Coraz więcej ofert pracy, ale coraz mniej chętnych do pracy w Polsce. Skutek - spada jakość wykonywanych robót, a firmy rezygnują z milionowych kontraktów - czytamy w sobotnim wydaniu "Gazety Wyborczej".
Oficjalnie stopa bezrobocia wynosi w Polsce 15,3 proc., a bez pracy jest 2 mln 365 tys. osób. Na około 1,5 mln szacuje się jednak liczbę osób pracujących w szarej strefie, a na 660 tys. liczbę osób, które pojechały na zarobek za granicę (dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej). Tymczasem gospodarka rozwijająca się w blisko 5-proc. tempie potrzebuje ludzi do pracy. Liczba ofert zatrudnienia rośnie tak szybko jak nigdy. Poszukiwani są nie tylko specjaliści, ale i rzesza niewykwalifikowanych robotników.
Najbardziej potrzeba rąk do pracy w dynamicznie rozwijającym się teraz budownictwie i drogownictwie. Firmy szukają: murarzy, brukarzy, zbrojarzy, spawaczy, tynkarzy, dekarzy. Ludzi brakuje zarówno w wielkich przedsiębiorstwach, jak i u małych graczy.
Jakie będą długofalowe skutki zmian na rynku pracy? - W budownictwie obniży się zapewne jakość wykonywanych robót. Na Zachód uciekają bowiem najlepiej wykwalifikowani. Oczywiste jest, że w wielu branżach wzrosną płace. Za mniej więcej dwa lata różnica między wynagrodzeniami w Polsce i UE zmniejszy się, choć pozostanie duża. Polacy zaczną wracać z zagranicy.