Już od tygodnia, Gia Paichadze nie opuszcza swojego – wynajmowanego od dwóch lat - mieszkania przy ulicy Bagritski w Moskwie. Jedynym wyjątkiem jest szybki skok do pobliskiego kiosku w celu zakupienia jedzenia i gazet.
Jeszcze tydzień temu Paichadze pracował jako kierownik sieci sklepów z warzywami poza Moskwą. Sklepy te, należące do rdzennych Gruzinów, są teraz nieczyne, a wywieszone w drzwiach kartki informują o zamknięciu „z przyczyn technicznych”.
Paichadze powiedział, iż decyzję o zakmnięciu sklepów podjął samodzielnie, po tym jak codzienne wizyty urzędników skarobwych, inspektorów sanitarnych i innych oficjeli stały się nie do zniesienia.
“Problem polega na tym, że jesteśmy Gruzinami, i to tłumaczy wszystko”, powiedział IWPR przez telefon. „Wszystkie papiery mam w proządku, ale pokazanie się na ulicy jest ciągle ryzykowne. Zostaję więc w domu i oglądam wiadmości. Poczekam parę miesięcy, a jeśli sprawy się nie uspokoją – wyjadę”.
Moskwa ciągle wywiera presję na Tibilisi, co jest pokłosiem aresztowania 27 września czterech rosyjskich oficerów pod zarzutem szpiegostwa, mimo iż zostali oni potem zwolnieni i przekazani stronie macierzystej.
Rosjanie odcięli połączenia lotnicze, lądowe, morskie, a także szlaki pocztowe łączące kraj z południowym sąsiadem. Wprowadzono również ograniczenia dotyczące przekazów bankowych, uderzające w setki tysięcy pracujących w Rosji Gruzinów .
Przez ostatnie kilka dni, moskiewskie sądy zdążyły wydać nakazy deportacji 130 nielegalnych imigrantów pochodzenia gruzińskiego, a około 700 gruzińskich obywateli opuściło rosyjską stolicę.
17 października, 58-letni Tengiz Togonidze, obywatel Gruzji, zmarł na podmoskiewskim lotnisku Domodedovo na kilka godzin przed dokonaniem deprotacji, co wywołało falę prostestów w jego rodzinnym kraju.
Minister spraw zagranicznych Gruzji oskarżył władze rosyjskie o pogwałcenie praw obywateli gruzińskich. Minister powiedział, że Togonidze, który cierpiał na astmę, nie otrzymał na czas pomocy właściwej lekarskiej. Władze rosyjskie tym podejrzeniom zaprzeczają.
Rosyjski federalny urząd do spraw migracji infrmuje, iż loty z deportowanymi Gruzinami trwają nadal. Ludzie są zatrzymywani na ulicach i zabierani do jednego z ośmiu specjalnych posternuków ustanowionych w Moskwie. Wprawdzie do podjęcia działań deportacyjnych wymagane jest orzeczenie sądu, ale w tych warunkach to zwykła formalność.
Michaił Tiurkin, pełniący obowiązki szefa federalnego urzędu do spraw migracji, mówi: “Analiza próśb i zpaytań napływających z róznych regionów Rosji prowadzi do konkluzji, iż nie potrzebujemy w tym momencie obywateli gruzińskich. Nie otrzymają oni zezwolenia na zamieszkanie ani na tymczasową pracę”.
Celem ataków stały się również firmy należące do Gruzinów. Słynne kasyna Kryształowy i Złoty Pałac w Moskwie są zamknięte. Oficjalne zarzuty mówią o zaniedbaniach w związku z licencjami na niektóre automaty do gry, a także nieprawidłowościami w wypłacaniu pensji pracownikom – poprzez wręczanie kopert. Przy okazji, informuje się iż właściciele tych miejsc są rdzennymi Gruzinami.
Rosyjska policja poszukuje przybyszy z Gruzji także poprzez ich dzieci. Pewna ilość szkół otrzymała zapytania o listy uczniów z gruzińskimi nazwiskami. Dzieci te następnie poddawano przesłuchaniom w celu ustalenie, gdzie mieszkają rodzice, czy posiadają wizy i są zarejestrowani.
Nato Merabiszwili, który mieszka w Moskwie od 15 lat, powiedział, iż jego syn Kakha był przesłuchiwany. „To po prostu zniewaga i to dokonana w tak upokarzający sposób!”, stwiedził z wściekłością.
Rosjanka Swieta Smirnowa ma gruzińskiego męża a ich dzieci chodzą do szkoły w centrum Moskwy. „Każdego ranka moi rodzice zabierają dzieci do szkoły, a nastepnie czekają na nie aż do końca nauki”, powidziała IWPR. „Moje dzieci mają gruzińskie nazwiska i nie będą bezpieczne tak długo, jak trwa antygruzińska histeria.”
Rosyjsko-gruziński konflikt dotknął również innych imigrantów z południowego Kaukazu.
Teimuraz Huseinli, przewodniczący Azerskiego Towarzystwa Yeni Sabakh (Nowy Dzień) w Moskwie, powiedział o częstszych niż zwykle nalotach policji na bazary, gdzie pracuje wielu Azerów. „Nawet po atakach terrorstycznych w Moskwie nie było tak szeroko zakrojonej akcji jak teraz”, powiedział Institut for War and Peace Reporting: „Zaczęli nawet sprawdzać dokumenty w mieszkaniach ludzi. Oczywiście, zawsze można pożegnać ich łapówką, ale ceny poszły ostatnio mocno w górę. Wcześniej wystarczało 100 do 200 rubli (4 – 7 dolarów) w przypadku nieaktualncyh papierów, teraz koszt wynosi co najmniej 50 dolarów.”
Ci Gruzini, którzy nie posiadają odpowiednich dokumentów, wolą teraz podawać się za Ormian. Obywatelka Gruzji Kristina Sanikidze ukończyła Państwowy Uniwersytet w Moskwie. Ponieważ miała problemy ze znalezieniem pracy, wystąpiła o rosyjski paszport z nazwiskiem zmienionym na Akopowa. „Po tych wszystkich wydarzeniach straciłam nadzieje, że coś dobrego może się z tego urodzić”, powiedziała. „Mój gruziński paszport stracił ważność, a ja nawet nie mogę pojechać do Tibilisi po nowy... Jestem teraz uwięziona w Moskwie, no i boję się wyjść gdziekolwiek.”
Młody Gruzin o imieniu Anzori pracuje na moskiewskich budowach od ponad roku, a wszystkie dokumenty związane z tymczasową rejestracją – zezwolenie na pracę i wiza, straciły już ważność. Jednakże, zdołał on załatwić sobie papier potwierdzający, iż jego dokumenty są aktualnie w fazie sprawdzania, no i ma teraz ormiańskie nazwisko.
“To oznacza, iż traktują mnie teraz w porządku”, Anzori powiedział IWPR. „Na przykład, ja i moi przyjaciele – żaden z nas nie posiadający normalnych papierów – wracaliśmy z pracy, kiedy zatrzymali nas policjanci. Co innego mogliśmy zrobić? W czasie gdy jeden z nich sprawdzał moje papiery, zaczęliśmy głośno dawać do zrozumienia, że jesteśmi przeciwni prezydentowi Szakaszwilemu, klęliśmy nawet na niego. Policjanci popatrzyli na nas z politowaniem i puścili do domu. Nie chcieli nawet pieniędzy.”
IWPR było świadkiem jak obecnie są traktowani Gruzini. Kiedy policjant zatrzymał ormiańskiego przechodnia i poprosił o dokumenty, inny mundurowy w tym samym momencie podszedł prowadząc ze sobą młodego człowieka. „Patrz, mamy Gruzina”, powiedział. Jego kolega oddał Ormianinowi dokumenty i puścił go wolno, a następnie we dwójkę poprowadzili Gruzina.
”Nie wiem kiedy to wszystko się skończy”, powiedział Małkaz Janaszia, Gruzin mieszkający w Moskwie od 22 lat. „Gruzini nie mogą już swobodnie poruszać się po ulicach Moskwy, nawet jeśli ich dokumenty są w aboslutnym w porządku. Wszędzie trzeba płacić łapówki. Spędzenie jednego tygodnia w kraju, którego jestem obywatelem, kosztuje mnie 3000 rubli (110 dolarów).
Nieoficjalna ankieta przeprowadzona wśród mieszkańców Moskwy pokazuje, iż zdecydowana większość wspiera działania władz. „W pełni popieram nasze władze”, stwierdziła Walentyna Nikołajewna. “Jeśli nie zgadzają się ze swoim prezydentem, powinni głośno to powiedzieć”.
”To właściwy sposób postępowania z nimi, a zwłaszcza z Gruzinami, ponieważ okazali się najbardziej niewdzięczni ze wszystkich”, powiedział przedsiębiorca Michaił Worobow.
Zaledwie dwie na dziesięć badanych osób miało krytyczny stosunek do tej nagonki. „Gruzini ciężko pracują dla dobra naszego kraju, a my się odwdzięczamy w ten sposób”, powiedziała jedna z nich, Anna Agejewa.
Rosja nie okazuje żadnych oznak woli zniesienia sankcji przeciwko Gruzji w najbliższej przyszłości. „Wypuszczenie naszych [oficerów] nie ozncza zmiany wyraźnej, antyrosyjskiej lini w gruzińskiej polityce”, powiedział zagranicznym dziennikarzom Siergiej Ławrow, rosyjski minster spraw zagranicznych. „Jak na razie nie ma ani jednego dobrego powodu, abyśmy przemyśleli nasze dotychczasowe posunięcia”.
Vahe Avenasian jest kierownikiem moskiewskiego biura ormiańskiej telewizji Shant. Lala Nuri pracuje dla gazety Azerros w Moskiwe. Sopho Bukia jest gruzińskiem redaktorem IWPR w Tibilisi.
Tekst powstał dla Institut for War and Peace Reporting.
Tłumaczenie: Piotr Szczepaniak