Po opisanych przeze mnie wydarzeniach, w artykule Destabilizacja w ukraińskim wydaniu, jaki ukazał się na łamach e-Polityki przed kilkoma dniami, na Ukrainie sytuacja wciąż przedstawiała się niepewnie. Rozpoczęło się od protestu Bloku Julii Tymoszenko (BJuT) na ponowne przedstawienie kandydatury Janukowycza przez antykryzysową koalicję. Wszyscy deputowani tego ugrupowania opuścili salę Rady Najwyższej odmawiając udziału w jej posiedzeniach do czasu upływu dwutygodniowego okresu, jaki prezydent miał na rozpatrzenie kandydatury na premiera lub do czasu rozwiązania parlamentu. Juszczenko uzyskał takie prawo 25 lipca, gdy minął 61 dzień od zaprzysiężenia deputowanych, na podstawie znowelizowanej konstytucji. Na miejscach zarezerwowanych dla BJuT pojawiły się chorągiewki z jego symbolami oraz wielka ukraińska flaga państwowa. Pomimo tego Juszczenko parlamentu nie rozwiązał. Postanowił wykorzystać inną drogę – drogę negocjacji. Nie wpłynęły na niego również śmiałe oskarżenia deputowanych antykryzysowej koalicji o przyjmowanie łapówek za udział w większości parlamentarnej. Szczególnie dotyczyło to socjalistów. Natomiast proprezydencka Nasza Ukraina odmówiła przyłączenia się do bojkotu Rady Najwyższej zupełnie zawierzając się decyzji Juszczenki.
BJuT nie poprzestał jedynie na bojkocie prac parlamentu. Jego deputowani podpisali zobowiązanie do zrzeczenia się mandatów deputowanych, jeżeli przyłączyłoby się do nich jeszcze 26 parlamentarzystów Naszej Ukrainy. Miało to umożliwić prezydentowi przedterminowe rozwiązanie Rady. Tymoszenko liczyła na to do ostatniej chwili. Jednak jeden z liderów Naszej Ukrainy, Roman Zarycz od razu odrzucił możliwość przyłączenia się do BJuT. Natomiast konstytucjonaliści, w większości, nie znajdowali podstaw do nabrania przez prezydenta uprawnień do skrócenia kadencji Rady w tym wariancie. Do rozsądku prezydenta apelował też przewodniczący parlamentu Ołeksandr Moroz, który słusznie zauważył, że przedterminowe wybory raczej nie zmienią istniejącego układu sił.
Jak się okazało znowelizowana konstytucja nie spełniła swojej roli. Tworzy wiele niewiadomych. Jednoznaczną ocenę uniemożliwia również fakt, że ciągle nie został powołany skład Sądu konstytucyjnego. Natomiast byli sędziowie wielokrotnie różnili się w ocenach ostatnich wydarzeń, jak również teoretycznych możliwości. Część z nich uważała np., że prezydent ma prawo odrzucić kandydaturę na premiera wyłonioną przez większość parlamentarną. Inni twierdzili, że w żaden sposób nie wynika to z konstytucji, więc głowa państwa jest zobowiązany do przedstawienia kandydatury Radzie Najwyższej w celu jej przyjęcia przez deputowanych.
Tymczasem parlament, licząc na korzystną dla niego decyzję prezydenta o zgłoszeniu Janukowycza przedłużał dwukrotnie czas swoich obrad, chcąc wykorzystać jak najszybciej pożądaną sytuację.
W celu osiągnięcia porozumienia i najkorzystniejszych warunków dla siebie wszystkie frakcje parlamentarne zasiadły przed tygodniem do wspólnego stołu, przy współudziale prezydenta. Efektem obrad okrągłego stołu miało być podpisanie Uniwersału Jedności Narodowej. Najostrzejsze spory toczyły się wokół deklaracji o aspiracjach Ukrainy do NATO, czemu sprzeciwiała się antykryzysowa koalicja. Ostatecznie uniwersał podpisano w czwartek, już po ogłoszeniu przez prezydenta Wiktora Janukowycza kandydatem na premiera, co nastąpiło o 2.00 nad ranem. W ten sposób Nasza Ukraina ma wejść do rządu Janukowycza, który ma realizować również jej program.
To jednak nie koniec spięć, a jak wydaje się chodzi o dość błahe sprawy. Tym razem niezadowolona jest Komunistyczna Partia Ukrainy. Jej przewodniczący, Petro Symonenko sprzeciwił się powołaniu nowej, trzeciej już koalicji parlamentarnej w Radzie Najwyższej, okrzykniętej „koalicją jedności narodowej”. Jego zdaniem jest to wciąż dotychczasowa (druga) koalicja antykryzysowa, a jedynie z udziałem Naszej Ukrainy. Na pozór wydawałoby się, że chodzi tylko o nazwę. Jednak w istocie proprezydencka partia przyłączając się do antykryzysowej koalicji musiałaby podpisać porozumienie koalicyjne, zawarte przez Partię Regionów, Socjalistyczną Partię Ukrainy i komunistów, bez potrzeby jego renegocjacji, co jest logiczne w przypadku powołania koalicji jedności narodowej. Na marginesie trzeba wskazać na pewne zmiany jakie zaszły po pomarańczowej rewolucji, gdyż podczas ostatnich konferencji prasowych zarówno Symonenko, jak i Janukowycz posługiwali się językiem ukraińskim, a w wiadomościach emitowanych w publicznej telewizji wszelkie wypowiedzi rosyjskojęzyczne są tłumaczone przez lektora na język ukraiński.
Po ogłoszeniu decyzji przez Juszczenkę o przedstawieniu Radzie Najwyższej kandydatury Janukowycza na premiera oraz odmowie rozwiązania parlamentu, zwolennicy młodzieżowej organizacji Pora i BJuT okrzyknęli prezydenta zdrajcą narodu i pomarańczowej rewolucji. Od kilku tygodni obozowali oni w miasteczku namiotowym w Kijowie, organizując demonstracje ulicami miasta. Podobnie zachowywali się zwolennicy Partii Regionów. Oba obozy gromadziły po kilka tysięcy ludzi podczas manifestacji. Były one największe na Ukrainie od zwycięstwa pomarańczowej rewolucji. Juszczenko utracił część elektoratu na zachodzie Ukrainy, a jednocześnie zyskał na wschodzie.
Niemal pewne jest, że Wiktor Janukowycz uzyska poparcie parlamentu, nawet bez głosów Naszej Ukrainy. Obecnie ma on 56 lat i pochodzi z zagłębia donieckiego. Posiada dyplom inżyniera-mechanika, który zdobył w 1980 r. na politechnice w Doniecku. W 2001 r. ukończył natomiast Ukraińską Akademię Handlu Zagranicznego ze specjalnością prawa międzynarodowego. Do tego samego roku był też gubernatorem donieckiej obłasti (województwa). Premierem Ukrainy był już w okresie od 21 listopada 2002 r. do 5 stycznia 2005 r. W listopadzie 2004 r. był kandydatem obozu władzy na prezydenta (spadek po Leonidzie Kuczmie). Według oficjalnych, sfałszowanych wyników wygrał drugą turę wyborów i od 21 listopada do 3 grudnia 2004 r. był prezydentem-elektem Ukrainy. Jednak Sąd Najwyższy unieważnił wybory i zarządził powtórzenie drugiej tury. Wtedy Janukowycz przegrał (26 grudnia 2004 r.) z Wiktorem Juszczenką. Największym zarzutem pod jego adresem (oczywiście poza działaniem w skompromitowanej ekipie Kuczmy i nieoficjalnie udziałem w zamachu na Juszczenkę, czego skutkiem było zatrucie go i w następstwie trwałe oszpecenie) jest to, że w młodości trzykrotnie został skazany przez sąd, w tym za ciężkie uszkodzenie ciała oraz rabunek i dwukrotnie odbywał karę więzienia. Jego Partia Regionów zwyciężyła w wyborach parlamentarnych z 26 marca br.
Podążanie szlakiem reform zmierzających w stronę Zachodu będzie dla Ukrainy teraz niezwykle trudne. Trzy partie koalicji: Partia Regionów, komuniści i socjaliści mają ze sobą wiele wspólnego, choćby podniesienie rangi języka rosyjskiego do drugiego obowiązującego języka urzędowego i niekoniecznie jest to kontynuacja reform. Odpowiedzialność spoczywa teraz na Naszej Ukrainie, aby przy współudziale w koalicji zadbać o te interesy i zdobycze pomarańczowej rewolucji. Lawirowanie pomiędzy Zachodem i Rosją znów zatrzyma Ukrainę w jej rozwoju. Nasza Ukraina ma zadbać, aby do tego nie doszło.
Na zdjęciu: Obrady "Okrągłego Stołu"
Źródło: Kancelaria Prezydenta Ukrainy