Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Polska w Europie i na świecie / Quo Vadis polityko zagraniczna?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Quo Vadis polityko zagraniczna? 

16-05-2004

  Autor: Michał Potocki

Po 1 maja 2004 r. polska polityka zagraniczna utraciła ostatni „cel strategiczny” do osiągnięcia. Wejście do Unii Europejskiej oraz wcześniejsze akcesje kolejno do Rady Europy, OECD i NATO zakończyło okres, w jakim cała polityka naszego MSZ była podporządkowana jednemu celowi. Co teraz?

 

 

W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Der Spiegel" Andrzej Stasiuk stwierdził coś, co zdaje się być kwintesencją swoistej kwadratury koła, którą rozwikłać powinni teoretycy polskiej polityki zagranicznej. Otóż jesteśmy chyba jedynym ani małym, ani dużym narodem Europy – jesteśmy zbyt ważni, aby siedzieć cicho i podporządkowywać się większym, choć niektórym francuskim politykom byłoby to może i na rękę, a z drugiej strony znaczymy zbyt mało – szczególnie gospodarczo – aby stać się głównym graczem i kreatorem polityki światowej.

Rozwiązaniem może być wpływ na te obszary geopolityki, które są nam szczególnie bliskie, bądź te, które wydają się przez „większych” zapomniane. Klasycznym przykładem jest polityka wschodnia, szumnie proklamowana przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na początku jego pierwszej kadencji. Polityka ta okazała się niewypałem, ponieważ nie bardzo wiemy, jak do niej podejść – jak traktować np. ukraińskiego szefa państwa Leonida Kuczmę, oskarżanego o sprzedaż radarów Irakowi, prześladowanie opozycji z morderstwami niepokornych włącznie vide niewyjaśnione okoliczności śmierci Heorhija Gongadzego). Tymczasem wszyscy politycy z wizją od stulecia – od Józefa Piłsudskiego po Zbigniewa Brzezińskiego – przestrzegają, że bez silnej, niepodległej i niezależnej od Rosji Ukrainy nie będzie prawdziwie suwerennej Polski.

Unia Europejska zapomniała zupełnie o Mołdawii i Ukrainie, zaś Białoruś jest wspominana tylko przy okazji kolejnych sankcji wobec reżimu Alaksandra Łukaszenki. Dlatego też Polacy, świadomi przełomowego znaczenia decyzji Ukraińców, czy związać się z Moskwą, czy Brukselą, powinni ukształtować politykę unijną tak, aby wzmocnić obecne szczególnie na zachodniej Ukrainie tendencję filozachodnie. Przy tej okazji można by też wspomnieć o chyba najbardziej zapomnianym i najbiedniejszym kraju Europy – rządzonej przez Vladimira Voronina Mołdawii. Postawienie tego kraju na nogi nie powinno być bardzo trudne, ponieważ państwo to jest małe. Wsparcie tamtejszej opozycji liberalnej mogłoby długofalowo wpłynąć na skierowanie Mołdawii na te same tory, które wykorzystały republiki nadbałtyckie, a zwłaszcza Estonia, która startując z podobnego poziomu w 1991 r. zdołała stworzyć jedną z bardziej konkurencyjnych gospodarek świata, z ujemnym długiem publicznym kształtującym się na poziomie –5,4% PKB. Jeśli zaś chodzi o Białoruś – wsparcie dla demokratycznej opozycji, tworzenie niezależnych białoruskich mediów z terenu naszego kraju tak, aby jak najbardziej osłabić pozycję Łukaszenki – oto nasze priorytety.

Aby wpływać na politykę UE, należy najpierw osiągnąć tam odpowiednią dla naszych rozmiarów pozycję. W tym celu przede wszystkim należały naprawić kontakty z Francją i Niemcami, jednak nie na zasadzie pójścia do Canossy, ale raczej poprzez uświadomienie, że możemy mieć odrębne zdanie w wielu sprawach, co nie musi od razu oznaczać buty i braku pokory wobec silniejszych. Wielka Brytania już tego swych europejskich partnerów nauczyła, czas na nas. Właśnie Wielka Brytania powinna stać się naszym najbliższym partnerem – z racji łączącego oba kraje strategicznego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi oraz wspólnych głównych adwersarzy jeśli chodzi o współpracę w ramach UE. Należy za wszelką cenę doprowadzić do ożywienia Trójkąta Weimarskiego oraz rozszerzenia go o Londyn, ów pomysł od czasu do czasu pojawia się na łamach prasy i w wypowiedziach polityków, i w ten sposób można by stworzyć zalążek trwałego związku czterech krajów, wypracowując tradycję wzajemnej konsultacji przy podejmowaniu decyzji dotyczących polityki unijnej i zagranicznej. Pozwoliłoby to zapobiec w dużej mierze konfliktom oraz pozwoliłoby unikać wpadek w rodzaju „listu ośmiu” oraz wyjaśniać różnice poglądów w zaciszach gabinetów, a nie na łamach mediów.

Zacieśnianie współpracy w ramach UE nie może jednak oznaczać rozluźnienia sojuszu z USA. Sojusz ten jest niezbędny dla bezpieczeństwa Europy, chronił ją zresztą przez 50 lat przed zagrożeniem sowieckim, wcześniej dwukrotnie przechylając na stronę demokracji liberalnych szalę zwycięstwa w wojnach światowych. Siła militarna Europy jest zbyt słaba, aby w tak trudnym dla globalnego bezpieczeństwa momencie rozluźniać więzy z pierwszą potęgą świata.

Z kwestią stosunku do USA wiążę się oczywiście kwestia iracka. Niezależnie od tego, czy oceniamy nasze militarne zaangażowanie na Bliskim Wschodzie za błąd, czy trafny wybór – nie wolno nam się stamtąd wycofać przed czasem o ile nie chcemy stracić resztek wiarygodności na świecie.

Nie powinniśmy zapominać też o naszej roli, jaką mamy do odegrania w ramach UE wespół z państwami Europy Środkowowschodniej. Powinniśmy dążyć do stworzenia wewnątrzunijnego forum dyskusyjnego z udziałem postkomunistycznych członków Wspólnoty, na którym orientowalibyśmy się w kwestii ewentualnego poparcia naszego stanowiska w konkretnych sprawach przez te państwa, dogadywalibyśmy wspólne stanowiska w innych. W ten sposób powoli moglibyśmy ukształtować nasz kraj jako głównego reprezentanta interesów wszystkich państw regionu – od Tallina po Sofię.

Bardzo ważne dla polskiej polityki zagranicznej są oczywiście kontakty z Rosją. Tutaj należy dążyć przede wszystkim do rozwoju współpracy gospodarczej, bowiem konsumenci rosyjscy mają tradycyjny sentyment do produktów „made in Poland”, wobec czego łatwiej będzie nam odzyskać stracone pozycje na rynku rosyjskim.

Rozwijać współpracę gospodarczą powinniśmy też z Indiami i Chinami – oba kraje stopniowo stają się światowymi potęgami w tej dziedzinie. Oba ponadmiliardowe kraje to nie tylko potencjalnie potężne rynki dla naszych produktów, to także kolosalne pieniądze potencjalnych inwestorów – zwłaszcza z branży technologiczno-informatycznej, co w znacznej mierze mogłoby pomóc Polsce w modernizacji i być może przestawieniu przemysłu właśnie na technologie high-tech, tak jak w ostatnich dekadach zrobiły Irlandia i Finlandia.

W latach 90. odcięliśmy się niemal zupełnie od krajów trzeciego świata. Większość z nich w czasach zimnej wojny uczestniczyła w ruchu niezaangażowanych, który na forum ONZ głosował najczęściej tak, jak ZSRR, a zatem kraje bloku wschodniego miały ułatwione zadanie – stąd po upadku systemu kontakty uległy rozluźnieniu. Trzeba pamiętać, że polskiego autorstwa jest infrastruktura wielu krajów arabskich, z Irakiem na czele, wiele drobnych zakładów przemysłowych w krajach Sahelu oraz niemal komplet floty lotniczej egipskiego pogotowia ratunkowego. Dobre wspomnienia o Polakach i sentyment należy po prostu wykorzystać wprowadzając ułatwienia, negocjując umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania itp. Z krajami arabskimi odnotowujemy pewne ożywienie współpracy czego przykładem jest zawarcie blisko 30 kontaktów na najwyższym szczeblu w ostatnim czasie.  Zapewne zaowocuje w najbliższej przyszłości.

Aby budować swój prestiż na arenie międzynarodowej Polska mogłaby też od czasu do czasu wystąpić z jakąś głośną inicjatywą, np. pokojową. Na świecie jest wiele konfliktów, które czekają na rozwiązanie. Przedstawienie kilku inicjatyw w tych kwestiach, zorganizowanie kilku rund negocjacji w Polsce, choćby nawet zakończonych fiaskiem, pozwoliłoby na ukształtowanie pozytywnego wizerunku Polski jako kraju aktywnie uczestniczącego w budowaniu pokoju na świecie np. na wzór norweski lub szwajcarski, co nie pozostałoby bez znaczenia choćby dla poziomu zaufania rynków i inwestorów dla Rzeczypospolitej.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl