Dla liderów SLD zabójcza okazała się partyjna lojalność każąca im chronić skompromitowanych kolegów i koleżanki przed sądem i opinią publiczną. Premier Miller do ostatniego dnia wspierał Aleksandrę Jakbubowską, jedną z głównych negatywnych postaci afery. W komisji śledczej Krzysztof Janik pozwalał na bezkarne harce posłance Anicie Błochowiak. W końcu przy wsparciu Samoobrony przeforsowany został kłamliwy raport uznający, że Lew Rywin działał sam. Politycy lewicy uparcie trwali przy swoich kolegach. Dla nich nie liczył się interes nie tylko państwa, ale własnej partii. Z punktu widzenia politycznego PR zabójcze było trwanie na tego rodzaju stanowisku.
Polityka zna wiele przykładów poświęcania ludzi w imię innych racji. Od czasów starożytnych taktycy polityczni nie liczyli się z nikim i z niczym. W Związku Radzieckim na porządku dziennym było poświęcanie niewygodnych ludzi dla dobra przywódców. Prezydent Francji Jacques Chirac nie wahał się zdymisjonować rządu tuż po przegranych wyborach. Wszędzie na świecie politycy odcinają się od kojarzonych z porażką ludzi. A już od skompromitowanych ludzi wplątanych w korupcyjne afery w szczególności.
Samo przyjęcie raportu posłanki Błochowiak – zresztą także kojarzonej z niewyjaśnionymi aferami w Pabianicach – można by przy dużej życzliwości uznać za działanie niezależne od władz klubu i partii. Jednak wydarzenia tzw. „czarnego piątku” polskiego parlamentaryzmu ewidentnie wskazują na zagubienie szefów SLD.
Cyniczna gra na kompromitację prac komisji rozpoczęta przez posłankę Błochowiak zdaje się początkowo przynosić efekty. Prawdopodobne dwie możliwości – przyjęcie lub odrzucenie raportu zadowalają większość z lewicowych elit. Wielu posłów wyjeżdża z Sejmu. Jednak poseł Giertych wnosi wniosek o głosowanie wszystkich raportów. Zaczyna się mecz opozycja – koalicja. W kolejnych głosowaniach Samoobrona wspiera SLD. Jednak do czasu. Zapamiętali w swoich działaniach liderzy koalicyjni stają przed wyborem: raport posła Ziobro z PiS, czy raport posła Łącznego z Samoobrony? Wybór pada na tekst Samoobrony. Jeśli zostanie przyjęty w oczach wielu komisja będzie skompromitowana. Leszek Miller podnosi rękę za raportem Łącznego. Głosuje za postawieniem samego siebie przed trybunałem stanu. Sytuacja absurdalna, symbol politycznego cynizmu i braku zasad. Były premier nie głosuje przecież z odruchu uczciwego serca.
Rachuby SLD biorą w łeb, kiedy okazuje się, że nawet partia Andrzeja Leppera zagłosowała za raportem Ziobry. Poseł Łączny był przeciw tekstowi swojego autorstwa! Nie pomogły żałosne błagania posłów SLD, ich pielgrzymki do Leppera. Najbardziej radykalna wersja wyników śledztwa komisji zostaje przyjęta. SLD nie akceptuje porażki tak łatwo. Jeszcze marszałek Oleksy stara się dowieść, że potrzebne jest kolejne głosowanie. Krzysztof Janik oskarża opozycję o cynizm i brak szacunku dla prawa. Sojusz szamoce się w pułapce zastawionej przez samego siebie.
Po tych wydarzeniach wiarygodność SLD spada do zera. I raczej nie ma co liczyć na poparcie rządu Belki przez SDPL czy PSL. Może, gdyby Janik zdecydował się poświęcić domniemanych członków GTW (Grupę Trzymającą Władzę) popierając raport najbardziej umiarkowany autorstwa Tomasza Nałęcza, łatwiej byłoby mu negocjować. Ale wdał się w kompromitującą grę, która była z góry przegrana. Czy zbyt wziął sobie do serca słowa napisane w słynnym smsie: „chwała nam i naszym kolegom”?
Brak wizji i brak właściwiej taktyki pogrzebały SLD, rząd Belki i obecny sejm. Wcześniejsze wybory wydają się nieuniknione. Belka nie dostanie wotum zaufania. Wsparcie sojuszu to dla niego pocałunek śmierci.
Dziś chyba nawet najwięksi optymiści nie wierzą w możliwość kontynuowania prac tego Sejmu. Opinia publiczna jest zmęczona bałaganem, aferami i brakiem poszanowania elementarnych zasad dzisiejszych posłów. Nie ostała się nawet porządna taktyka. Nie wiadomo, czy następny Sejm będzie lepszy. Niestety, wiele wskazuje na to, że może być gorszy. Ugrupowania populistyczne mają bardzo silną pozycję. Naprawdę dobrego programu nie posiada nikt. Sędzia wyrzucając z boiska piłkarza nie zastanawia się jednak nad tym, kogo trener wystawi na jego miejsce. Sejm czwartej kadencji otrzymał czerwoną kartkę. Powinien opuścić boisko, może nawet wyjść za stadion i rzucić karierę. Trenerem jesteśmy my sami i my decydujemy kto pojawi się w zamian.