Jan Rokita musi raz na zawsze zniknąc z polskiej polityki, takie powinny być według premiera konsekwencje inwigilacji prawicy. W wywiadzie dla "Dziennika" premier podkreślił też po raz kolejny role Milczanowskiego i Koniecznego, w całej sprawie.
"Jan Rokita powinien raz na zawsze zniknąć z polityki" - powiedział w wywiadzie dla "Dziennika" premier Jarosław Kaczyński, pytany o ewentualne konsekwencje tzw. inwigilacji prawicy. Premier dodał też, że domyśla się, iż spiritus movens bezprawnego posługiwania się służbami był Wałęsa i jego otoczenie. Osobą, która w imieniu Wałęsy załatwiała różne sprawy ze służbami był Wachowski. Ogromną role odegrali też według Kaczyńskiego Konieczny i Milczanowski.
Według Kaczyńskiego o całej sprawie musiał wiedzieć nie tylko rząd, ale i Jan Rokita wpływowy szef Urzędu Rady Ministrów u Suchockiej. Premier przypomniał również, że Rokita jest dobrym znajomym Konstantego Miodowicza, jednego z ówczesnych szefów UOP.
Na pytanie, dlaczego szef rządu tak bardzo uwidacznia rolę Rokity, który rok temu bez przeszkód miał stanąć na czele rządu PO-PiS, premier powiedział:
"Ja wówczas mogłem się tylko domyślać, jaką rolę odegrał Rokita. Postanowiłem jednak przyjąć postawę abolicyjno-amnezyjną. Uznałem, że kiedy Platforma opowiada się za IV RP i zmianami w państwie, to znaczy, że trzeba machnąć ręką na dawne sprawy. Ale dziś okazuje się, że ci panowie nie budują IV RP i na dodatek zaciekle bronią III RP. Nie ma więc podstaw do ponownej amnezji i abolicji. Weryfikuję tę postawę abolicyjno-amnezyjną, bo Rokita i Platforma od zeszłego roku pokazują kompletne łajdactwo. Ta grupa ma stałą tendencję do posługiwania się takimi metodami, jak używanie służb. Jestem przekonany, że gdyby teraz rządzili, robiliby to samo. Stuprocentowa gwarancja recydywy"
Szef rządu poinformował również, że o proces w tej sprawie będzie trudno, bo tu w grę wchodzi przedawnienie.