Od trzech tygodni grupa samochodów stoi przy posterunku. Pasażerami są Rosjanie, Ormianie i pochodzący z Armenii obywatel Litwy, którzy próbowali przejechać z Rosji do Armenii przez nieuznawaną republikę [jedyne przejście graniczne między Gruzją i Federacją Rosyjską jest od początku lipca zamknięte. Oficjalny powód to remont po stronie rosyjskiej – przyp.tłum.]. Pośród czekających jest dwadzieścioro dzieci, które nie pamiętają już, kiedy po raz ostatni kąpały się lub jadły normalny posiłek.
Agaron Babajan, który zmierzał do Armenii z Wołgogradu, czeka tu od 19 dni. Jedyny powód zatrzymania to fakt, że „jechał przez Osetię Południową”.
W upalne lato polityczne napięcie wzmógł jeszcze gruziński Minister Spraw Wewnętrznych Irakli Okruaszwili mówiąc, że ma nadziję świętować Nowy Rok w Cchinwali (miasto przez Osetyjczyków nazywane jest Cchinwal).
Gruziński minister ds. konfliktów Georgi Chaindrawa, który odpowiadał za kontakty z Osetią Południową, został 21 lipca zdymisjonowany, tuż po tym, jak nie zgodził się z Okuraszwilim w ocenie sytuacji w regionie.
Osetia Południowa pozostaje poza kontrolą Tbilisi od 1992 roku. Ogłosiła też niepodległość. Po latach względnego spokoju w lecie 2004 roku walki w republice wybuchły ponownie. Zginęło w nich kilkadziesiąt osób.
W tym roku wyjątkowo duże napięcie panuje wokół etnicznie gruzińskiej wioski Tamaraszeni, leżącej wewnątrz Osetii Południowej.
Działaczka praw człowiek z Osetii Południowej Dina Alborowa doświadczyła tego osobiście:
„Pod koniec czerwca wracałam z podróży zagranicznej do domu w Cchinwal. W Tamarszeni nasz samochód zatrzymany został przez dwóch Gruzinów, którzy poprosili nas o paszporty. Sprawdzili nasz bagaż i zaczęli przeglądać dokumenty. Nie mieli żadnych wojskowych oznaczeń, więc nie wiedzieliśmy do jakiej formacji należą. Później zaczęli żądać wizy wjazdowej do Gruzji, mimo że wiedzieli, że mieszkam w Cchinwal. Robili sobie ze mnie żarty mówiąc, że nie ma czegoś takiego jak Osetia Południowa, jest tylko Gruzja, do której ja, obywatelka Rosji próbuje się właśnie dostać.”
Businesswoman z Cchinwal, Zalina Gabajewa powiedziała, że po pokazaniu rosyjskiego paszportu na tym samym punkcie kontrolnym, umundurowany człowiek zagroził, że go podrze.
Sytuacja po raz pierwszy zaczęła zaostrzać się ponad 3 miesiące temu, po tym jak gruziński posterunek został nieoczekiwanie przesunięty o 400 metrów w stronę wioski Pris. Stało się to 14 czerwca. Następnie oddział sił specjalnych gruzińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, pojawił się w wiosce i przeraził mieszkańców.
9 lipca sekretarz południowo osetyjskiej rady bezpieczeństwa Oleg Alborow zginął w wybuchu zdalnie sterowanej bomby, kiedy otwierał drzwi do swojego garażu.
Władze Osetii Południowej oskarżyły gruziński rząd o planowanie zabójstwa Alborowa. Jednak niektórzy mieszkańcy Cchinwal skłaniają się do innego wyjaśnienia tych wydarzeń. Wiążą je z zastrzeleniem przez Alborowa nastolatka, który próbował ukraść jego samochód.
Pięć dni później w następstwie kolejnej eksplozji śmierci uniknął Bala Bestauty, członek parlamentu Osetii Południowej i dowódca sił zbrojnych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W wybuchu zginęło dwoje nastolatków, którzy przechodzili obok.
Bestauty jest w Osetii postacią popularną i szanowaną, gdyż brał udział w obronie wzgórz Pris obok Cchinwal w 2004 roku. W związku z tym atak, uznano powszechnie za motywowany politycznie.
Wrażenie, że wojna ma zaraz wybuchnąć przybrało na sile 13 i 14 czerwca, kiedy na drodze łączącej Osetię Południową z Rosją widziano kolumnę trzystu czołgów i innych pojazdów wojskowych zmierzających od północy w stronę tunelu Roki.
Dopiero po trzech dniach pojawił się pierwszy oficjalny komunikat w tej sprawie. Informowano w nim, że kolumna pancerna brała udział w rosyjskich ćwiczeniach wojskowych na Północnym Kaukazie.
Następnie 16 lipca parlament Północnej Osetii, która jest jednym z podmiotów Federacji Rosyjskiej, przyjął rezolucję obiecującą, że „w razie potrzeby, dostarczy każdego rodzaju pomocy braciom z Osetii Południowej”.
W odpowiedzi na to parlament Gruzji ogłosił rezolucję wzywającą do wycofania wszystkich rosyjskich sił pokojowych z terenu zarówno Osetii Południowej, jak i Abchazji.
Według licznych opinii zdymisjonowanie Chaindrawy 21 lipca potwierdziło, że Gruzja przygotowuje się do wojny.
Borys Czocziew, główny negocjator Południowej Osetii w konflikcie z Gruzją skomentował „Partia wojny przejmuje inicjatywę we władzach Gruzji. Rezygnacja Georgiego Chaindrawy jest elementem planu wymyślonego przez Ministra Obrony Irakliego Okruaszwili i ma na celu rozwiązanie konfliktu siłą”.
Mieszkaniec Osetii Południowej Jurij Dzidcoity potwierdza. „Myślę, że wojna jest prawdopodobną perspektywą. Strzelba, wisząca na ścianie w pierwszym akcie sztuki, z pewnością wystrzeli w drugim. Jeśli oni organizują ćwiczenia i budują bazy, to znaczy, że mają jakieś zamiary. Fakt, że Rosja wysyła wojska do tunelu Roki, też nie jest zbiegiem okoliczności. Przypuszczenie, że [Gruzini i Rosjanie – przyp. tłum.] wzajemnie się ostrzelają, a potem pozostawią nasz kraj w spokoju, jest niedorzeczne.”
Z tych właśnie względów Osetia Południowa szykuje się do wojny. Mężczyźni w każdym wieku otrzymują powołania do wojska lub przygotowują się na wezwanie do zbrojnych oddziałów.
Nawet pacjenci szpitala uzależnień Nadezchda zostali powołani. Dyrektor ośrodka, Lira Cchojrebowa informuje, że dwóch jej podopiecznych będzie musiało skrócić kurację i zgłosić się na przeszkolenie wojskowe. Wielu Osetyjczyków ma nadzieję, ze nie zostaną wciągnięci w nowa wojnę.
Według nauczycielki Esmy Abajewej „Wojna wybuchnie tylko wtedy, gdy Gruzini przestaną myśleć. To będzie koniec Gruzji, gdyż pewne jest, że tę wojnę przegrają. Jeśli wojna wybuchnie, ja się nigdzie nie ruszam, bo tu się urodziłam i żyję. Chciałabym w końcu zobaczyć mój naród wolny.”
Natomiast emerytka Wiera Jagajewa stwierdziła, „Myślę, że wojny nie będzie. Jestem tego pewna, bo Gruzini wiedzą, że nie zdołają jej wygrać. Także zwykli Gruzini są o tym przekonani. Jeśli wojna się jednak rozpocznie wyślę moje dzieci za granicę, ale sama nie ruszę się nawet o krok. Jestem pewna, że zwykli Gruzini także nie chcą tej wojny.”
Autorka jest niezależną dziennikarką pracującą w Cchinwal w Osetii Południowej. Artykuł został przygotowany dla Institute for War and Peace Reporting. Przedruk za zgodą Instytutu.
Tłumaczenie: Piotr Trzaskowski