Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Azja i Pacyfik / Wielki Kot zniknie z Afganistanu?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
31-07-2011

 

31-05-2011

  NATO przeprasza za atak

17-05-2011

 

22-03-2011

 

11-12-2010

 

27-11-2010

  Atak w Afganistanie

27-11-2010

 

+ zobacz więcej

Wielki Kot zniknie z Afganistanu? 

03-10-2006

  Autor: Sayed Yaqub Ibrahimi z Mazar-e-Sharif

Attaullah jest dumny ze swego wyczynu - upolował jednego z najrzadziej występujących kotów na świecie. Schwytał i zabił lamparta śnieżnego w górach Pamir na północy Afganistanu. Sztuki tej dokonał w lipcu i teraz szuka kupca. Kupca nie tylko na drogocenne futro ale i kości, pazury i inne części ciała zwierzęcia, które są bardzo cenione w chińskiej medycynie.

 

 

Jak szacują ekolodzy w górach Badakhshanu, których wąski skrawek należący do Afganistanu, jest otoczony przez terytorium Tadżykistanu, Chin i Pakistanu, pozostało ich koło 50 sztuk.

"Polowanie na lamparta białego to nobilitacja dla każdego myśliwego” – mówi 44-letni Ataullah, który jak większość Afgańczyków używa tylko nazwiska. „Czasami nie możemy natrafić na ślad nawet przez trzy miesiące, dużo zależy od szczęścia”.

Nadal obowiązuje pięcioletni zakaz polowań wprowadzony przez prezydenta Afganistanu  Hamida Karzai’a, jednak jego egzekwowanie jest w praktyce niemożliwe.

"Jeśli zakaz nie zacznie być egzekwowany gatunek ten szybko wyginie. Dotyczy to również niedźwiedzi brunatnych, owiec Marco Polo, jeleni piżmowych” – ostrzega Dost Mohammad Amin, szef afgańskiego ministerstwa środowiska.

Amin wierzy, że rządowe zakazy przynoszą rezultaty i chce, by zaczęto tworzenie rezerwatów przyrody.

Mieszkańcy gór od wieków polowali na lamparta białego, gdyż jego łupem często padały hodowane przez nich zwierzęta. Jednak myśliwym takim jak Attaullah przyświeca inny cel. Chcą oni zarobić na niesamowitym wzroście popularności medycyny orientalnej.

Attaullah dostaje 100 dolarów za „składniki receptur medycznych” plus 900 dolarów za skórę.

Przy takich stawkach myśliwi nie szczędzą czasu, pieniędzy i wysiłków jakie pochłaniają polowania.

"Czasami samo śledzenie zdobyczy trwa miesiąc” – kontynuuje Attaullah. "Zaczynamy w lipcu, kiedy z dróg znika śnieg . Używamy specjalnych strzelb myśliwskich z Pakistanu”

Ekolog Amin przywiózł ze swej ostatniej wyprawy do Kabulu optymistyczne wieści. Na targach widział zaledwie trzy skóry lamparcie, podczas gdy zazwyczaj widać je niemal na każdym ze straganów.

Jednak świetnie poinformowany w branży Attaullah twierdzi, że to tylko pozory. Złudzenie to wynika z coraz lepszego zorganizowania myśliwych. „W przeszłości rzeczywiście sprzedawaliśmy nasze łupy w Kabulu.  Obecnie jednak kupcy sami do nas przyjeżdżają, także nawet nie jesteśmy zmuszeni, by handlować na straganach”.

Biorąc pod uwagę obecne tempo zanikania gatunku, można śmiało twierdzić, iż już niedługo lampart śnieżny zniknie z Afganistanu. Z resztą gatunek ten jest zagrożony wszędzie gdzie występuje – od Himalajów przez Azję Centralną po Mongolię.

Attaullah komentując zakazy, twierdzi jednak w kraju zniszczonym przez wojnę i biedę nie ma innej możliwości zapewnienia rodzinie utrzymania. "Za lamparta złapanego tego lata w Pamirach dostałem 1000 dolarów – na niczym innym tak bym nie zarobił”.

Kiedy nie goni za zdobyczą „komercyjną” Attaullah  poluje na dzikie owce i inną zwierzynę, którą może postawić na domowym stole.
W latach siedemdziesiątych owca Marco Polo- jedna z największych na świecie, była głównym celem polowań ekspedycji myśliwych z zagranicy. Jej potężne rogi były cennym trofeum.

Attaullah traktuje je jako zwierzę o świetnym mięsie i… 200-stu dolarowy zarobek na sztuce.

Lekceważenie przez siebie zakazów prawnych tłumaczy: ”Polowania na te zwierzęta trwają od tysięcy lat. Gdyby miały wpływ na populacje tego gatunku, już dawno nie byłoby ani sztuki. Zakazy to wymysł możnych, którzy chcą zatrzymać tą cenną zwierzynę dla siebie”.
Gubernator Badakhshanu  Abdul Majid mówi, że nie ma możliwości, by efektywnie walczyć z kłusownikami na tak wielkich, dzikich i nieprzystępnych górskich terenach.

"Zwierzęta, które chcielibyśmy chronić występują na bardzo rozległym terytorium - w górach Chin, Tadżykistanu, Afganistanu i Pakistanu. Tereny te pokryte są śniegiem przez dziewięć miesięcy w roku. My natomiast dysponujemy jednostką złożoną z ... 40 funkcjonariuszy. Jak więc mamy je kontrolować?” – pyta retorycznie.

Abdul Majid twierdzi także, iż większość kłusowników to nie Afgańczycy, lecz obcokrajowcy.
Amin ma nadzieję, że nowa inicjatywa Afganistanu, Tadżykistanu i Chin- utworzenie Międzynarodowego Parku Pokoju Pamir, pomoże chronić zagrożone gatunki.

"W lipcu podczas konferencji w Duszanbe postanowiono, że w skład Parku wejdą terytoria tych trzech państw na których występują cenne, zagrożone gatunki zwierząt. Wprowadzony będzie całkowity zakaz wstępu na te tereny.” Tłumaczy Amin dodając, iż w parku operować będą również strażnicy z trzech krajów.

Afgańczycy planują także oszacowanie, które z gatunków zwierząt, które żyły 30 lat temu, jeszcze występują, a które są poważnie zagrożone.

Attaullah jest rozdrażniony tym całym zamieszaniem z ochroną zwierząt: “Zwierzęta są dzikie i wolne. Jednego dnia są tu innego gdzie indziej. Tworzenie dla nich rezerwatów, może doprowadzić do tego, iż będą się czuć osaczone i opuszczą obecnie zamieszkiwane tereny. Odejdą gdzie indziej, gdzie umrą z tęsknoty, a to gorsze niż zostać upolowanym”

Zakaz wprowadzony prze prezydenta Karzai’a obejmuje również gatunki ryb. Amin twierdzi, iż w skutek zakazów kłusownictwo rybne spadło o 85%.

Jednak dla Gul Murad statystyki nie do końca oddają prawdę. Gul łowi nielegalnie ryby w rzece Amu Darya. Z entuzjazmem wyjawia tajniki swojej techniki kłusowania: „Wrzucam do rzeki ręczne granaty… wprawdzie ginie także wiele małych ryb, ale nie ma to znaczącego wpływu na ich populację. Jeśli ja ich nie schwytam zrobi to ktoś inny”

Dla wielu zagrożonych gatunków stwierdzenie to może okazać się śmiertelnie prawdziwe.

Artykuł został po raz pierwszy opublikowany przez Institut for War and Peace Reporting.

Na zdjęciu pantera śnieżna (Uncia uncia). Źródło: Wikipedia.

Tłumaczenie: Andrzej Kaniewski

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

  Ludzie wszystko zniszcza

(~Maximus, 03-10-2006 17:18)

Opis: Musimy zniszczyc wszystko co sie da, gdzie sie pojawiamy, tam pustoszymy i niszczymy, bez zastanowienia, jakie to SMUTNE

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl