Liczenie głosów, zbieranie większości, przekonywanie kolejnych posłów do swoich racji – to ostatnio główne działania podejmowane przez partie polityczne zarówno z lewej jak i z prawej strony politycznej. Są one tym bardziej emocjonujące, że koncepcji na utworzenie rządu i wybranie jego szefa jest wiele. Mamy przecież premiera Marka Belkę, ale w wypadku jego klęski czekają już inni kandydaci; Jerzy Szmajdziński lub Janusz Wojciechowski. Ta skomplikowana sytuacja trochę dezorientuje niektóre ugrupowania, które miejscami zachowują się jak gdyby same nie wiedziały, czego chcą. W skutek tego obserwujemy bardzo ciekawe manewry polityczne przed walną bitwą, która rozegra się 14 maja przy ulicy Wiejskiej w Warszawie.
Najlepszym przykładem obrazujacym wyżej wymienione manewry jest postawa Polskiego Stronnictwa Ludowego. Oficjalnie sprzeciwia się ono rządowi Marka Belki i próbuje wysunąć wespół z innymi partiami opozycyjnymi własnego kandydata w postaci swego prezesa Janusza Wojciechowskiego. Jednak nie od dziś wiadomo, że kompromis i poparcie wspólnego kandydata przez opozycję to działanie zupełnie nieprawdopodobne. Wobec takiej sytuacji PSL próbuje w trakcie negocjacji z opozycją, porozumieć się z SLD i wymóc na nim w razie porażki Marka Belki, wystawienie Janusza Wojciechowskiego na premiera. Taki układ mógłby znaleźć poparcie w Sejmie, a dodatkowo oddawałby dużą cześć władzy w ręce nielicznych przecież sejmowych „ludowców”. Wątpliwe jest jednak by SLD zgodził na się na taki asymetryczny i w rozumieniu Sojuszu niesprawiedliwy wariant.. Nie wiadomo jednak jaką taktykę ostatecznie wybierze Stronnictwo. Pewne jest, że musi ono pamiętać o słabym poparciu społecznym, nie zawsze sięgającym progu wyborczego 5%, a w konsekwencji unikać decyzji, które przyczyniłyby się do samorozwiązania Sejmu.
Podobną postawę jak PSL prezentuje Socjaldemokracja Polska. Oficjalnie partia opowiada się za wcześniejszymi wyborami, bowiem obawia się, że sprawny rząd Belki mógłby oznaczać zwarcie szeregów SLD i wzrost poparcia społecznego dla jego działań. To mogłoby się dla ugrupowania Marka Borowskiego zakończyć powolną i tragiczną śmiercią. Z drugiej jednak strony na SDPL naciska mocno prezydent Kwaśniewski, którego z tą partią łączą nie tylko mocne związki ideowe, ale i osobiste. W rezultacie pojawiła się koncepcja „milczącej zgody” na rządzenie Marka Belki. Ta milcząca zgoda miałaby polegać na opuszczeniu sali Sejmowej przed głosowaniem. Dziś jednak ostatecznie partia zdecydowała się, po całonocnych rozmowach z premierem Markiem Belką, na zagłosowanie przeciw wotum zaufania.
Ostatnim ugrupowaniem, które nie miało jasno określonego stanowiska wobec rządu był Federacyjny Klub Parlamentarny Romana Jagielińskiego. Jego niestabilny już od jakiegoś czasu związek koalicyjny z SLD-UP rozsypał się wczoraj. FKP zdecydował się opuścić tonący okręt i przesiąść się do szalupy ratunkowej o nazwie „Samoobrona”. W związku z tym oczywiście klub będzie głosował przeciw premierowi Markowi Belce. W tej sytuacji można być tylko zadowolonym, że wreszcie Pan Roman Jagieliński trafił tam gdzie od początku było jego miejsce.
Manewry przed bitwą zostały praktycznie zakończone, Marek Belka nie ma realnych szans na uzyskanie zaufania parlamentu. Przeciw niemu będą wszystkie kluby prócz koalicji SLD-UP. Mimo to nadal istnieje pewna doza niepewności co do rozwoju sytuacji. Nie jest to teza bezzasadna, w końcu głosowanie odbędzie się w Sejmie RP, a tu wszystko, dosłownie wszystko może się zdarzyć. Wstrzymajmy więc oddech i czekajmy. Zostały niecałe dwadzieścia cztery godziny….