Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Ogólne / Strzał do własnej bramki               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Strzał do własnej bramki 

11-02-2004

  Autor: Jarosław Błaszczak

Maciej Łukasiewicz, naczelny "Rzeczpospolitej", powiedział kiedyś, że gdy patrzy na TVN24, to jest w stanie wybaczyć rodzinie Walterów nawet "Big Brothera". Przez sześć lat swojej dotychczasowej historii telewizja z warszawskiej ulicy Augustówka wydawała się zgrabnie łączyć zarabianie pieniędzy z promowaniem dziennikarstwa na najwyższym poziomie. W środowy wieczór zespół "Faktów" pożegnał na antenie swego wieloletniego szefa, Tomasza Lisa. Co dalej ?

 

 

Muszę na wstępie się przyznać, że jestem wielkim admiratorem tego, czego w dziedzinie telewizyjnego dziennikarstwa informacyjnego dokonała Grupa ITI, pod merytoryczną wodzą Mariusza Waltera i jego rodziny. Najpierw, gdy w 1997 ruszał TVN, pojawiły się "Fakty". Program, który dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe. Pomimo komercyjnego charakteru swojej stacji, Lis i jego dziennikarze pokazali, że może istnieć program, który stanowić będzie skuteczną przeciwwagę dla twórczości upartyjnionej do granic możliwości TAI, informacyjnego skrzydła TVP.

Oczywiście nie zawsze było różowo. Był taki moment, kiedy cała Warszawa mówiła o możliwości rychłego bankructwa TVN-u. Potem, z powodu konfliktu z Lisem odszedł z Augustówki Grzegorz Miecugow, ówczesny szef informacji TVN, a dziś, po pojednaniu okupionym swoistą Canossą - prowadzeniem wspomnianego już Big Brothera - szef wydawców TVN24.

W 2001, na dwa miesiące przed 11 września, ruszył właśnie TVN24. Pierwsza i jak na razie w gruncie rzeczy jedyna polska telewizja informacyjna. Dziś, po dwóch i pół roku działania, jej pozycja jest już na tyle ugruntowana, że kanał ten należy do najczęściej cytowanych polskich mediów, czego dowody można znaleźć codziennie choćby w serwisach e-Polityki.

Tomasz Lis stał się twarzą informacji w TVN. Miliony Polaków zaczęły mu wierzyć i uważać za uosobienie tego, czego tak brakuje w TVP. To właśnie stąd wziął się jego sukces w słynnym sondażu "Newsweeka". Ludzie są desperacko spragnieni kogoś uczciwego i bezkompromisowego. Lis jawił się im kimś takim.

W połowie 2003 media, najpierw branżowe, potem także inne, zaczęły pisać o sporze między Lisem a zarządem stacji. Chodziło o plany połączenia redakcji TVN i TVN24, aby obniżyć pewne koszty stałe, np. korzystania z usług agencji informacyjnych. Ponadto chciano wykorzystać na antenie TVN coraz bardziej znanych dziennikarzy wciąż raczej niszowego TVN24, takich jak Bogdan Rymanowski czy Justyna Pochanke. Nowym szefem "Faktów" miał zostać Adam Pieczyński, łącząc tę funkcję z dotychczas zajmowanym stanowiskiem dyrektora programowego TVN24. Jak wiemy z nieoficjlanych doniesień, Lis mocno oponował. Odczytywał plany zarządu jako mające obniżyć jego znaczenie i wpływ na program. Ostatecznie ugiął się i na mocy swego ostatniego, podpisanego po pół roku negocjacji, kontraktu, był już tylko wydawcą i głównym prowadzącym "Faktów". Moim zdaniem, w tej sprawie Dziennikarz Roku'98 nie miał racji. Żywo interesuje się sytuacją w polskich mediach i argumenty władz TVN, ekonomiczne i organizacyjne, trafiają do mnie. Poza tym nie mam podstaw uważać, że Pieczyński nie utrzyma programu na dotychczasowym poziomie. Sądząc po kształcie TVN24, to świetny fachowiec. Tylko powstaje pytanie: czy te argumenty były jedynymi przesłankami do podjęcia tamtej decyzji. Ostatnie wydarzenia pozwalają mieć pewne wątpliwości.

Wreszcie dwa i pół tygodnia temu Lis pojawił się na okładce "Newsweeka" ze słowami "Zapytajcie mnie za rok... albo lepiej za dwa". I to te słowa były największym błędem, jaki popełnił w całej tej sprawie.

Lis chętnie powołuje się na casus Waltera Cronkite'a. Ten słynny amerykański dziennikarz, wieloletni prowadzący głównych wiadomości sieci ABC, w 1972 uplasował się bardzo wysoko w prezydenckim sondażu. Tego samego dnia, w wieczornym programie, stwierdził, że odbiera ten wynik jako dowód zaufania do niego, do programu i do stacji. Ale oczywiście zostaje przy dziennikarstwie. Lis twierdzi, że w dniu pojawienia się w kioskach tego feralnego numeru "Newsweeka" zapropononował szefom stacji, że zrobi dokładnie tak samo. Był bardzo rozczarowany, że spotkał się z odmową.

Winne są tu obie strony. Lis wykazał się daleko idącym brakiem rozwagi. Piotr Walter ma rację mówiąc, że dziennikarz informacyjny nie może być kojarzony z czynnym udziałem w życiu politycznym. Lis powinien już w swojej wypowiedzi dla tygodnika zaprzeczyć jakoby brał sondaż poważnie. Odpowiedź typu "pogadamy za dwa lata" jest kompletnie niewystarczająca, bo pozostawia sprawę otwartą. A ją w takiej sytuacji trzeba natychmiast definitywnie uciąć. Nawet, jeśli te słynne słowa z okładki włożyli Lisowi w usta dziennikarze piszący tekst (o czym nikt na razie nie mówi, ale i taka wersja może się pojawić), to zgodnie z polskim prawem prasowym miał prawo do autoryzacji każdego słowa, które w artykule jest mu przypisane.

Z drugiej strony reakcja TVN-u była tak skrajnie alergiczna, że musi budzić podejrzenia. Walter powinien był przyjąć propozycję dziennikarza, że w wieczornym wydaniu cała sprawa zostanie wyjaśniona i zamknięta. Szef TVN-u tymczasem najpierw zawiesił, a potem wyrzucił swego czołowego prezentera. Czemu tak właśnie postąpił ?

Teraz wchodzimy już w sferę krążących po mieście plotek, co od razu mocno podkreślam. Sam Lis daje jednak w wywiadach do zrozumienia, że coś jest na rzeczy. Przy całym szacunku dla dużego obiektywizmu, który wciąż zachowuje TVN, nie od dziś mówi się, że Walterowie są cichymi sympatykami obozu prezydenckiego. Już w tekście "Newsweeka" znalazły się sugestie, że niekiedy kolidowało to z bezwzględnym dążeniem do niezależności w wykonaniu Lisa. Można odnieść wrażenie, delikatnie podtrzymywane przez samego zainteresowanego, że Pałac Prezydencki wpadł w popłoch, gdy okazało się, że ktoś może zagrozić w wyborczych szrankach Jolancie Kwaśniewskiej.

Zostawmy jednak spekulacje. Przyjmijmy teraz, że Piotr Walter mówi prawdę i tylko prawdę i naprawdę zwolnił Lisa ze względu na jego występy w Tok FM (tutaj mały dopisek: Lis był tam tylko stałym komentatorem, tymczasem inna dziennikarka tej samej stacji, Katarzyna Kolenda - Zaleska co tydzień prowadzi tam cały program i jakoś nie słychać żadnego larum), Polsacie i wreszcie w "Newsweeku".  Jeżeli ta decyzja była umotywowana tylko tak, był to krok koszmarnie zły, wręcz strzał do własnej bramki.

Można sądzić, że w Grupie ITI szaleje jakieś lekkie stadium schizofrenii. Z jednej strony, TVN24 przejmuje z dumą,  po jej odejściu z TVP, dziennikarską gwiazdę polskiego parlamentu, wspomnianą już Kolendę - Zaleską. Z drugiej strony, Walter nie tamuje, a nawet podsyca odpływ czołowych dziennikarzy informacyjnych. Najpierw Monika Olejnik, teraz Lis, a w międzyczasie jeszcze dwie doświadczone prezenterki TVN24, Beata Borocka i Iwona Kutyna (pierwsza przeszła do "Panoramy" TVP, druga do "Dziennika" TV4). To jaka jest wizja działu informacji w kanałach Grupy ITI ? Co ma być flagowym okrętem TVN-u ? "Fakty" czy może "Jak łyse konie" ?

TVN ma poczucie niemal monopolu na uczciwą informcję w telewizji. TVP straciła wśród polskiej inteligencji jakikolwiek autorytet, a dział informacji Polsatu, mimo szczerych chęci, naprawdę niezłego zespołu i stałej poprawy, ma przed sobą jeszcze kawał drogi. Ale to bezpieczeństwo jest pozorne. Nieoczekiwanie na rynek wkracza ktoś, kto może wszystko zmienić. Ten ktoś nazywa się Jan Dworak.

Nie wiemy, czy nowy prezes TVP, który wzbudza tyle nadzei, zdoła je spełnić. Czy będzie miał dość swobody działania, dość determinacji. To temat na zupełnie inny artykuł. Ale jeśli Dworakowi się uda i TVP zacznie się odradzać, także w sensie jakości programów informacyjnych, dla TVN może nadejść prawdziwa Chwila prawdy. Dla widzów to dobrze, bo i w tej dziedzinie zacznie się prawdziwa konkurencja.

Na koniec ze szczerego serca życzę Bogdanowi Rymanowskiego, naprawdę wybitnemu dziennikarzowi, który, na razie na to wygląda, będzie nowym głównym prowadzącym "Faktów", by widzowie TVN polubili go tak samo, jak wcześniej publiczność TVN24. Tomaszowi Lisowi w imieniu jego widzów bardzo dziękuję. Za wszystko. Myślę, że on też ma swój udział w doprowadzeniu do tego, co wkrótce, miejmy nadzieję, zacznie dziać się telewizji publicznej. A tak po cichu trzymam kciuki, żeby prosto z Augustówki przeniósł sie na plac Powstańców...

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl