Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Czy demokracja w Azji Wschodniej jest możliwa?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
25-04-2010

 

07-12-2008

 

28-05-2008

 

30-01-2008

 

07-09-2007

  Rosja - Indonezja - kontrakt zbrojeniowy podpisany

09-10-2006

 

01-03-2006

 

+ zobacz więcej

Czy demokracja w Azji Wschodniej jest możliwa? 

21-03-2004

  Autor: Michał Potocki

Europocentryczna kultura zachodnia traktuje swoje własne wartości - w tym liberalną demokrację w stylu zachodnim - jako coś uniwersalnego. Współczesne Stany Zjednoczone zaś, szczególnie za prezydentury George'a W. Busha, przyjęły za punkt honoru eksport takiego modelu demokracji uznając, że wszystkie narody świata czekają na ten moment z wytęsknieniem. Koncepcja ta jest błędna już u swoich fundamentów.

 

 

- Dlaczego w wolnym Iraku dominującą religią miałby być islam? - pyta retorycznie przewodnicząca amerykańskiej Koalicji Chrześcijańskiej Roberta Combs - Jestem przekonana, że w demokratycznym państwie kościoły będą wyrastać jak grzyby po deszczu - odpowiada sama sobie. Zdanie to, przytoczone przez tygodnik Forum, jest może absurdalne, jednak nieźle odzwierciedla nastawienie większej części zachodnich polityków i propagatorów demokracji na sprawę uniwersalności wartości liberalno-demokratycznych. Tymczasem w krajach  konfucjonistycznego kręgu kulturowego model zachodni nie sprawdził się nigdzie, nawet tam, gdzie istnieje instytucja wolnych wyborów oraz gdzie system wielopartyjny jest akceptowany przez prawo.

Państwa, w których idee Konfucjusza (Kong Fuzi) w istotny sposób wpływały - i wpływają - na porządek społeczny to Chiny, Japonia, Korea, Wietnam, Tajwan, Malezja oraz Singapur. Należy przy tym zauważyć, że nie we wszystkich tych krajach konfucjonizm przetrwał jako oddzielna religia. W Malezji wyznaniem dominującym jest bowiem islam, w Japonii - buddyzm i szintoizm, w Korei Południowej - protestantyzm i buddyzm, w Północnej zaś - religie tradycyjne, choć obecnie ponad dwie trzecie obywateli KRL-D to ateiści. Wietnam jest krajem buddyjskim. Singapur jest obecnie państwem wieloreligijnym; jedynie w ChRL i na Tajwanie konfucjoniści stanowią istotny wycinek diagramu przedstawiającego wyznania religijne obywateli. Jednakże we wszystkich tych krajach na stosunki społeczne oraz hierarchizację społeczeństwa wpłynął bezpośrednio właśnie Konfucjusz.

Również systemy polityczne są w wymienionych krajach bardzo zróżnicowane. Chiny, Wietnam i Korea Północna są od lat 40. rządzone przez reżimy komunistyczne (choć w Chinach i Wietnamie partie komunistyczne stopniowo odchodzą od dogmatycznego komunizmu, wcielając w życie elementy gospodarki wolnorynkowej, stając się typowymi, pragmatycznymi "partiami władzy").

W Singapurze od momentu sformowania pierwszego rządu w 1959 r., jeszcze w ramach Imperium Brytyjskiego, niepodzielnie rządzi Partia Akcji Ludowej PAP (w tym w latach 1959-90 premierem był Lee Kuan Yew). W singapurskim parlamencie dzierży ona 82 miejsca na 93 możliwe. Dwie partie opozycyjne mają tylko po jednym deputowanym pomimo względnej wolności wyborów parlamentarnych.

Malezja swój pierwszy samorząd sformowała w 1955 r. Narodowa Organizacja Zjednoczonych Malajów (PKMB) nie oddała sterów po dziś dzień. Partie polityczne działają legalnie - dwa największe ugrupowania opozycyjne - Malezyjska Organizacja Chińska (PCM) oraz Islamska Partia Malezji (PIM) mają odpowiednio 29 i 27 mandatów na 193 miejsca w Izbie Reprezentantów (PKMB obecnie dysponuje pulą 71 mandatów).

Na Tajwanie monopol Partii Nacjonalistyczne (Kuomintang) został przełamany dopiero w 2000 r., kiedy to prezydentem został Chen Shui-bian z Demokratycznej Partii Postępowej (MCT). W parlamencie zaś żadna z dwóch głównych partii nie ma większości. Do uchwalania ustaw MCT potrzebne są głosy konserwatystów z Pierwszej Partii Ludowej (CMT). Wypada jednak zauważyć, że taka sytuacja w uznawanej tylko przez 27 państw (głównie kraje z obszaru Czarnej Afryki, Ameryki Łacińskiej i Oceanii oraz Stolicę Apostolską) Republice Chińskiej jest sytuacją nową i niespotykaną nigdy wcześniej. Jest to jednak tylko na pierwszy rzut oka wyjątek - bowiem dyskusje polityczne na Tajwanie dotyczą kwestii ewentualnego ogłoszenia niepodległości przez Tajwan bądź dalszego uzurpowania sobie prawa reprezentowania całych Chin, a zatem nie dają się porównywać z dylematami polityków pozostałych krajów regionu.

W Republice Korei aż do lat 90. mimo pozorów demokracji panowała dyktatura wojskowa. W 1993 r. w wyborach został wybrany związany z militarystami, choć sam jako pierwszy przywódca Korei Płd. nie będący generałem Kim Young-sam. Pierwszym prezydentem wywodzącym się z ruchów opozycyjnych był zaś wybrany w 1998 r. Kim Dae-jung.

Japonia, mimo podyktowanej przez gen. Douglasa MacArthura konstytucji, także jest rządzona przez jedną partią - Partię Liberalno-Demokratyczną (JMT). Jedyną przerwą od 1955 r. dla JMT były lata 1993-1996 (premierzy Morihiro Hosokawa, Tsutomu Hata i Tomiichi Murayama). W izbie niższej parlamentu do większości JMT brakuje jednak czterech głosów. Partia Demokratyczna (MT) zaczyna bowiem deptać JMT po piętach, zdobywając w ostatnich wyborach 177 miejsc w 480-osobowej Izbie Reprezentantów.

Do tego należy dodać tradycje bezwzględnego podporządkowania się narodu swym władcom, traktowanym jak namiestnicy Nieba na Ziemi. Chińscy, koreańscy i japońscy monarchowie - ale także kult Kimów w KRL-D i na wpół oddolny kult Mao w ChRL - są tego najlepszym przykładem.

Wygląd sceny politycznej azjatyckich niekonfucjonistycznych krajów demokratycznych stoi w zdecydowanej opozycji do państw Azji Wschodniej. W Indiach rządy po 1947 r. sprawowało w sumie 7 partii (trzeba jednak przyznać że przez 30 lat nieprzerwanie u władzy był Indyjski Kongres Narodowy). Premierami Tajlandii - o ile akurat nie byli nimi dowódcy najróżniejszych junt wojskowych - byli również przedstawiciele 7 stronnictw.

A zatem w porównaniu nie tylko z krajami Zachodu, w których najczęściej ugruntowany jest podział sceny politycznej na dwa główne bloki rządzące na przemian, ale i państwami Europy Środkowowschodniej oraz demokratycznych niekonfucjonistycznych krajów azjatyckich, gdzie władzę sprawują rozmaite ugrupowania, bardzo często efemeryczne i "jednokadencyjne", scena polityczna analizowanych krajów jest wybitnie jednobiegunowa, nawet wyłączając z analizy kraje komunistyczne. Dlaczego? I czy możliwa - względnie pożądana - jest zmiana takiego stanu rzeczy?

W tym celu należy przyjrzeć się podstawowym założeniom filozofii Konfucjusza, szczególnie przez pryzmat jego poglądów na rolę jednostki w hierarchii. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na sposób organizacji społeczeństwa. W społecznościach wywodzących swe korzenie z religii Bliskiego Wschodu główny nacisk położony jest na równość jednostek (dającą się streścić zdaniem "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego"), a co za tym idzie równość podmiotów na arenie międzynarodowej. Z tego właśnie wynikają późniejsze protestanckie idee szczególnego znaczenia indywidualizmu, powszechne i równe prawa wyborcze (wraz z zasadą 1 obywatel - 1 głos), pomysł praw człowieka itp. Zachodnie społeczeństwa są zatem, jak to ujęła w pracy "Japanese Society" Chie Nakane, "zorganizowane poziomo".

Jedną z zasad propagowanych przez Konfucjusza było zaś służenie swojemu władcy tak, jak byśmy oczekiwali, aby nasi podwładni służyli nam. Również pięć kluczowych dla tradycji konfucjańskiej haseł dużo nam mówi o "pionowym" sposobie organizacji społeczeństwa:
- dżen, które określa idealne stosunki międzyludzkie. W życiu publicznym nakazuje m.in. bezgraniczną pracowitość i oddanie swym obowiązkom;
- czun cy, które pokazuje ideał człowieka. Idealny człowiek jest przeciwieństwem egoisty, zastanawia się, co może zrobić dla innych, a nie co może od innych uzyskać. Idealny człowiek dba o harmonię we własnym domu rodzinnym. Harmonia taka przekłada się bowiem na porządek w kraju, ten zaś - na pokój na świecie;
- te, które zakłada, iż władza musi być oparta na sile zbrojnej, ekonomicznej, ale i na poparciu społecznym;
- wen, czyli rola sztuki jako narzędzia skłaniającego do służby rodzicom i księciu;
- li, które pokazuje właściwy sposób rozwiązywania problemów oraz właściwy obraz stosunków międzyludzkich. Zasadnicze znaczenie dla istoty sprawy demokratyzacji Azji Wschodniej ma właśnie pięć podstawowych relacji hierarchicznych: rodzice - dziecko, mąż - żona, starsze rodzeństwo - młodsze rodzeństwo, starszy przyjaciel - młodszy przyjaciel oraz władca - poddany. Pierwszy podmiot ma się odnosić do drugiego z uwagą, ma o niego dbać, ewentualnie kochać, zaś ten ma odwzajemnić uczucia respektem, posłuszeństwem i szacunkiem.

Właśnie dlatego np. południowokoreańscy dysydenci bywali w przeszłości traktowani jako burzyciele kosmicznego porządku - występując przeciw przywódcy zaprzeczali tradycyjnym standardom moralnym. Nie jest również przypadkiem, że w protestach uczestniczyli głównie studenci, grupa najbardziej kosmopolityczna i otwarta na zachodnie idee. W tradycji chińskiej istnieje przekaz o "24 przykładach synowskiej miłości" - żywe do dziś przykłady bezgranicznego wypełniania wzmiankowanych wcześniej relacji (nie tylko ojciec - syn), pochodzące z okresu między 2318 r. pne a 1105 r. ne). Warto pokrótce przedstawić niektóre z tych przykładów, ażeby łatwiej uzmysłowić sobie, co dla Chińczyka oznacza posłuszeństwo:
- Shun (2318-2208 pne) - syn cesarza Yao, który pozostał wierny i posłuszny ojcu mimo, iż ten go nienawidził i parokrotnie próbował go zabić;
- Wendi (zm. 157 pne) - cesarz, który w czasie choroby matki przez trzy lata nie opuszczał jej pokoju, nie zmieniając nawet ubrania;
- Yang Xiang (przełom er) - rzucił się tygrysowi na pożarcie, aby uratować przed nim ojca;
- Guo Qu (II w. ne) - pogrzebał żywcem własne dziecko, aby móc utrzymać swoją matkę i żonę;
- Wang Yang (265 r. ne) - ogrzewał własnym ciałem lód na skutej rzece, aby móc złowić dla macochy kilka karpi.

Warto dodać, że jeszcze w XVIII w. nierzadkie były przypadki zabijania dzieci, kiedy brakowało pożywienia dla starszych domowników. Hierarchicznie zorganizowane społeczeństwo, którego podstawową komórką była rodzina (co zrozumiałe, jeśli spojrzeć na ogrom państwa chińskiego) - głowa rodziny miała prawo do wydawania nawet wyroków śmierci. Co więcej - można było zlecić wykonanie tego wyroku organom władzy państwowej.

Hierarchiczny wygląd stosunków społecznych powodował oczywiście ze swej natury konieczność istnienia jednej konkretnej osoby na samym szczycie - Syna Niebios, który rządził krajem i któremu podlegać powinny wszystkie pozostałe państwa. Taką właśnie funkcję sprawował do 1917 r. cesarz Chin, di. Podobnie był przez poddanych postrzegany japoński tenno, zanim w 1945 r. Hirohito przyznał, że jednak nie jest bogiem. Pewne paralele widać również w sposobie traktowania przywódców Korei Północnej. Kult Kimów wynika z połączenia stalinowskiego kultu jednostki ze starym zwyczajem postrzegania władcy, będącego wcieleniem Niebios na Ziemi. Wszyscy poddani są wobec władcy podrzędni. Indywidualizm jest wytłumiony, w zamian mamy do czynienia ze ściśle rozplanowanym i bezwzględnie posłusznym kolektywem. Kolektywem, który sam wymierza kary, które w postaci społecznego wykluczenia są o wiele bardziej bolesne dla jednostki niż w Europie - właśnie ze względu na wytłumienie indywidualizmu człowieka. Rolę dyscypliny i kolektywu opisał Mao Zedong w "Czerwonej książeczce": "Należy ponownie potwierdzić dyscyplinę partyjną: 1) podporządkowanie członka partii organizacji partyjnej; 2) podporządkowanie mniejszości woli większości; 3) podporządkowanie niższych instancji wyższym; 4) podporządkowanie całej partii Komitetowi Centralnemu. Kto narusza te zasady dyscypliny partyjnej, ten podważa jedność partii". Wystarczy skreślić z ostatniego zdania słowo "partyjnej" i zastąpić wyraz "partii" wyrazem "kraju", aby uzmysłowić sobie jak Mao dostosował tradycję konfucjańską do własnych celów (której to tradycji wypowiedział zresztą później wojnę w ramach potępionej po jego śmierci tzw. "wielkiej proletariackiej rewolucji kulturalnej").

Kim Jong-il zaś w pracy o przydługim tytule "Zachować charakter oparty na ideach Dżucze i narodową specyfikę w rewolucji i budownictwie nowego społeczeństwa" napisał: "Absolutna wierność naszego narodu Wielkiemu Wodzowi Towarzyszowi Kim Ir-senowi utrwalała się jako wiara i wola oraz jako sumienie i moralność przez własne doświadczenie w długotrwałym procesie historycznym decydowania o losach Ojczyzny i narodu. Poczucie wierności i oddania Wodzowi stanowi najwyższe wyrażanie wspaniałych narodowych cech narodu Kim Ir-sena oraz stanowi podstawę wszystkich jego dobrych cech. Wszystkie dobre cechy moralno-duchowe naszego narodu, w tym oparty na jednomyślności wspaniały duch zespolenia się wokół partii i Wodza, rewolucyjna wiara w zwycięstwo socjalizmu opartego na zasadach Dżucze, bezgraniczne samozaparcie w służbie Ojczyźnie i rewolucji (…), mają swoje źródło w poczuciu wierności i oddania Wielkiemu Wodzowi i w pełni przejawiają się przez niego." W tym kontekście łatwiej zrozumiałe stają się tytuły, jakimi propaganda KRL-D hojnie obdarza obu Kimów - Wielki Przywódca (Kim Ir-sen), Drogi Przywódca (Kim Jong-il), a szczególnie - zważywszy na rolę władzy ojcowskiej w społecznościach wschodnioazjatyckich - Ojciec Narodu. (Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na sformułowanie "naród Kim Ir-sena"…)

Stalinowski kult jednostki natrafił w Korei Północnej (ale i w Chinach - kult Mao) na wyjątkowo podatny grunt, wykorzystany potem przez propagandystów Partii Pracy Korei. Wydaje się, że trzy komunistyczne reżimy Azji Wschodniej - Chiny, KRL-D i Wietnam (Laos należy do innego, stricte buddyjskiego kręgu kulturowego), mogłyby z powodzeniem zezwolić na działanie opozycji, a nawet wolność słowa (przy zachowaniu rzecz jasna pewnej dozy autorytaryzmu a la Singapur) - ludzie z samej zasady przywiązani do zasad moralnych nie sprzeciwialiby się starej władzy nawet mając czysto teoretyczny wybór przy urnie wyborczej - dokładnie tak, jak dzieje się to choćby w ww. Singapurze…

W niekomunistycznych krajach regionu również można mówić o czymś na wzór kultu jednostki, jednak o zupełnie innych podstawach niż w przypadku Stalina. Szczególnie pozycja wieloletniego premiera Singapuru Lee Kuan Yew miała w sobie coś z kultu.

Pracowitość mieszkańców Azji Wschodniej, będąca dla nich koniecznością moralną, wynikającą jeszcze z tradycji, przyczyniła się w znacznym stopniu do cudu gospodarczego w tym regionie świata. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że bez Konfucjusza nie byłoby gospodarczego cudu powojennej Japonii, Korei Południowej, Tajwanu, Singapuru, Hongkongu, Makau, nie byłoby także hiperszybkiego rozwoju gospodarki ChRL.

Posłuszeństwo wobec władzy z jednej strony utrudnia rozwój partiom opozycyjnym, które muszą jednocześnie przekonywać, że występowanie przeciw "Pomazańcom" nie musi oznaczać łamania zasad moralnych i tradycji. Z drugiej zaś strony ułatwia reżimom utrzymywanie się przy władzy znacznie mniejszym kosztem niż w innych częściach świata. Dla porównania - przez sowieckie więzienia i łagry przeszła co najmniej 1/5 społeczeństwa. W maoistycznych Chinach przy porównywalnej represyjności władz w obozach znalazło się "zaledwie" kilka procent obywateli.

Podsumowując: relacje społeczne w Azji Wschodniej nie opierają się na wzajemnej równości bliźnich, ale na sztywnej hierarchiczności. Bierze się pod uwagę wiek, płeć, stanowisko bądź funkcję. Kontestowanie decyzji podmiotu stojącego "wyżej" jest swoistym złamaniem kosmicznego porządku świata; porządku, który zapewnia harmonię w domu, porządek w państwie i pokój na świecie. Tak, również na świecie - nieprzypadkowo kraje azjatyckie nie znały w swej historii instytucji ambasadorów czy posłów; nieprzypadkowo wreszcie jednym z kulminacyjnych momentów powstania bokserów w Chinach był atak na pekińską dzielnicę dyplomatyczną. Ambasador był bowiem - w warunkach hierarchiczności stosunków międzypaństwowych na zasadzie lennik-wasal - de facto synonimem podległości Państwa Środka wobec obcych barbarzyńców, a na to patriotycznie nastawieni Chińczycy zgodzić się nie mogli.

Z tych właśnie powodów demokracja w zachodnim rozumieniu, z wielością partii politycznych o podobnych szansach na zdobycie władzy i bezwarunkowym zwalczaniem autorytarnych zapędów przywódców za pomocą rozbudowanego systemu kontroli parlamentarnej nie może się przyjąć w Azji Wschodniej (nie chodzi przy tym o komunistyczne reżimy KRL-D, ChRL i Wietnamu) bez naruszenia tysiącletnich norm moralno-etycznych. Pytanie dla nas - czy należy ingerować w te zasady w przypadku kultury, która w zasadzie aż do rewolucji przemysłowej stała na wyższym poziomie cywilizacyjnym niż Europa? Czy mamy prawo traktować nasz własny, bynajmniej nie uniwersalny kanon wartości opierający się na chrześcijaństwie, jako szczyt rozwoju cywilizacyjno-moralnego? Odpowiedź na to pytanie wpłynie na obraz przyszłego świata w sposób decydujący, być może nawet o jego istnieniu.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl