Zarządzanie sukcesem

08-08-2006

Autor: Jarosław Ściślak

...To był niewyobrażlny stres. Odpowiedzialność za los ludzi, których ściągnąłem do pracy za wielkie pieniądze. Teraz jest radość, ale też kolejne zadanie: zarządzanie sukcesem... - rozmowa z Adamem Pieczyńskim - Prezesem Zarządu TVN24


e-Polityka.pl : Jakie to uczucie – 5 lat popularnego kanału informacyjnego za Panem?

Adam Pieczyński: Niespecjalnie często wracam myślami do początków. To był niewyobrażlny stres. Odpowiedzialność za los ludzi, których ściągnąłem do pracy, za wielkie pieniądze. Teraz jest radość, ale też kolejne zadanie: zarządzanie sukcesem. Paradoksalnie sukces może być zagrożeniem, jeśli prowadzi do utraty "rewolucyjnej" czujności. No więc czuję się, jak zwodnik triatlonu, który wygrał pierwszy etap, ale ma przed sobą kolejne dwa, co najmniej dwa ...

Co stanowi o tym, że TVN24 jest tak popularny wśród osób związanych z polityką, kulturą, biznesem czy mediami?

Najlepszy w Polsce zespół dziennikarzy newsowych. Dobre połączenie doświadczenia i młodości, to, że wciąż się nam wszystkim chce robić coś nowego, iść dalej.

Gdyby miał Pan wymienić jedną najważniejszą wg Pana cechę, dzięki której kanał jest tym, czym stał się przed te 5 lat, byłoby to...

Możliwość oglądania, tego, co się dzieje w Polsce i na świecie "na żywo".

Dziennikarze w wywiadach prasowych mówią o nieustannym stresie, jakiemu są poddawani będąc na wizji, ale nie tylko; pracując w końcu pod presją czasu. Czy wymagania wobec nich stawiane są za duże, a może specyfika pracy w polskich warunkach czymś się jednak różni od pracy w kanałach informacyjnych w USA? U nas życie kręci się jeszcze szybciej?

Stress jest i będzie. Jest do wytrzymania, jeśli umie się z kolei docenić to, że każdy dzień, każda chwila przynosi nowe sytuacje i nie ma mowy o nudnej rutynie.

W wywiadzie dla „Dziennika” mówi Pan, że najpierw musieliście mieć „wiarę i pieniądze, a potem mnóstwo pracy i emocji”. Z tymi pieniędzmi już chyba nie najgorzej, kanał stał się rentowny już pod 2 latach istnienia. A jak z pracą i emocjami?

Wiara jest nadal, pieniądze trzeba sensownie inwestować, a emocje mogą cieszyć i cieszą. Wtedy praca smakuje, nawet jeśli jest to dużo, a nawet bardzo dużo godzin dziennie. Trzeba być nałgowcem newsa - wtedy praca w TVN24 jest jak nieprzerwane podłączenie do ulubionej używki.

Na korytarzach stacji mówi się o prezenterach i dziennikarzach dodając rzeczownik „gwiazda”, czy też określa się ich mianem „dobrych dziennikarzy”?

Są dziennikarze. Gwiazdami nazywani są niektórzy z nich, ale takie miano przyznają im inne media. Na pewno TVN24 sprzyja rodzeniu się gwiazd, a już na pewno dobrych dziennikarzy. To moja największa duma.

Gdyby miał Pan wymienić zespół osób, bez którego TVN24 nie istniałby, na pewno będą to...

Pyta mnie Pan, jaki trybik miałbym wyjąć z zegarka. No więc nie da się wyjąć żadnego.

3 miliony widzów to oglądalność dobrego, hitowego programu w siostrzanej TVN. Dla kanału informacyjnego to jednak może być trochę mało. Nie wierzę, że zadowala Was taki wskaźnik...

W tym roku zwiększyliśmy ogladalność o 50%. Nigdy nie zakładaliśmy tak wysokiej. To tylko pokazuje, że nie ma sztywnych granic możliwości takiej stacji, jak nasza. Nie wiem, gdzie się zatrzymamy...

Boi się Pan TVP INFO?

Nie. Mamy wierną widownię i widownia ta rośnie, choć istniejący przecież kanał informacyjny TVP3 ma trzykrotnie większy zasięg techniczny. Pokazują to wszystkie badania.

Na ile TVN24 to stacja będąca kopią zachodnich kanałów informacyjnych, a na ile patent rodzimy? Ile jest tego polskiego cukru w cukrze?

W tej chwili polskiego "cukru" jest bardzo dużo. Mamy zupełnie własne pomysły na pasmo poranne, wieczór, a w ciągu dnia jesteśmy bardzo daleko od charakterystycznej dla wielu stacji newsowych powtarzalności materiałów.

Przygotowując nowe, kosmiczne studio redakcji, nie ukrywaliście, że wzorujecie się na sprawdzonych wzorcach – MSNBC, CNN... Czy uważa Pan, że wysiłki konkurentów w budowaniu swojego indywidualnego stylu jeśli chodzi o scenografię, mogą konkurować z Wami?

Nasze studio nie jest wprost wzorowane na żadnym innym. Jest bardzo charakterystyczne, ma przeszklone ściany (wyjątek w skali światowej) na tym polu będzie bardzo trudno choćby zbliżyć się do nas. Przynajmniej jeśli osądzać innych po dotychczasowych efektach.

Od dawna mówi się o TVNizacji mediów w Polsce. Zjawisko to dotknęło wszystkiego – począwszy od sposobu podawania informacji w telewizji, poprzez wszechobecny błękit (nawet na festiwalach muzycznych), na prowadzeniu wywiadów skończywszy. To chyba marzenie każdego menagera?

Czy producenci markowych dżinsów cieszą się z podróbek sprzedawanych na bazarach?

Nie mogę nie zadać tego pytania – w TVN był czas zwany przez niektórych „epoką Tomasza Lisa”. Czy jest odczuwalny jego brak, czy jego następcy – mowa o Rymanowskim i Pochanke – są w stanie mierzyć się z jego legendą?

Żałuję, że Tomka nie ma w TVN-ie. Jest bardzo dobrym dziennikarzem. Dał dużo i równie dużo od TVN-u dostał. A co do dziennikarzy, których Pan wymienia: zderzyli się nie z legendą, lecz z potrzebami i gustami widowni i z tej próby wyszli i wychodzą znakomicie.

Lis był przeciwny łączeniu redakcji TVN i TVN24. Czy z perspektywy czasu uważa Pan, że połknięcie TVN-u przez Was było dobrą decyzją?

Było to jedyne sensowne rozwiązanie, bo tylko istnienie TVN24 dawało szansę by firma inwestowała w newsy i stworzyła fantastyczne zaplecze dla czołowego programu informacyjnego, jakim są "Fakty".

Na dziennikarskim rynku transferowym dochodzi czasami do zaskakujących zwrotów akcji. Kuba Sufin, wcześniej w TVN24, potem w „Panoramie” TVP, niedługo znowu u Was. Jeśli nie życie w Polsce kręci się szybciej, to przynajmniej rynek wewnętrzny.

Powroty są możliwe, jesli rozstania odbywają się w cywilizowany sposób. Są więc i takie powroty, których nie sposób sobie wyobrazić. A te ostatnie powroty (bo nie tylko Kuby Sufina) pokazują, że na rynku jesteśmy dla dziennikarzy wyjątkowo atrakcyjną firmą, firmą w której rządzi nie biurokracja, układy, układziki, ale prawdziwy duch drużyny. Jesteśmy mocni, bo wymagamy od siebie bardzo dużo, ale lubimy naszą robotę i lubimy się nawzajem.

Jak Pan oceni zdanie wypowiadane przez wielu komentatorów i medioznawców, że jedyną stacją, która produkuje osobowości dziennikarskie jest właśnie TVN24?

Wiedzą, co mówią.

„FAKTY” TVN miały Lisa i swój słynny „Zbuczyn”. Jakie wpadki na antenie lub też poza nią miał TVN24 przez te lata? Proszę powiedzieć o tych najbardziej tkwiących w pamięci.

Było ich bardzo dużo i wciąż się zdarzają, bo nie sposób ich uniknąć, kiedy pracuje się non stop "na żywo". Mnie wciąż najbardziej bawi sytuacja, kiedy jedna z prowadzących weszła pod biurko prezenterskie, bo nie zdążyła zejść ze stanowiska po zmianie prezentera. Niestety nie zmieściła się w całości i na antenie było widać część jej ... no powiedzmy pleców.

Jak Pan oceni poczynania osób, które wychowały się u Was, a potem przeszły do innych redakcji? Może jednak nie jest tak, że tylko TVN24 pozwala rozwinąć skrzydła?

Jak na bardzo młody zespół, to i tak odejść mamy bardzo niewiele. Mamy niezłą politykę awansów i chyba do tej pory nie "wypuściliśmy" z rąk żadnego autentycznego talentu.

Taka stacja jak TVN24 to ogromne zaplecze logistyczne. Liczyliście kiedyś ile ton kabli znajduje się w studiu?

Ile ton? - Nie wiem. To są dziesiątki kilometrów światłowodów. Ale jeśli chodzi o porównania, to kiedy zaczynaliśmy mogliśmy zgromadzić na naszych serwerach ok. 200 godzin materiałów telewizyjnych. Teraz - ponad 3000 godzin!

Jakie były największe wyzwania związane z przygotowaniem materiałów w czasie minionych 5 lat? Na miejscu numer 1 wydarzenia z 11 września 2001, czy jednak coś innego?

Z emocjonalnego punktu widzenia najtrudniejsze było pożegnanie z Janem Pawłem II. Bardzo przeżywałem wojnę w Zatoce i zaginięcie naszego reportera Marcina Firleja. Największym wyzwaniem organizacyjnym była pielgrzymka papieska w 2002 roku, a najbardziej kosztownym obsługa zeszłorocznych wyborów. 11 września nadal jest takim momentem, który jest dla mnie prawdziwą datą narodzin stacji, a prywatnie - momentem, w którym zmienił się świat i życie nas wszystkich. Kiedy wracam do nagrań z tamtych godzin, jestem nadal porażony, bo widać, jak nie mieściło się nam w głowie, że to wszystko, co widzimy, to prawda, a nie katastroficzny film. Teraz - niestety - byłoby dużo łatwiej uwierzyć, że rozbicie pasażerskich samolotów o wieżowce pełne ludzi, dzieje się naprawdę. Świat zmienił się, zmienił się na gorsze.

Czego należy życzyć zarówno Panu osobiście, jak i całej stacji w przyszłości? Kolejnych 5 lat to jednak byłby nietakt...

- Żebyśmy nadal lubili (a może nawet kochali), to co robimy.

Zdjęcie pochodzi z internetowego serwisu TVN24


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.