Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / \"Największy kryzys humanitarny na świecie\"               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
01-08-2008

 

16-07-2008

  ONZ ewakuuje personel z Darfuru

21-08-2007

 

21-10-2006

 

09-09-2009

  Sudan: dziennikarka skazana za noszenie spodni

23-09-2008

 

14-07-2008

 

+ zobacz więcej

"Największy kryzys humanitarny na świecie" 

06-07-2004

  Autor: Krzysztof Wasilewski

Artykuł drugi Konwencji Narodów Zjednoczonych o ludobójstwie z 1948 roku głosi, że z ludobójstwem mamy do czynienia gdy: występuje zabijanie członków danej grupy (religijnej, etnicznej, rasowej, narodowej), powoduje się poważne uszkodzenia ciała lub psychiki, stwarza się warunków życia, prowadzących do fizycznego wyniszczenia, podejmuje się kroki w cel uniemożliwienia rozmnażania, a także gdy siłą przemieszcza się dzieci z jednej grupy do drugiej. W niespełna czternaście miesięcy konfliktu w zachodniej części Sudanu - Darfurze zginęło ponad 10 tysięcy czarnoskórych obywateli tego kraju, wliczając rzesze kobiet i dzieci.

 

 

Ponad milion zostało zmuszonych do pozostawienia dorobku całego życia i stłoczono w obozach dla uchodźców, gdzie warunki życia przypominają te z hitlerowskich obozów zagłady. Jednak ani te dane, ani setki relacji o masowych gwałtach, morderstwach i śmierci głodowej nie zostały uznane za ludobójstwo. Zarówno władze ONZ jak i Stanów Zjednoczonych wstrzymują się przed stwierdzeniem faktów, gdyż wymusiło by to bezwłoczną interwencję sił pokojowych. W okresie gdy oczy całego świata są skupione na Iraku, mieszkańcy Sudan zostali pozostawieni na pastwę losu.

Sudan z zarządzany jako kondominium Wielkiej Brytanii i Egiptu stał się niepodległy w 1956 roku. Nie trzeba było wiele wyobraźni by przewidzieć, że tak wielka mozaika etniczna i religijna nie ma prawa się zachować. Sudan to kraj gdzie największy odsetek ludności - prawie 50 procent stanowią Arabowie sudańscy. Oprócz nich obecni są również Dinkowie, Nubijczycy, Nuerowie i plemiona Azande. Kraj nie zdążył jeszcze ostygnąć po wyjściu ostatnich brytyjskich żołnierzy gdy w 1966 roku wybuchła, trwająca 6 lat, wojna domowa.

Arabskim muzułmanom z północy nie po drodze było mieszkać z czarnoskórymi chrześcijanami z południa, tak więc Sudan dołączył do innych krajów afrykańskich, gdzie o przyszłości decydowano karabinami. Po dość krótkim okresie spokoju na początku nowego tysiąclecia wybuch nowy konflikt, tym razem bez podłoża religijnego. Zarówno Arabowie jak i mieszkańcy prowicji Darfur są muzułmanami. Ci ostatni nie mogli pogodzić się z dyskryminacją przy obsadzaniu stanowisk rządowych, gdzie zdecydowaną większość stanowią właśnie Arabowie. Jak można było się spodziewać rząd w Chartum tylko czekał na pretekst aby rozprawić się z niepokornymi Murzynami. Biczem na buntowników miała zostać milicja arabska, zwana przez miejscowych „Dżandżawid”. Określenie to, rezultat gry słów, oznacza " uzbrojonych demonicznych ludzi na koniach". Niczym Jeźdzcy Apokalipsy, gdziekolwiek się pojawią, pozostawiają wyłącznie śmierć i zniszczenie. To ich zasługa, że ponad milion Sudańczyków znalazło się w obozach dla uchodźców, a część zmuszona została do szukania schronienia w sąsiednim Czadzie.

Istnieje masa relacji z dantejskich scen, jakie są udziałem niesławnej milicji. Masowe gwałty na kobietach i dziewczynkach, morderstwa całych rodzin, dehumanizacja życia czarnoskórych nabrała takich rozmiarów, że wielu ludzi nie chce uwierzyć w  przerażające relacje naocznych świadków. Wygłodzeni i pobici, stłoczeni w urągających godności ludzkiej warunkach nie mogą zasnąć spokoju nawet w obozach. Część sił strzegących owe obozy stanowią ludzie, którzy nie tak dawno mordowali tych ludzi w ich rodzinnych miastach. Głód nabrał tak strasznych rozmiarów, że kobiety gotowe są sprzedać swoje ciała każdemu, kto da choćby odrobinę żywności dla ich umierających z głodu dzieci. Mało tego, zbliżająca się pora deszczowa może spowodować, że obecne niegroźne strumyki staną się groźnymi rzekami, uniemożliwiającymi przedostanie się do bezpiecznych rejonów.

Wykorzystując dwa dni przerwy między zakończonym szczytem NATO w Istambule a konferencją w Dżakarcie, sekretarz stanu USA Colin Powell odwiedził Sudan. Spotkał się tam z rządem, ale główną uwagę skupiła jego wizyta w obozie dla uchodźców w Abu Shouk. Obóz ten, należący do najlepiej utrzymanych miał na celu przekonanie Powella i cały świat, że w Darfurze nic złego się nie dzieje. Rząd w Chartumie może mówić o słabym sukcesie - wprawdzie spotkała go ostra reprymenda ze strony sekretarza stanu, lecz w jego przemówieniu nie było wzmianki o ludobójstwie. Mimo to, pierwsza wizyta od 20 lat tak wysokiego przedstawiciela waszyngtońskiej administracji nie była całkowicie bezowocna. Powell zażądał aby prezydent Omar al Bashir obiecał spełnienie trzech podstawowych punktów: rząd musi powstrzymać milicje, organizacje humanitarne mają mieć swobodny dostęp do regionu, rząd musi rozpocząć negocjacje z dwoma buntowniczymi ruchami w Darfurze. W wypadku niespełnienia tych postulatów Colin Powell zagroził podjęciem ostrzejszych akcji, włącznie z zaangażowaniem Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Podczas obecnego szczytu Unii Afrykańskiej podjęto decyzję o wysłaniu sił pokojowych na targany konfliktem region. Decyzja ta z pewnością nie uspokoi sytuacji natychmiast, ale można liczyć na polepszenie życia mieszkańców, którzy dosyć już mają upokorzenia i nieustannego strachu. Pomimo tej iskierki nadziei wciąż aktualnym jest pytanie: dlaczego ONZ i cały świat tak późno dostrzegli zagrożenie. Wielu urzędników Narodów Zjednoczonych twierdzi, że skupieni na sytuacji w Iraku, nie było nikogo, kto mógłby pomóc rozwiązać ten palący konflikt w Afryce. Jedno pozostaje pewne - w dziesięć lat po masakrze w Ruandzie, ani ONZ ani USA ani też cała społeczność międzynarodowa nie może pozwolić by sytuacja się powtórzyła. Inaczej będzie to świadczyło o całkowitym upadku i kompromitacji obecnych instytucji odpowiedzialnych za zachowanie światowego pokoju.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl