Wtorkowa Gazeta Wyborcza donosi o przypadku „groszku” poseł Hojarskiej. Pokrótce – przez upały zmarnowało się przeszło 700 ha upraw grochu. Pani poseł naciskała na Warmińskie Zakłady Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego na tyle skutecznie, że te wykupiły zeschnięte warzywa. Dlaczego firma zgodziła się ponieść straty sięgające blisko 700 tys. zł, na tyle łatwo się domyślić, że nawet nie ma sensu tego przytaczać (oczywiście chodzi o pewne zobowiązania wobec spółki należącej do Skarbu Państwa). Pani poseł niczym Robin Hood zabrała bogatym i rozdaje biednym. Przy okazji warto po raz kolejny zwrócić uwagę na fakt, jak łatwo u nas coś „załatwić”. A kolejny rząd miast pomyśleć na legalizacją pewnych działań lobbingowych (ściśle sformalizowanych) tworzy CBA – którego działania poza demagogicznymi sloganami nie potrafi określić.
Czym są działania opisane powyżej? Nadużyciem władzy? Na pewno. Nieczystą grą polityczną? Także. Ale przede wszystkim są działaniami mającymi przynieść doraźne korzyści. Czy materialne, czy nie, nie mnie osądzać, ale na pewno umocni to wiarę elektoratu w czyste intencje ich reprezentantów – posłów.
Jak walczyć o swoje pokazuje także przewodniczący – Andrzej Lepper. Aż dziw bierze, że nikt inny (poza kilkoma politykami z niezawodnego PiS) nie wpadł na to, by wykorzystać urlopowy „sezon ogórkowy” dla promowania własnej osoby. Sezon urlopowy jest tylko z nazwy, tak naprawdę aktualnie na urlopie jest jedynie kilkanaście procent pracujących, no i studenci. Ale studenci nigdy nie byli i nie będą potencjalnym elektoratem Samoobrony. Dlatego teraz wicepremiera a zarazem ministra rolnictwa w telewizji coraz więcej. Znów grzmi, że jak nie dostanie tego, czego żąda, to koniec z koalicją. Przy klęsce żywiołowej (określenie użyte nieco na wyrost) znów pokazał nam się ten Lepper, który wprowadził Samoobronę do sejmu – bezkompromisowy lider.
Dużo mówi się o doskonałym marketingu politycznym PiS, a zdecydowanie rzadziej o Samoobronie. I o ile PiS wykazuje doskonałe wręcz rozumienie i zdefiniowanie grupy docelowej własnych działań oraz konsekwencję we wdrażaniu odpowiednich tylko dla minimalnej (a dającej legację) owej grupy, tak Samoobrona „ma nosa” i marketingowo doskonale wykorzystuje każdą nadarzającą się okazję.
Strategię taką można nieco złośliwie nazwać „po trupach do celu”. Budowanie poparcia na nieszczęściach, a także na marzeniach i niewiedzy ludzi, to pragmatyczny wynik komunikacji naszych czasów. Nie jest żadną tajemnicą, że elektoratem Leppera jest grupa ludzi „zawiedzionych”. Dialektyka przewodniczącego Leppera, mimo że uładzona i mająca już merytoryczne podstawy, wciąż odnosi się głównie do emocji. Teraz właśnie był doskonały moment by takową retorykę wykorzystać – partia Kaczyńskich przegrupowuje szeregi, przed kolejnym starciem z PO, PO jak zwykle znajduje się „gdzieś ponad”, lewica poszukuje jakiejkolwiek tożsamości, są wakacje więc i o premierze Giertychu jakby ciszej, pozostaje jedynie Samoobrona. I korzysta. I nareszcie ma w mediach czas tylko dla siebie. Czas drogocenny.
Marketing polityczny w Polsce wciąż raczkuje. O ile w ogóle się pojawia w jakiejś skonwencjonalizowanej formie, postaci zajmujące się tą dziedziną wynoszone są do rangi najlepszych fachowców (vide Bielan/Kamiński, Tymochowicz) i gloryfikowane przez media. Choć z drugiej strony najlepszym zrozumieniem skomplikowanych przecież mechanizmów komunikacji politycznej wykazuje się właśnie pogardzana Samoobrona i wyśmiewany PiS.
Dyskurs polityczny staje się bytem autonomicznym i istnieje poza rzeczywistością. Dla ludzi polityka staje się rzeczą niepotrzebną.
Panowie politycy, pora pochylić głowy.
Tytuł jest oczywiście odniesieniem do Księcia Niccolo’ Machiavellego.