Dezintegracja dla integracji

17-10-2006

Autor: Kamil Karczewski

W pierwszych wyborach parlamentarnych w Czarnogórze bezsprzecznie zwyciężyła koalicja  pod wodzą Milo Djukanovicia. W ten sposób Czarnogórcy potwierdzili swój wybór z maja, kiedy to niewielką większością głosów optowali za niepodległością i zerwaniem unii z Serbią. Ostatni relikt Jugosławii przestał istnieć. Podgorica obwiniała za problemy gospodarcze Serbię, widziała w unii przeszkodę dla integracji z Europą, a teraz liczy na szybkie zbliżenie z Zachodem. Przywódcą i w dużej mierze twórcą tej opcji w polityce Podgoricy jest pozostający nieprzerwanie od 15 lat na scenie politycznej Djukanović. Ostatnio jednak zapowiedział swoje odejście.

Czarnogóra jest więźniem Serbii” powiedział w wywiadzie dla Deutsche Presse Agentur Djukanović przed referendum niepodległościowym. Kilka lat wcześniej, w czasie kolejnego kryzysu na linii Podgorica – Belgrad, stwierdził: „To nie jest wybór między Jugosławią a niepodległą Czarnogórą, ale między cywilizacyjnym rozwojem a konfliktem z cywilizacją”. Nie od zawsze jednak obecny premier był głównym promotorem niepodległości republiki. Na początku lat 90. pozostawał sojusznikiem prezydenta Milosevicia. Gdy Słowenia, Chorwacja, Macedonia, Bośnia i Hercegowina ogłaszały niepodległościowe deklaracje, Djukanović chciał pozostania Czarnogóry w federacji, a jej oddziały pełniły kluczową rolę w oblężeniu Dubrowniku, które szerokim echem odbiło w mediach zachodnich. Poróżnił się z prezydentem Jugosławii dopiero w 1997 roku, gdy ten przez dwa i pół miesiąca odmawiał uznania zwycięstwa opozycji w wyborach lokalnych. Jeszcze w tym samym roku kandydował do fotela prezydenta republiki stając w szranki z popieranym przez Milosevicia Momirem Bulatoviciem.

Wygrał. Odtąd stał się najważniejszą postacią w życiu Czarnogóry, rozpoczął niezależną od Belgradu, często sprzeczną z jego interesami politykę, powołując się nierzadko na prawo narodu do suwerennego decydowania o swoim kraju.

Po zwycięstwie w wyborach długo jeszcze na ulicach Podgoricy demonstranci – głównie Serbowie - domagali się anulowania wyniku i ustąpienia Djukanovicia. Powszechnie wiadomym faktem było poparcie Milosevicia dla tych wystąpień. Nowy prezydent jednak nie uległ naciskom, przejął przywództwo w Demokratycznej Partii Socjalistycznej i kontrolę nad administracją oraz policją.

W 1998 roku Podgorica zaczęła krytykować politykę Serbii wobec kosowskich Albańczyków, zaznaczała też że Czarnogóra zgadza się na pozostawanie w federacji tylko na warunkach równego partnerstwa dwóch podmiotów składowych.

Jednak różnice potencjałów i możliwości pomiędzy Serbią a Czarnogóra zawsze były ogromne, ta pierwsza pozostawała liderem w Jugosławii, drugą postrzegano, obok Macedonii, jako najuboższą z republik; licząca dziś 620 tysięcy pozostawała słabszym, mniej liczącym się elementem związku, wobec potężnego, obecnie liczącego 7,5 miliona (z Kosowem 9,5) mieszkańców sąsiada. Co więcej bliskość kulturowa i etniczna obu nacji sprawiła, że granice pomiędzy tym, co czarnogórskie a tym co serbskie zaczęły się zacierać. Wyznające jedną religię, używające faktycznie tego samego języka społeczeństwa przez dziesięciolecia złączone w jednym państwie na początku lat 90. pozostawały jeszcze blisko siebie, w 1992 roku przytłaczająca większość Czarnogórców opowiedziała się za utrzymaniem Jugosławii. Potem obu republikom było coraz bardziej nie po drodze. Czarnogóra, która ogłosiła w obliczu kryzysu kosowskiego neutralność i odmówiła ogłoszenia stanu wojny, dotknięta została sankcjami Zachodu. Płaciła za politykę Milosevicia wobec Albańczyków, mimo iż nie czuła się za nią w żadnym stopniu odpowiedzialna. Drogę do integracji z Zachodem i pomocy zagranicznej zagradzały jej serbskie odmowy przekazywania zbrodniarzy wojennych i autorytarne rządy prezydenta Jugosławii. W 1999 roku minister spraw zagranicznych Czarnogóry, Branko Perović, ocenił efekt lat związku z Serbią pod przywództwem Milosevicia jako „raczej katastrofalny” i będący „ogromną stratą czasu”.

Już w 1998 roku rząd w Podgoricy uruchomił własną, niezależną agencję informacyjną, natomiast po rozpoczęciu nalotów na Jugosławię ogłosił neutralność republiki. Postawa Djukanovicia była z uznaniem przyjmowana przez przywódców Zachodu – stawiano go za przykład pozytywnej alternatywy - przeciwieństwa władzy Milosevicia. Będąc częścią federacji, Czarnogóra nie mogła jednak odizolować się od działań wojennych w Serbii i Kosowie, na jej terytorium stacjonowała 2 armia jugosłowiańska a na wybrzeżu cała flota, dlatego wiele obiektów w republice stało się celami bombardowań samolotów NATO, były ofiary wśród ludności cywilnej.

Z drugiej strony Milosević oskarżał Djukanovicia o zdradę i służenie wrogom np. przez retransmitowanie w Czarnogórze zachodnich serwisów informacyjnych. Cały czas istniała groźba przeniknięcia konfliktu do republiki: rząd obawiał się działań armii federalnej, którą mógł posłużyć się prezydent  Jugosławii do przeprowadzenia zamachu stanu. Stale też płynęły fale albańskich uchodźców z pogrążonego w walkach Kosowa. Wobec hiperinflacji w listopadzie 1999 roku rząd zdecydował o wprowadzeniu w republice marki niemieckiej jako drugiej oficjalnej, obok dinara, waluty. Djukanović argumentował, że dodruk pieniądza w Belgradzie uniemożliwiał naprawienie trudnej sytuacji gospodarczej. Już w następnym roku marka stała się jedyną walutą używaną w Czarnogórze. Miesiąc wcześniej rząd przejął kontrolę nad wszystkimi lotniskami w republice. Jednocześnie Podgorica otrzymywała pomoc ekonomiczną od Unii Europejskiej. Rozziew pomiędzy siostrzanymi republikami federacji stawał się coraz większy. Ryszard Bilski, przebywający w czasie wojny kosowskiej na Bałkanach, pisze w „Kotle Bałkańskim” o drastycznej różnicy pomiędzy Serbią opanowaną kryzysem a Czarnogórą, gdzie poza niewielkimi turbulencjami cen, właściwie niczego nie brakowało.

W czasie konfliktu Djukanović znalazł na Zachodzie znaczne poparcie i przygotowywał teren pod separatystyczne plany. W 2000 roku Czarnogóra poprawiła stosunki z sąsiadami; doniosłe, symboliczne znaczenie miało przeproszenie Chorwatów przez premiera republiki za oblężenie i bombardowanie Dubrownika (w czasie spotkania Djukanovicia z Mesiciem). W ten sposób Podgorica dołączała do nowej proeuropejskiej i pojednawczej polityki na Bałkanach. Wewnątrz rządu i partii coraz głośniej i wyraźniej domagano się ogłoszenia referendum niepodległościowego by ostatecznie zerwać wirtualne już tylko związki z Serbią. Jedyną federacyjną, faktycznie działającą instytucją była armia. Premier jednak zwlekał z tą decyzją, nie chciał destabilizować sytuacji w regionie i potrzebował pewności że zarówno Europa poprze niezależność Podgoricy jak i sami mieszkańcy Czarnogóry. Aktywna i liczna społeczność serbska oraz reprezentujące ją partie bardzo krytycznie odnosiły się do możliwości kolejnego podziału Jugosławii. Unia Europejska także nie chciała ponownych zmian na Bałkanach, zwłaszcza gdy sytuacja prawna i przyszłość Kosowa były niejednoznaczne. Politycy zachodni  zachęcali Djukanovicia do kompromisu i przebudowy związku z Serbią, odradzając wszelkie nagłe i drastyczne zmiany grożące eskalacją napięcia lub wzrostem tendencji separatystycznych w regionie.

W 2002 roku szef europejskiej dyplomacji Javier Solana zaproponował politykom jugosłowiańskim przebudowę federacji i stworzenie luźniejszej unii, w której wspólne władze miałby niewielkie kompetencje a republiki dużą swobodę działania. Wobec tego w marcu doszło do podpisania tzw. Porozumienia Belgradzkiego, na jego mocy powstał w następnym roku twór nie będący już federacją, ale nie tworzący także konfederacji. Wspólne pozostały: urząd prezydenta, polityka zagraniczna i obronna, republiki posiadały natomiast własne waluty, służby celne i niezależne systemy gospodarcze. Zdecydowano że unię, po trzech latach, można rozwiązać na żądanie jednej ze stron.  Nowa nazwa związku państw brzmiała: Serbia i Czarnogóra, zerwano z ładunkiem historycznym i ideologicznym towarzyszącym dawnej nazwie.

W wyniku podpisania umowy upadł rząd czarnogórski, partię Djukanovicia opuścili koalicyjni partnerzy ze Związku Liberalnego, przez co rada ministrów utraciła poparcie większości parlamentarnej. Związek Liberalny był przeciwny jakimkolwiek porozumieniom z Serbią i chciał jak najszybszego rozpisania referendum i ogłoszenia niepodległości. Wydarzenie to ukazuje ogromną rozbieżność poglądów w republice: oprócz nieprzejednanych serbskich przeciwników rozwodu Podgoricy z Belgradem istniała część społeczeństwa domagająca się natychmiastowego podziału federacji. Demokratyczna Partia Socjalistyczna Djukanowicia i jej sojusznicy musieli stale uważać na równowagę między tymi skrajnościami, przy jednoczesnym dbaniu o dobre partnerstwo z Zachodem i utrzymanie jego poparcia. To oznaczało kontynuowanie dotychczasowej polityki drobnych kroków. Cel dla liderów pozostawał jednak tak samo jasny, jak przed porozumieniem i o sprawie pełnej niezależność nieustannie przypominano.

Gdy w lipcu 2004 roku parlament przyjął nową flagę państwową, hymn i narodowe święto, jego przewodniczący, Ranko Krivokapić oświadczył: „droga do niepodległosci Czarnogóry jest nieodwołalna”. Politycy serbscy wyrażali chęć utrzymania unii , sugerowali jednak że w razie wybrania przez Podgoricę innej drogi, uznają taką decyzję.

Wraz ze zbliżającym się końcem zapowiedzianego okresu trzech lat władze Czarnogóry zaproponowały oficjalnie rządowi belgradzkiemu rozwiązanie unii i ogłoszenie niepodległości dwóch państw. Premier Serbii Vojislav Kostunica odrzucił pomysł Podgoricy.

Wobec tego parlament czarnogórski zdecydował o przeprowadzeniu referendum w sprawie pełnej niezależności kraju. Przedtem, wobec nalegań Unii Europejskiej obawiającej się zaognienia sytuacji w regionie i przypominającej o licznej społeczności serbskiej w republice, zdecydowano że decyzja wyborców będzie wiążąca jeśli za niepodległością opowie się ponad 55% głosujących.

Milo Djukanović prowadząc  kampanię nakłaniającą do głosowania za zerwaniem związków z Serbią mówił, że „to test dojrzałości”, a oczy „całego świata zwrócone są na Czarnogórę”. W wywiadach dla zagranicznych mediów wyrażał pewność wygranej, choć komentatorzy nie byli bardziej sceptyczni z uwagi na silnie podzieloną opinię publiczną.

Głównym argumentem zwolenników porzucenia unii było przekonanie, że polityczna samodzielność zapewni szybszy rozwój, powoływano się zwłaszcza na potencjał kraju w dziedzinie turystki. Kuszono wyborców wizją Monako nad Morzem Adriatyckim i szybkim członkostwem w Unii Europejskiej.  Przeciwnicy powtarzali że kraj o liczbie 650 tysięcy mieszkańców będzie zbyt słaby, a zerwanie więzów z Serbią pogrąży go w ruinie.

Referendum przeprowadzono 21 maja 2006 roku. Mieszkańców kraju pytano: „Czy chcesz by Czarnogóra stała się niepodległym państwem z pełną międzynarodową i prawną legitymacją?”;  55,4% z nich głosowało „za”. Parlament proklamował niepodległość 3 lipca, a jako pierwsza uznała nowe państwo Islandia. Wkrótce dołączyła do niej Unia Europejska, Rosja i USA.

Premier Kosowa Agim Ceku zapowiedział, że „Kosowo dołączy do Czarnogóry jako niepodległe państwo jeszcze przed końcem roku”. Wrześniowe wybory parlamentarne potwierdziły prozachodnie dążenia Czarnogórców i ich poparcie dla Djukanovicia. Przed nowym rządem stoją obecnie poważne wyzwania. Przede wszystkim jest to podzielone społeczeństwo – zaledwie tysiąc głosów zdecydował o niezależności. Czarnogórców zamieszkuje we własnym państwie zaledwie 43%, choć mniejszość albańska i bośniacka poparły kurs Djukanovicia, to jednak Serbowie – stanowiący ponad 30% ludności – byli jej największymi przeciwnikami.

Obok rzeszy obywateli kontestujących państwo, ważne będą decyzje związane z gospodarką. Napompowana dolarami pomocy amerykańskiej ekonomika musi stawić czoła ogromnemu bezrobociu i korupcji. Wielu uważa za najpoważniejszy problem rozrośniętą mafię.

Sami przywódcy – z Djukanoviciem na czele – oskarżani są przez włoski wymiar sprawiedliwości o udział w przemycie papierosów w końcu lat 90. Natomiast opozycyjne gazety przypominają o niewyjaśnionym zabójstwie, niewygodnego władzom, dziennikarza gazety „Dan” oraz oskarżają elity o zbicie fortun na prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw.

Nowa deklaracja niepodległości wprowadziła kolejne zmiany na Bałkanach i była bacznie obserwowana przez kosowskich Albańczyków. Stabilność regionu nadal pozostaje niepewna. Ostatecznie, na początku XXI wieku, region jest równie podzielony jak sto lat wcześniej. Gdy Milo Djukanović zapowiada odejście Czarnogóra jest odrodzona, a Serbia, po tragicznej katastrofie Jugosławii, wróciła do granic bliźniaczo podobnych do tych z 1913 roku.


Na zdjęciu: Milo Djurkanovic. Źródło: Wikimedia Commons


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.