampshire w kontekście wyborów prezydenckich. To tu odbywają się pierwsze "primaries", czyli prawybory z głosowaniem tajnym (druga odmiana to "caucuses", czyli prawybory z głosowaniem jawnym, takie jak np. w stanie Iowa). W latach 1952-88 wszyscy zwycięzcy prawyborów w New Hampshire zdobywali potem ostateczne nominacje swojej partii. Passę tą przerwał dopiero Bill Clinton, który w 1992 był tu drugi. Dlatego też, choć mieszkańcy tego stanu stanowią niespełna pół procenta wszystkich Amerykanów, jego znaczenie, zwłaszcza w pierwszej fazie każdej kampanii, jest olbrzymie.
Mieszkańcy New Hampshire są znani z niechęci do wszelkiej interwencji państwa, co wyraża się powiedzonkiem "żyć w wolności albo umrzeć" . Przekłada się to także na lokalny system podatkowy, jak na amerykańskie standardy wyjątkowo przyjazny obywatelowi. Dzięki temu ludność stanu podwoiła się w ciągu ostatnich 40 lat - ludzie przyjeżdżali tu skuszeni świetnymi warunkami do prowadzenia biznesu.
Jest to stan zdecydowanie republikański i choć w latach 90. wydawało się, że pozycja Demokratów nieco się poprawiła, pierwsze wybory parlamentarne i gubernatorskie w nowym tysiącleciu rozwiały te złudzenia. Republikanie znów wzięli wszystko.
VERMONT
Głosy elektorskie: 3
Gubernator: James Douglas (R)
Senat: 1 senator niezależny
Izba Reprezentantów: 1 D, 1 niezależny, głosujący zwykle jak Republikanie
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 41%, Gore 51%
1996: Clinton 53%, Dole 31%, Perot 12%
1992: Clinton 46%, Bush 30%, Perot 23%
Vermont to z kolei stan słynący z liberalnego (w pojęciu amerykańskim) nastawienia swoich obywateli, ale ponieważ jest malutki i dysponuje zaledwie trzema głosami elektorskimi, zwykle nikt nie przykładał do niego specjalnej wagi. Jednak w tym roku jednym z najważniejszych pretendentów do prezydenckiej nominacji w obozie Demokratów jest Howard Dean, który jeszcze niedawno był tu gubernatorem.
Wyjątkowa jest również reprezentacja stanu w Kongresie. Lewicujący Bernie Sanders był w ostatnich wyborach do Izby Reprezentantów jedynym kandydatem w skali kraju, który wygrał wybory mimo braku legitymacji partyjnej. Z kolei senator Jim Jeffords odważył się wystąpić z Partii Republikańskiej w środku kadencji.
Obecnie Vermont uważany jest za bastion lewicy, bo tak europejski badacz nazwałby to, co jego amerykańscy koledzy uznają za liberalizm. Podatki są tu wysokie, zakres państwowej interwencji w gospodarkę, jak na USA, dość duży, a prowadzenie kampanii wyborczej obwarowane licznymi ograniczeniami (dotyczącymi głównie finansowania promocji kandydatów).
MASSACHUSETTS
Głosy elektorskie: 12
Gubernator: Mitt Romney (R)
Senat: 2 D
Izba Reprezentantów: 10 D
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 33%, Gore 60%
1996: Clinton 61%, Dole 28%
1992: Clinton 48%, Bush 29%, Perot 23%
Chyba powyższe dane mówią same za siebie. Massachusetts to istna forteca Demokratów, której zdobycie będzie naprawdę bardzo trudne. W ostatnich wyborach prezydenckich tylko w jednym stanie Al Gore miał większą przewagę nad George'em Bushem juniorem niż tu. Stolica stanu, Boston, to prawdziwa mekka dla liberalnego skrzydła partii państwa Clintonów. Dość powiedzieć, że to stąd wywodzi się wpływowy do dziś klan Kennedych. A co ważniejsze, zwycięzca prawyborów w Iowa, John Kerry, jest senatorem właśnie z Massachussets.
Jest to także stan o szczególnym znaczeniu dla amerykańskiej historii. Tu pierwsze kroki w Nowym Świecie stawiali purytanie. Do tej pory oddziaływanie tutejszych intelektualistów na resztę kraju jest silne, czego najsłynniejszym symbolem są znajdujące się właśnie w Massachussets Uniwersytet Harvarda oraz MIT, czyli najważniejsza w Stanach uczelnia techniczna.
We wczesnych latach 90. stan boleśnie odczuł recesję, czego skutki widać do dzisiaj - w porównaniu z sąsiednimi stanami, Massachusetts ma wyjątkowo dużo bezrobotnych.
RHODE ISLAND
Głosy elektorskie: 4
Gubernator: Don Carcieri (R)
Senat: 1 R, 1 D
Izba Reprezentantów: 2 D
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 32%, Gore 61%
1996: Clinton 60%, Dole 27%, Perot 11%
1992: Clinton 47%, Bush 29%, Perot 23%
Mieszkańcy kolejnego małego stanu Nowej Anglii stawiają w polityce na równowagę. O ile na gubernatorów wybierają sobie przeważnie Republikanów, o tyle już w wyborach na szczeblu federalnym stawiają zdecydowanie na Partię Demokratyczną (mówi się nawet, że wkrótce przejdzie do niej jedyny republikański parlamentarzysta z tego stanu).
W swoich platformach (odpowiedniczki europejskich programów) wyborczych Demokraci mówią tu zwykle o edukacji, ochronie środowiska i problemach społecznych. Republikanie uderzają w ton walki z korupcją.
Rhode Island to stan naprawdę bardzo mały (przejechanie samochodem z jego jednego końca na drugi zajmuje zwykle ok. 45 minut) i spokojny. Artyści mieszają się tu ze spragnionymi wypoczynku nad morzem elitami finansowymi. Najważniejsze gałęzie gospodarki to ochrona zdrowia i turystyka. Niższe warstwy społeczne skupione są w mniejszych miejscowościach, które, po przejściowej recesji, obecnie zaczynają odżywać.
CONNECTICUT
Głosy elektorskie: 7
Gubernator: John Rowland (R)
Senat: 2 D
Izba Reprezentantów: 2 D, 3 R
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 38%, Gore 56%
1996: Clinton 53%, Dole 35%
1992: Clinton 42%, Bush 36%, Perot 22%
Rodzinny stan senatora Joe Liebermana, demokratycznego kandydata, któremu tym razem (to nie pierwsza jego kampania) nikt nie daje wielkich szans nawet na zdobycie partyjnej nominacji. Mieszkańców Connecticut można uznać, upraszczając nieco, za "miękki elektorat". Nie są przesadnie przywiązani do barw partyjnych i dominujące w stanie ugrupowanie zmienia się co najmniej raz na dekadę. W latach 60. i 90. górą byli Demokraci, zaś w latach 70. i 80. Republikanie, do których, zdaniem analityków, będzie też należała pierwsza dekada XXI wieku.
Mały i gęsto zaludniony stan należy do najbogatszych w USA. Powody są dwa. Po pierwsze, stanowi tak naprawdę jedno wielkie północne przedmieście Nowego Jorku. Po drugie, władze tradycyjnie sprzyjają tu przedsiębiorcom (PIT wprowadzono tu dopiero w 1991), nawet w tak kontrowersyjnych branżach jak gry hazardowe.
W okresie zimnej wojny w Connecticut zlokalizowane były liczne porty i stocznie wojenne. Po otwarciu żelaznej kurtyny wiele nadmorskich miasteczek popadło w marazm, który przełożył się m.in. na lawinowy wzrost przestępczości. Także obecnie bezrobocie wciąż rośnie.
NOWY JORK
Głosy elektorskie: 31
Gubernator: George E. Pataki (R)
Senat: 2 D
Izba Reprezentantów: 18 D, 10 R, 1 liberalny demokrata
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 35%, Gore 60%
1996: Clinton 60%, Dole 31%
1992: Clinton 50%, Bush 34%, Perot 16%
Trzeci pod względem liczby ludności i głosów elektorskich stan w kraju jest bardzo istotny w każdych wyborach, ale także mocno spolaryzowany. Pod każdym względem można go podzielić na dwie części: miasto Nowy Jork i resztę stanu.
New York City to największe i pod wieloma względami najważniejsze miasto w USA. Gdyby stało się niepodległym państwem, jego PKB byłoby dziewiąte na świecie. Pomimo traumy 11 września wciąż pozostaje magiczną mieszanką ponad 200 kultur. Najważniejszym problemem miasta jest pogłębiająca się przepaść między najbogatszymi i najbiedniejszymi nowojorczykami. W sensie politycznym ta metropolia sprzyja zdecydowanie Demokratom, którzy dzięki temu zwykle wygrywali w wyborach prezydenckich cały stan.
Całkowitym przeciwieństwem Wielkiego Jabłka jest biorący od niego swoją nazwę stan. Trudno nazwać ten obszar zaspanym, bo tu także znajdziemy duże miasta jak choćby Buffalo, ale tempo życia i problemy są zupełnie inne. Także profil polityczny: tu rządzą już Republikanie.
Warto zaznaczyć, że od połowy lat 90. po raz pierwszy w historii stanu mieszkańcy New York City stanowią mniej niż połowę jego mieszkańców. A więc walka polityczna może tu wkrótce przybrać na sile.
Dodajmy jeszcze dla porządku, że z Nowego Jorku (miasta i stanu) wywodzi się Al Sharpton, jedyny czarnoskóry kandydat ubiegający się o nominację Demokratów. Jednak jego szansę są, patrząc realnie, mniej niż niewielkie.
NEW JERSEY
Głosy elektorskie: 15
Gubernator: James McGreevey (D)
Senat: 2 D
Izba Reprezentantów: 7 D, 6 R
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 40%, Gore 56%
1996: Clinton 54%, Dole 36%
1992: Clinton 43%, Bush 41%, Perot 16%
Mimo swego miejsca w pierwszej dziesiątce stanów o największym wpływie na wynik głosowania elektorskiego, New Jersey zawsze postrzegano jako raczej marginalny obszar, sypialnię Nowego Jorku i Filadelfii. Obecnie analitycy wskazują, że "stan-ogród" (w USA każdy stan ma swój oficjalny przydomek) w sensie politycznym ewoluuje w kierunku kolejnego przyczółka Demokratów na Wschodnim Wybrzeżu.
Gospodarka stanu ma się świetnie, przyrostu miejsc pracy można tylko pozazrdościć. Atlantic City staje się poważnym pretendentem do przejęcia po Las Vegas statusu stolicy amerykańskiego hazardu, dumą stanu jest Uniwersytet Princeton, zaś takie obszary jako hrabstwo Morris stają się enklawami luksusu, gdzie chętnie osiedlają się ścisłe elity. Ale dodajmy też łyżkę dziegciu: stan środowiska naturalnego woła o pomstę do nieba, a liczne postindustrialne miasteczka zieją grozą.
PENSYLWANIA
Głosy elektorskie: 21
Gubernator: Edward G. Rendell (D)
Senat: 2 R
Izba Reprezentantów: 12 R, 7 D
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 46%, Gore 51%
1996: Clinton 49%, Dole 40%
1992: Clinton 45%, Bush 36%, Perot 18%
Amerykańscy obserwatorzy wieszczą: Pensylwania znów będzie polem bitwy o kluczowym znaczeniu dla wyników w całym kraju. Kiedyś podział był taki: bogaty republikański wschód stanu i biedny demokratyczny zachód. Ale po wyborach gubernatorskich i parlamentarnych z 2002 wydaje się, że linia podziału przesunęła się: teraz na Demokratów głosuje głównie największe miasto stanu i zarazem jego stolica, czyli Filadelfia, zaś reszta woli Republikanów.
Warto przy tym zauważyć, że poglądy mieszkańców Pensylwanii są dość nietypowe. Demokraci prezentują tu bardziej tradycjonalistyczne niż gdzie indziej spojrzenie na sprawy obyczajowe, z kolei Republikanie nie trzymają się sztywno prawicowej wizji gospodarki. Dlatego stratedzy z obozu Busha mają nadzieję, że retoryka "współczującego konserwatyzmu" trafi tutaj na podatny grunt.
Pensylwania przeżywa mniejsze lub większe trudności ekonomiczne niemal nieprzerwanie od czasów Wielkiego Kryzysu. Jej oparta na przemyśle ciężkim gospodarka coraz bardziej nie przystaje do współczesnych realiów. Zaporowe taryfy celne na europejską stal, których wprowadzenie doprowadziło do ostrego konfliktu handlowego na linii Waszyngton - Bruksela, miały być przedwyborczym prezentem właśnie dla takich stanów jak Pensylwania. Jednak, jak wiadomo, pod groźbą sankcji, uznanych przez WTO za uzasadnione, rząd musiał wycofać się z tego posunięcia.
MARYLAND
Głosy elektorskie: 10
Gubernator: Robert Ehrlich (R)
Senat: 2 D
Izba Reprezentantów: 6 D, 2 R
Wyniki w ostatnich 3 wyborach:
2000: Bush 40%, Gore 57%
1996: Clinton 54%, Dole 38%
1992: Clinton 50%, Bush 36%, Perot 14%
Do niedawna było tak: mówiło się Maryland, myślało: Demokraci. Ale kiedy dwa lata temu w wyścigu o gubernaturę Robert Ehrlich pokonał Kathleen Townsend, z domu Kennedy, czar prysł. Mimo to w dalszym ciągu nikt nie wierzy, by prezydent Bush był w stanie wygrać tu w listopadzie.
Wynika to przede wszystkim z faktu, że ponad 1/3 obywateli stanu wywodzi się z mniejszości etnicznych i rasowych, a te zwykle niechętnie popierają nastawionych przeważnie antyimigracyjnie Republikanów.
Maryland stanowi zaplecze dla duszącego się we własnych granicach Waszyngtonu. Wielu urzędników administarcji federalnej ma tu swoje domy, także tutaj usytuowano niektóre agendy rządu federalnego, na czele z Narodową Agencją Bezpieczeństwa. Największe miasto, Baltimore, przyciąga turystów swoją supernowoczesną architekturą nad samym brzegiem oceanu.
źródło: BBC
W kolejnej części naszego cyklu zaprezentujemy następujące stany: Delaware, Wirginia, Wirginia Zachodnia, Karolina Północna, Karolina Południowa, Georgia, Floryda, Alabama, Luizjana, Missisipi, Arkansas i wreszcie Teksas, rodzinny stan prezydenta Busha.