Pod auspicjami ONZ rozpoczynają się rozmowy o statusie Kosowa - jeśli odłączy się od Serbii, będzie argumentem w secesjonistycznych dążeniach innych terytoriów.
Kosowo, serbska prowincja administrowana przez ONZ od czerwca 1999 roku, zamieszkana jest większości przez Albańczyków domagających się niezawisłości. Serbia, z która Kosowo było związane od średniowiecza, godzi się jedynie na szeroką autonomię.
Prezydent Serbii Boris Tadić i Kosztunica spotykają się dziś przy jednym stole z premierem Kosowa Fatmirem Sejdiu i prezydentem Agimem Ceku. Rozmowy nie będą łatwe: Albańczycy dążą do niepodległości, Serbia grozi, że jeśli utraci prowincję, uzna Kosowo za terytorium okupowane. Spodziewając się problemów, niektórzy eksperci sugerują, że rozwiązaniem byłoby "narzucenie" niepodległości przez międzynarodową społeczność.
Od ponad sześciu lat Kosowo jest administrowane przez ONZ, przy pomocy 8 tysięcy żołnierzy wojsk NATO (KFOR). Od 1990 ludność albańska używa nazwy Republika Kosowska, której proklamowanie poparła jedynie Albania.
- Byłoby lepiej dla wszystkich i także dla stabilizacji całego regionu zapomnieć jak najszybciej o idei utworzenia nowego państwa na terytorium Serbii. Trzeba dać szansę kompromisowi, musimy znaleźć najlepszy zakres autonomii dla Kosowa w ramach Serbii - powiedział premier Serbii Vojislav Kosztunica.
Przyszły status Kosowa powinien zostać określony przed końcem roku w trakcie negocjacji zorganizowanych przez ONZ, rozpoczętych w lutym br.
|